Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmawiajmy o pogodzie nie tylko z braku innych tematów

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
Cumulusy przybierają różne kształty. Bywają bardzo... mokre
Cumulusy przybierają różne kształty. Bywają bardzo... mokre pixabay
Rozmowy o pogodzie mają złe konotacje. Ot, to taka gadka-szmatka. Dziś często płacimy za to, że tak rzadko o niej dyskutowaliśmy... Ryszard Krassowski, emerytowany meteorolog z Zielonej Góry mógłby o pogodzie dyskutować godzinami. Także tej przed stu i więcej laty...

Otwieramy okazały karton. Ryszard Krassowski podchodzi do niego jak do skrzyni pełnej skarbów. Tymczasem w środku znajdują się tylko okazałe płachty papieru z tabelami wypełnionymi kolumnami liczb.

- Miał piękny charakter pisma, prawda? - zachwyca się pan Ryszard i bierze do ręki kolejne arkusze…

Aura w tabelkach

„On” to Leopold Samter, przyrodnik, rabin, człowiek wielu talentów. Jednak w tej opowieści najważniejsza jest zapewne jego miłość do… róż. Właśnie w trosce o kwiaty w listopadzie 1877 r. uruchomił w mieście pierwszą stację meteorologiczną. Jego inicjatywę poparł profesor dr Arndt z Biura Statystycznego w Berlinie i dr Wilhelm Julius Forester, dyrektor Obserwatorium Astronomicznego w Berlinie. Pomysłowi gorąco kibicowali również miejscowi winiarze, którym pogoda leżała na sercu.

Zatem 1 listopada 1877 pan Leopold wystawił za okno dzwon z ukrytymi wewnątrz termometrem i barometrem. Dzwon był platformą termometryczną. W pokoju jego domu przy obecnej ul. Moniuszki 1 znalazł się barometr lewarowy, w ogrodzie deszczomierz Mahlamanna. Na wysokim dachu budynku umieszczono wiatromierze. Obserwacje pierwszy zielonogórski meteorolog starannie zapisał właśnie w rozbudowanych tabelach.

- Te specjalne dzienniki odpowiadają ówczesnym standardom, wówczas obowiązywały już zunifikowane przyrządy, sposoby pomiarów - tłumaczy Krassowski. - Ciśnienie, wilgotność, temperatura minimalna i maksymalna. Niestety, niemal wszystkie wartości podawane były w odmiennych od współczesnych jednostkach.

Porozmawiajmy o pogodzie

Ryszard Krassowski, wieloletni emerytowany już szef stacji meteorologicznej w Zielonej Górze, o pogodzie może rozmawiać godzinami i to nie z braku innych tematów. I jak podkreśla, ma szczęście, gdyż w Zielonej Górze dysponuje wspaniałym materiałem do badań nad zmianami klimatu. Niewiele miast może się podobnymi poszczycić. Warszawa od 1779 roku, Gdańsk od 1851, Wrocław 1791. Dane dla Koszalina i kilku innych miast można znaleźć właśnie w materiałach niemieckich. Najstarsze udokumentowane pomiary pogody na ziemiach polskich rozpoczęły się w 1654 roku. Wówczas nasza stolica znalazła się w sieci florentyńskiej obejmującej do 1667 r. 11 stacji w Europie. W Gdańsku profesor gimnazjum akademickiego Michael Christian Hanow prowadził zapisy w latach 1739-1772. Od 1792 do 1825 r. prowadzono pomiary w obserwatorium astronomicznym w Krakowie, założonym przez Jana Śniadeckiego. Jednocześnie od 1791 r. odnotowywano dane na Wieży Matematycznej Uniwersytetu Wrocławskiego.

Czy Samter i inni mogli już robić prognozy?

- Najprawdopodobniej tego nie robił, gdyż do tego potrzebna jest sieć stacji i obserwatorów - tłumaczy pan Ryszard. - Robienie prognozy na podstawie jednego punktu nie ma najmniejszego sensu. Natomiast ten punkt składał się na funkcjonującą już wówczas sieć i na tej podstawie można już było pokusić się o prognozy. Pamiętajmy, że działał już telegraf i była możliwość przekazywania sobie danych. Jednak do lat 50. minionego wieku prognozy opierały się na wartości ciśnienia zgodnie z zasadą, że gdy ciśnienie spada pogoda się psuje.

Jednak ta procedura pozwalała na przewidywanie pogody najwyżej na trzy dni. Później zaczęto już jako podstawę brać masy powietrza i to nie skąd przyszły, ale gdzie się ukształtowały.

Co wynika z tych tabel? Krassowski nie ma wątpliwości. Mamy ocieplenie i powtarza to od kilku dekad. Każdy głos twierdzący inaczej to albo brak wiedzy, wyobraźni lub uleganie sztuczkom rozmaitych lobbystów. Owszem, w Zielonej Górze styczeń 1921 roku miał średnią temperaturę 4,1 stopnia, a 6 lipca 1922 roku termometry wskazywały blisko 37 stopni, ale to były pogodowe ekscesy, które powoli stają się normą. W czerwcu tego roku nie mieliśmy w Zielonej Górze żadnego dnia z temperaturą średnią dobową poniżej 20 stopni. A był jeden ze średnią temperaturą dobową 33,3 stopnia.

