Rowerowa turystyka to dla pana Bogusława pasja i sposób na życie. Jego znak rozpoznawczy? Jaskrawożółta koszulka, herb Krosna na ramieniu, a na plecach nadrukowane zdjęcie mostu i napis: "Krosno Odrzańskie od razu urzeka". W ten sposób reklamuje swoją małą ojczyznę. Jest 238 rowerzystą w Polsce, który zdobył kolarską odznakę turystyczną za wytrwałość. I drugim krośnianinem z takim odznaczeniem. Bo pierwszym jest… jego żona Regina.
Sezon na dwukołowca
Zaczęło się ponad 30 lat temu. W 1980 roku pana Bogusława zainteresowała turystyka rowerowa. Pasją zaraził żonę, jeździli po okolicy. Na początku lat 90-tych założył w Krośnie pierwszą rowerową sekcję. Działała przy PTTK. Wokół Rusiewicza gromadziły się coraz większe tłumy miłośników aktywnego wypoczynku. Miłość do jednośladów zaszczepił w całym mieście.
Początkowo ekipa pod wodzą pana Bogusława zwiedzała ziemię krośnieńską. Gdy ta okazała się dla nich za ciasna, pojawiły się wizyty na zlotach ogólnopolskich. Te z czasem przerodziły się w kilkudniowe rajdy.
Rowerowe wyprawy odbywały się wtedy w mieście co tydzień. A sezon na dwukołowca trwał od topienia marzanny do końca października.
W PTTK czołowy rowerzysta Krosna działał do końca lat 90-tych. Teraz do aktywnego spędzania czasu zachęca studentów. Ale tych z Uniwersytetu Trzeciego Wieku, do którego sam należy.
Rikszą do ślubu
Rajdy i zloty, na które pojechał, ciężko zliczyć. Sam też nie potrafi... Najmilej wspomina czerwiec sprzed 15 lat. Zorganizował, przy wsparciu wielu osób, ogólnopolski rajd w Łochowicach nad jeziorem. Został komandorem zlotu. Przybyło 265 rowerzystów z całego kraju.
To także Rusiewicz, właśnie w Łochowicach, zapoczątkował nową tradycję, kultywowaną do dziś. Ufundował specjalne koło rowerowe. Stało się one pucharem przechodnim, który wędruje po Polsce. Co rok trofeum przejmuje kolejny organizator rowerowego spotkania i doczepia do pucharu znaczek z herbem miasta-gospodarza.
Najbardziej nietypowym zlotem był za to ten ubiegłoroczny w Myszkowie. Znajomi pana Bogusława z Gubina, również miłośnicy jednośladów, wzięli ślub. A on wiózł młodą parę do ołtarza rikszą w asyście ponad 500 rowerzystów.
Pamiętny rok 1996
Gdy Rusiewicz opowiada tę przygodę, włosy stają mu dęba. W 1996 roku objechał wszystkie kraje skandynawskie. Oczywiście rowerem. Dojechał nawet tam, gdzie kończy się w Norwegii… Ziemia. W 29 dni przepedałował grubo ponad 3 tys. km.
Wyprawa rozpoczęła się w Poznaniu. Z kolegą wsiedli w samolot do Warszawy. Ze stolicy przelecieli do Sztokholmu. Ale wcześniej LOT zwrócił im pieniądze za bilety. Okazali się pierwszymi pasażerami, którzy na pokład wsiedli z rowerami. I to zaskoczyło linie lotnicze.
Ze Sztokholmu przelecieli do Kiruny. Tam wygody się skończyły. Przez blisko miesiąc podróżowali rowerami i spali w namiotach na zimnych, surowych ziemiach północy. Odwiedzili Finlandię, Szwecję i Norwegię. A do Krosna wrócili przez Danię i Niemcy.
W Dani podróżnicy poczuli nie lada adrenalinę. Rozdzieliła ich duńska policja. A wszystkiemu winne mapy, które otrzymali w ambasadzie. Okazały się przestarzałe i wywiodły rowerzystów na czteropasmową drogę szybkiego ruchu. Tam rowery mają zakaz wstępu. Mundurowi pana Bogusława skierowali na trasę po lewej stronie, jego towarzysza na tę po prawej. Spotkali się dopiero w Polsce. Dotarli tego samego dnia! A komórek wtedy nie było…
150 tysięcy rowerzystów
W tym roku w czerwcu odbył się największy rowerowy zlot na świecie. Pana Bogusława nie mogło zabraknąć. Był jedynym krośnianinem wśród 150 tysięcy cyklistów z całego świata, którzy stawili się w Berlinie. Na zlot pojechał z kolegami z Lubska. Miłośnicy jednośladów spotkali się pod Bramą Brandenbusrką. By mogli przejechać przez miasto, zamknięto nawet autostrady! A jechali dorośli, dzieci i niepełnosprawni. Rowery połączyły pokolenia i przełamały stereotypy.
Minęły dwa tygodnie i 18 czerwca pan Bogusław wybrał się do Nowego Sącza. Był to tygodniowy rajd. W górzystym terenie krośnieński taksówkarz pokonywał na rowerze ponad 50 km dziennie.
Teraz szykuje formę na wrzesień. Najbliższy zlot w Przyjezierzu, w woj. Kujawsko-Pomorskiem. Bo dni bez roweru to dni stracone zdaniem pana Bogusława. Rocznie pokonuje on tysiące kilometrów. W życiu pokonał ich już blisko 100 tys. To tak, jakby dwukrotnie objechał Ziemię wzdłuż równika.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?