Rozdaliśmy 100 nagród!

Oczywiście popatrzeć na losowanie, które miało bardzo profesjonalną oprawę. I tak od strony prawnej nadzorowała je Magdalena Miernik, która ma specjalne uprawnienia od ministra finansów. Były potrzebne, bo wszystko rozgrywało się według ściśle określonych zasad. Aby wziąć udział w tej części konkursu, trzeba było dostarczyć lub wysłać na adres redakcji 10 kolejnych kuponów drukowanych w "GL". W przypadku tych nadesłanych pocztą liczyła się data stempla pocztowego. Musiał być wbity najpóźniej 16 stycznia. Kupony wysłane po tym dniu będą brane pod uwagę dopiero podczas kolejnego losowania, które odbędzie się w kwietniu.

W piątek kupony 100 szczęśliwców z wielkiej sterty kopert wybierała z zawiązanymi oczami 10-letnia Julia Zaremba.

- To poważne zadanie, ale w ogóle się nie stresuję. Fajnie, że mogę brać w czymś takim udział - cieszyła się dziewczynka. Każdy jej ruch uważnie obserwowali także Czytelnicy "GL", którzy przyszli do redakcji pooglądać, jak przebiega losowanie.

- Ciekawy byłem, jak to przebiega - zdradził Józef Blinkiewicz. - Sam o mieszkanie nie gram, bo szczęścia nie mam, ale żona i owszem. Dlatego ja tylko kupony dostarczałem.

- A ja jestem tu właściwie w imieniu mojego wnuka Przemysława - mówiła Leokadia Malik. - Tylko sponsoruję kupno gazety, a o to mieszkanie to on gra. Przydałoby się chłopakowi, bo studia skończył i byłby na swoim.

- Mieszkanie? Gram, ale bardziej na jakąś mniejszą nagrodę - opowiadał Zbigniew Kwiatkowski. - Zresztą loteria czy nie, gazetę i tak bym kupował, bo mam prenumeratę. Zresztą jak mam nie czytać "Lubuskiej", skoro od 50 lat mieszkam w Zielonej Górze? Pamiętam ją jeszcze z czasów, jak się "Zielonogórską" nazywała…

- Ja też każdy kąt w redakcji znam, bo biorę udział we wszystkich waszych konkursach. Dla zabawy, ale mnóstwo razy coś wygrywałem. Przez osiem lat co tydzień dzięki rozdawanym przez was wejściówkom bywałem na kręgielni - wspominał Zbigniew Dittrich. Oprócz niego w nasze loterie bawią się także członkowie jego rodziny Sławomir i Aleksandra.
- Mieszkanie mamy 100-metrowe, ale kolejne też by się przydało - śmiał się pan Zbigniew. - Wiadomo, od przybytku głowa nie boli…
NAGRODY W LOTERII