Proces przyspieszył?

- Nie przyspieszył, jest inny - dodaje Krassowski. - Pogoda staje się dynamiczna, coraz groźniejsza, mniej przyjazna człowiekowi i temu, co zbudował. Kiedyś zmiany przebiegały bardziej płynne, mieliśmy rozmaite pory przejściowe, przedwiośnie, babie lato… Jednak nie znaczy to, że gwałtownych zjawisk nie było. Trąbę powietrzną przeżyłem już w 1946 r. Ale było to zjawisko lokalne, krótkotrwałe i nie było telewizji oraz dziennikarzy czyhających na sensację. Ludzie o tym nie wiedzieli.

Klimat Polski wykazuje od końca XIX wieku systematyczne tendencje do wzrostu temperatury powietrza ze znaczącym wzrostem od roku 1989. Coraz częściej występują fale upałów, zmieniła się struktura opadów głównie w ciepłej porze roku; opady są bardziej gwałtowne, krótkotrwałe, niszczycielskie powodujące coraz częściej gwałtowne powodzie, a zimą mamy coraz dłuższe suche okresy z niską temperaturą. Jednocześnie zanikają najbardziej pożądane opady poniżej 1 mm na dobę.

- Jestem tym przerażony- kiwa głową Krassowski. - Ostrzegamy już od pewnego czasu, że strategię retencji polegającą na odprowadzaniu wody w obawie przed powodziami powinniśmy zamienić na tę zmierzającą do jej zatrzymania. Tylko porównując półrocze tego i minionego roku już mamy w stosunku do średniej wieloletniej dwuletni deficyt opadów.

Przysłowia do lamusa

Na pytanie o różnice pogody między Zieloną Górą, Lubuskiem a resztą Polski Krassowski tylko się uśmiecha. Cóż, rozmawia z laikiem. A ten przypomina opowieści ludzi, którzy w marcu 1946 roku przyjechali tutaj z Kresów, z Syberii. Było gorąco, a oni zastanawiali się, czy przyjechali do „ciepłych krajów”.

- Nasza część kraju jest pod wpływem klimatu oceanicznego z łagodniejszymi, przynajmniej w teorii, temperaturami, wschodnia część Polski częściej dostaje się pod wpływ kontynentalnych wyżów syberyjskich - tłumaczy meteorolog. - Ale to nie zawsze jest regułą. U nas z reguły jest większa wilgotność i wiatr, co sprawia, że temperatura odczuwalna jest niższa.

Region ma szczęście, gdyż za sprawą dużych akwenów wodnych i rzek jest mniej burzowo, te zjawiska omijają wody. Natomiast nie ma prognozy uniwersalnej. Na przykład Zielona Góra ma klimat charakterystyczny dla tzw. wyżu zielonogórskiego, to raptem pas o szerokości czterech kilometrów i długości 30. To sprawia, że gdy zimą w pobliskiej Nowej Soli pada deszcz, w Winnym Grodzie jest to już często śnieg. A to raptem kilkadziesiąt metrów różnicy w położeniu nad poziomem morza.

Prognoza na miarę

- Stąd możemy mieć często zastrzeżenia do prognoz- mówi Krassowski. - Jednak dzisiejsze są i tak bez porównania precyzyjniejsze od tych prezentowanych w przeszłości. Pamiętam czasy, gdy kiedyś BBC podawało prognozy z dwóch źródeł. Jednym były obserwacje meteorologiczne, a drugim obserwacje… zachowań pająków.

A przysłowia ludowe? Według Krassowskiego możemy je schować do szuflady z napisem „folklor”. Specjalnie posiedział nad kilkoma z porzekadeł, w tym nad mówiącym o Barbarze i lodzie na czele. Sprawdzalność? 50 procent na 50. I jedno może tylko tłumaczyć ludowych meteorologów. Ocieplenie klimatu.

I na zakończenie Krassowski apeluje o pomoc. Jego zdaniem jednym z mankamentów obecnych prognoz jest nieprecyzyjne słownictwo. Jednym z określeń, które go irytują są „deszcze przelotne”.

- Nazwa ta sugeruje, że będziemy mieli do czynienia ze słabym deszczykiem- tłumaczy pan Ryszard. - Tymczasem opady z chmur kłębiastych są zazwyczaj krótkotrwałe, mają charakter lokalny, ale niezwykle intensywne. Na tyle, że potrafi spaść miesięczna norma, a cieki stają się rwącymi strumieniami. Ostatnio w którymś z programów telewizyjnych synoptyk użył określenia „opady konwekcyjne”. Trafne od strony fachowej, ale niewiele powie widzom…

Może ktoś podpowie, jak nazwać taki deszcz?

Uwaga na zmiany klimatu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska