Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozczarowanie, bo nie tak miało być w dwóch pierwszych półfinałowych meczach zielonogórskiego Stelmetu

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Łukasz Koszarek mija Damiana Kuliga, ale zarówno jemu jak i jego kolegom ten mecz nie wyszedł
Łukasz Koszarek mija Damiana Kuliga, ale zarówno jemu jak i jego kolegom ten mecz nie wyszedł Fot. Grzegorz Olkowski
Rozczarowanie. Tak można podsumować dwa pierwsze mecze półfinałowe zielonogórskiego Stelmetu. Teraz znacznie bliżej awansu do finału jest Polski Cukier Toruń.

Po piątkowym spotkaniu w którym nasi rywale uzyskali wielką przewagę w pierwszej kwarcie, a potem kontrolowali sytuację, wydawało się, że nasza ekipa już nie pozwoli przeciwnikowi w ciągu kilku minut tak się zdominować, by stracić szansę na sukces. A jednak. Przed czwartą kwartą niedzielnego spotkania prowadziliśmy 59:58 i wyglądaliśmy lepiej od przeciwnika. Niestety, trzy minuty bezradności, chaosu i błędów sprawiły, że cieszyć się mogli przeciwnicy.

To prawda i podkreślają to obserwatorzy tego meczu, że kluczowa była sytuacja na początku czwartej kwarty z trzypunktowa akcją Krzysztofa Sulimy, nerwową reakcją trenera Igora Jovovicia, ,,technikiem” dla niego, kolejnymi punktami Sulimy, potem stratą i znów punktami Polskiego Cukru. Nawet zgadzając się, że decyzje sędziów najpierw o faulu, a potem o ,,techniku” były kontrowersyjne, to z jaką szybkością nasz zespół ,,rozsypał” się było zastanawiające. Po prostu w ciągu dwóch minut rywal z dziecinną łatwością nam odjechał. Ekipa, która ma ambicje odzyskania złotego medalu patrzyła na to i nie potrafiła w żadnej sposób zareagować. Zaskakiwały dziwne decyzje szkoleniowca.

Spory fragment graliśmy bez centra, a skoro tego dnia zawodziliśmy rzutowo (za trzy mieliśmy skuteczność zaledwie na poziomie 16,7 proc., oddaliśmy 18 rzutów z czego zaledwie trzy były celne) gdyby na boisku byli wysocy, to być może udałoby się jakoś odpowiedzieć. Zresztą pytań o dziwne decyzje jest znacznie więcej. Michael Humphrey w pierwszym meczu dał dobrą zmianę, w drugim nie podniósł się z ławki. Gabe DeVoe z wielką energią walczył na początku meczu, ale potem już tylko oglądał kolegów jako rezerwowy ( w sumie zagrał ponad siedem minut). Nie było w naszej ekipie (poza Markelem Starksem) zawodnika, który pokazałby pełnię swoich umiejętności.

Męczyliśmy się nawet wówczas kiedy doganialiśmy i wyprzedzaliśmy rywali. Znów w trudnych momentach nie tworzyliśmy zespołu. A przecież to nie było jedno ze spotkań rundy zasadniczej, kiedy ewentualną porażkę można odrobić w kolejnych meczach, a półfinał i jedna z ostatnich szans by sprawić iż możemy awansować do finału. Wydawało się, że właśnie w takich meczach i trudnych sytuacjach zespół pokaże charakter i udowodni na co go stać. Niestety na razie tego nie zobaczyliśmy.

- Za bardzo chcieliśmy wygrać to indywidualnie - ocenił Michał Sokołowski. - W pewnym momencie nie było zespołowości i gdzieś wypadliśmy z tego rytmu. To poszło w stronę ,,teraz ja będę bohaterem”. - Było za dużo błędów, nawet takich małych, mniej widocznych - dodał kapitan Stelmetu Łukasz Koszarek. - Żeby zwyciężyć na wyjeździe, szczególnie tutaj musimy zagrać na sto procent. Nawet nie chodzi tylko o rzuty, ale mądrość w grze. To są może małe rzeczy, ale jest ich za dużo. Dlatego przegrywamy. Błędy są zawsze, to nieuniknione, ale musimy ich popełniać znacznie mniej.

Trudno nie zgodzić się z opiniami naszych zawodników. Jednak pytanie ciągle pozostaje otwarte. Wiemy jakie błędy popełniamy, wiemy co jest źle, ale powielamy je w kolejnych spotkaniach. Mając w składzie tak doświadczonych zawodników aż żal patrzeć jak dajemy się zdominować rywalom. W play offach miało być nowe otwarcie. Ekipa zapowiadała, że teraz pokaże jak się mobilizować na ważne mecze i na co ją stać. Na razie po dwóch spotkaniach jest wielkie rozczarowanie. Być może nawet nie wynikiem, bo Polski Cukier Toruń to mocny zespół i grał u siebie, ale przebiegiem obu spotkań i stylem w jakim ulegliśmy przeciwnikowi już tak. Oczywiście rywale są bliżsi awansu ale możemy jeszcze wszystko odwrócić. Dwa razy wygrać w Zielonej Górze, a potem trzeci raz w Toruniu. Nadzieja umiera ostatnia. I tego się trzymajmy, bo co nam pozostaje? Trzeci mecz w środę. Do tematu wrócimy.

Zobacz nasz Magazyn Informacyjny:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska