Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzinie z Lubiszyna trzeba pomóc

Tatiana Mikułko
Babcia Krystyna Kamińska wyrzuca sobie, że nie było jej w domu, gdy wybuchł pożar. - Gdybym tylko wiedziała, nie pozwoliłabym córce prania robić, nie pojechałabym gęsi skubać...
Babcia Krystyna Kamińska wyrzuca sobie, że nie było jej w domu, gdy wybuchł pożar. - Gdybym tylko wiedziała, nie pozwoliłabym córce prania robić, nie pojechałabym gęsi skubać... fot. Krzysztof Tomicz
- Musimy to przeżyć, przetrwać jakoś - mówi przez łzy babcia dwuletniego Marcela, który w środę zginął w pożarze domu w Mystkach.

Rodzinę Kamińskich odwiedziliśmy dwa dni po tragedii. Ból wciąż jest tak wielki, że dusi za gardło, nie pozwala mówić. - Dopiero dziś zjadłem pół kromki chleba. Nie mogę spać - dziadek chłopca, pan Stanisław, prawą dłoń chowa w rękawicy. - Jest poraniona. Chciałem wnuka ratować - tłumaczy.

Spał jak lalka
Dramat Kamińskich rozpoczął się w środowe południe. W trzypokojowym mieszkaniu krzątała się matka trzyletniego Filipa i rok młodszego Marcela. Wyszła na dwór powiesić pranie i przynieść drew na opał. Marcel spał w pokoju. - Wystraszony Filip wybiegł za nią. Córka patrzy, a w kuchni pełno dymu. Próbowała wejść do pokoju. Nie mogła. Krzyczała: Ratujcie moje dziecko! - z płaczem opowiada babcia chłopców, pani Krystyna.

Krzyki usłyszała Katarzyna Kamińska, wnuczka. Była w mieszkaniu obok. - Niewiele myśląc, wskoczyłam przez okno do pokoju, w którym spał Marcel. Wokół jego łóżka wszystko stało w ogniu, tylko nie on. Spał. Pokryty był sadzą i pierzem, bo paliły się poduszki. Lekarze mówią, że zmarł w ciągu trzech minut. Zaczadził się - płacze dziewczyna. Ktoś zadzwonił po straż pożarną i karetkę. Zanim przyjechały, pan Stanisław zaczął gasić sufit.

W rodzinie siła

Nie wiadomo, jak doszło do pożaru. Przyczyny bada biegły. Spalił się pokój, dwa pozostałe i kuchnia są czarne od sadzy.- Straciliśmy ręczniki, kołdry, ubrania, meble. Dom trzeba remontować, zbijać tynki, malować - wylicza babcia. Sołtys Stanisław Kałużny myśli, jakby tu pomóc Kamińskim. - To biedna, ale dobra rodzina. Dałem ciągnik i ludzi, by gruz wywieźli. Może puszkę na datki postawię w sklepie - zastanawia się.

Kamińskich odwiedził Daniel Niekrewicz, zastępca wójta. - Przekazaliśmy trzy tys. zł. 26 grudnia odbędzie się koncert charytatywny - mówi urzędnik. I dodaje, że gmina nie ma lokali zastępczych.- Córka jest u teściów w Myśliborzu. Przyjechał wnuk ze Świnoujścia. Będzie córka z Wrocławia i syn z Irlandii. Musimy trzymać się razem - mówi pani Krystyna. Ma nadzieję, że uda się do świąt wyremontować mieszkanie.

Mieszkańcy Mystek o niczym innym nie mówią tylko o tragedii Kamińskich. - W końcu zaczęło im się układać. Ojciec chłopców znalazł pracę w Szklarskiej Porębie. Przyjeżdżał do domu raz na miesiąc. Tam wszystko dopiero budziło się do życia - opowiada sołtys.
Pogrzeb Marcela odbędzie się jutro.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska