Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roman Kluska: - Zabito polskie owczarstwo

[email protected] LUCYNA TALAŚKA-KLICH
Roman Kluska - przedsiębiorca, twórca i były prezes spółki Optimus SA, współtwórca Onet.pl. Jest laureatem Nagrody Kisiela za „walkę z bezprawiem aparatu państwowego”. Był doradcą premiera Jarosława Kaczyńskiego do spraw gospodarczych. Jeden z najbogatszych Polaków, który poświęcił się działalności filantropijnej, promowaniu hodowli owiec i zdrowego odżywiania.
Roman Kluska - przedsiębiorca, twórca i były prezes spółki Optimus SA, współtwórca Onet.pl. Jest laureatem Nagrody Kisiela za „walkę z bezprawiem aparatu państwowego”. Był doradcą premiera Jarosława Kaczyńskiego do spraw gospodarczych. Jeden z najbogatszych Polaków, który poświęcił się działalności filantropijnej, promowaniu hodowli owiec i zdrowego odżywiania. nadesłane
Bez biurokratycznych utrudnień polskie owczarstwo mogłoby się rozwijać. Bo zainteresowanie owczymi serami, jagnięciną czy baraniną rośnie. Także w Polsce. - Kto ma owce, ten ma co chce - gospodarz z okolic Zakopanego przypomina przysłowie, które jego zdaniem już jest nieaktualne. - Dziś mówi się, że kto ma owce, ten jest baran. I gdyby patrzeć tylko na pieniądze to i ja się do takich baranów zaliczam, bo wciąż trzymam owieczki, choć dutków z tego już nie ma. Koszty zjadają jagnięcinę

 

- Podziwiam rolników, którzy wciąż mają owce, bo prowadzenie chowu tych zwierząt zgodnie z przepisami to nieopłacalny biznes - twierdzi Roman Kluska, który od piętnastu lat zajmuje się owczarstwem. Jego stado owiec wschodniofryzyjskich w powiecie nowosądeckim liczy 400-500 sztuk.

 

- Wszystko w rękach władzy, a ona bzdurnymi przepisami zabiła polskie owczarstwo - dodaje biznesmen.

 

I wyjaśnia: - Jagnię liczące trzy miesiące warte jest około 200 złotych. Jagnięcina to bardzo zdrowe mięso, nawet pasożytów w nim nie ma, ale zgodnie z polskim prawem trzeba je zbadać pod kątem chorób. Wezwanie lekarza weterynarii to ok. 50 złotych, zwierzę musi też mieć kolczyk - to kosztuje kilka złotych. Jednak ubój to nie jest prosta sprawa. Bo rolnik może przeprowadzić ubój gospodarczy pod nadzorem weterynarii, ale tylko na własne potrzeby (w dodatku musi mieć własny pistolet, przejść kurs i praktykę w ubojni). Jeśli chce jagnięcinę sprzedać, to koszty rosną. Zwierzę musi być ubite w ubojni, do której powinno być dowiezione specjalistycznym do transportu zwierząt samochodem (koszt - to np. 50 zł), za ubój zapłaci ok. 30 zł, za odwiezienie jagnięciny samochodem z chłodnią - załóżmy, że ok. 50 zł. Jeśli lekarz w ubojni zbada zwierzę, to odpadnie 50 zł za wezwanie weterynarza. Do tego należy dodać koszty pasz, energii, amortyzacji owczarni i sprzętu rolniczego oraz pracy całej rodziny hodowcy. Mimo wszystko wychodzi na to, że te koszty przewyższają wartość jagnięcia, więc szara strefa kwitnie nie z pazerności rolnika, ale z braku alternatywy.

 

Wolą polskie mięso. Szukają go w sieci

 

Konsumenci szukają jagnięciny i baraniny nie tylko w sklepach (tam króluje ta z importu). Pewien internauta napisał, że nie chodzi mu “o tą z Nowej Zelandii”, szuka polskiej, np. od górali. No i posypały się adresy tych, którzy sprzedają mięso wyłącznie zaufanym osobom, “po cichu”.

 

- Ambasador Nowej Zelandii zaprosił mnie na kolację z udziałem ich hodowców, zajmujących się owczarstwem - opowiada Roman Kluska. - Miałem opowiedzieć o polskim owczarstwie. W zastępstwie pojechał mój pracownik - gdy mówił o przepisach obowiązujących w naszym kraju widział, że słuchacze mają coraz większe oczy ze zdumienia. W końcu zapytali: po co wam to? Nam nie są potrzebne takie przepisy, przecież mamy głowy i zdrowy rozsądek! Nikt nie chce krzywdzić zwierząt ani konsumentów. Nie mogli zrozumieć tego, co się u nas dzieje.

 

 

Przedsiębiorca dodaje, że w wielu krajach jest podobnie jak w Nowej Zelandii: - Ci którzy chowają owce, sami je biją, mięso sprzedają i nie ma problemu. Zatem nic dziwnego, że w takich krajach jak Nowa Zelandia owczarstwo się rozwija.

 

Ciężki kawałek chleba

 

Dodaje, że podziwia rolników, którzy nie zrezygnowali z owczarstwa, choć to ciężki kawałek chleba: - Szczególnie wśród małych owiec upadków jest dużo. Ile rolnicy muszą się najeździć, żeby zwierzęta zarejestrować, wyrejestrować!... Nic dziwnego, że gospodarz, który świetnie zna się na swojej pracy, ale nie na cyferkach, czasami się pomyli. W niektórych krajach informacje o stanie zwierząt w owczarni rolnik zapisuje kredą na drzwiach i lekarze weterynarii to honorują. A nasi gospodarze muszą prowadzić księgę stada, oraz rejestry w Agencji Restrukturyzacji Rolnictwa. Przepisy są bardzo uciążliwe, naszpikowane karami za formalne uchybienia. Także dla małych producentów serów życie nie jest lekkie, bo przepisy wprowadzono z myślą o tych wielkich.

 

Jego zdaniem przepisy dotyczące sprzedaży bezpośredniej, które mają wejść w życie na początku przyszłego roku, są krokiem w dobrym kierunku. - Byleby nasza władza ich nie wypaczyła metodą dowolnej ich interpretacji - podkreśla przedsiębiorca.

 

- Dobrego sera nie można zrobić w masowej produkcji - twierdzi Roman Kluska. - W mojej firmie postawiłem na produkcję serów na najwyższym poziomie. Aby być pewnym jakości sami uprawiamy pasze, chowamy owce i produkujemy sery, a to wszystko pod nadzorem własnego, doskonale wyposażonego laboratorium mikrobiologicznego, ale mnie na to stać. Zarobiłem wcześniej dużo pieniędzy, więc mogę dokładać do owczarstwa. Sery owcze  to moje hobby. Ale rolnicy muszą szukać opłacalnej produkcji.

 

Strefa AGRO także na Facebooku. Dołącz do nas!

 

 

Kluska obawia się, że jeśli polskie przepisy będą nadal bzdurne i zniechęcające do prowadzenia hodowli owiec, to liczba tych zwierząt w kraju wciąż będzie maleć. A szkoda, bo zarówno walory odżywcze i dietetyczne jagnięciny oraz baraniny jak i owczych serów (zalecanych np. w profilaktyce przeciwnowotworowej) są nie do przecenienia. 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Roman Kluska: - Zabito polskie owczarstwo - Gazeta Pomorska

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska