Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozpętała się wafelkowa afera

Janczo Todorow 68 363 44 99 [email protected]
- To jest fragment worka po mleku, w którym znaleziono podejrzane granulki - mówią Janusz Wanatko i Angela Rejman z Magnolii w Lubsku
- To jest fragment worka po mleku, w którym znaleziono podejrzane granulki - mówią Janusz Wanatko i Angela Rejman z Magnolii w Lubsku Janczo Todorow
- Udowodniliśmy, że dla nas najważniejsze jest zdrowie konsumentów, że mogą mieć do nas zaufanie - podkreśla Janusz Wanatko, pełnomocnik zarządu Magnolii w Lubsku.

Pracownik tej firmy w mleku w proszku znalazł podejrzane różowe granulki, które mogły być trutką na szczury. Rozpętała się afera na całą Polskę.

Rano w środę, 16 stycznia pracownik Magnolii otworzył worek z mlekiem w proszku, używanym do produkcji wafelków i rurek waflowych. Spostrzegł dziwne, różowe granulki. Na dodatek w środku znalazł fragment opakowania po... trutce na szczury. Firma wszczęła alarm, wstrzymała produkcję, natychmiast poinformowała sanepid w Żarach. Inspektorzy przyjechali nazajutrz. W kontroli zakładu udział wziął także przedstawiciel OSM Rokitnianka w Szczekocinach (woj. śląskie), producent mleka. Komisyjnie otwarto kilka zaplombowanych worków. W każdym znaleziono różową substancję. Po przesianiu przez sito zawartości czterech worków zebrano 11,2 grama granulek. Przekazano je do badania toksykologicznego. W piątek do Magnolii wkroczył prokurator i zabezpieczył tonę podejrzanego mleka. Potem okazało się, że do zakładu trafiły w sumie trzy tony z tej partii.

- Natychmiast po wykryciu granulek powiadomiliśmy odbiorców naszych produktów - podkreśla Janusz Wanatko, pełnomocnik zarządu Magnolii. - Nasze wyroby kupują duże sieci handlowe nie tylko w kraju. Eksportujemy do Czech, Słowacji, Niemiec i Łotwy. Przekazaliśmy do sanepidu listę słodyczy, do których użyto mleka z tej partii. Wstrzymaliśmy także sprzedaż gotowych produktów, które zawierają ten surowiec.

- Nigdy wcześniej nie mieliśmy podobnych przypadków - zapewnia Angela Rajman, pełnomocnik zarządu Magnolii do spraw jakości. - W naszej firmie obowiązuje europejski system jakości. Najważniejsze dla nas jest bezpieczeństwo ludzi. Nie tylko wycofaliśmy podejrzane mleko, ale też zdezynfekowaliśmy halę produkcyjną. Zaraz po tym, za zgodą sanepidu, rozpoczęliśmy produkcję, używając mleka od innego producenta.

Mleko w ośmiu firmach

W sobotę wiadomość o wykryciu granulek pojawiła się na stronie internetowej Głównego Inspektoratu Sanitarnego wraz z wykazem wyrobów, do których użyto mleka z podejrzanej partii. I radą, żeby zakupione produkty zwrócić sprzedawcy albo wyrzucić. Magnolia zareagowała błyskawicznie. W niedzielę prezes Jörg Stenger zamieścił na stronie internetowej firmy obszerne oświadczenie. Podkreślił, że potencjalne zagrożenie wiąże się jedynie z tymi partiami słodyczy, o których informuje GIS. "Zapewniamy, że wszystkie pozostałe wyroby wyprodukowane przez naszą spółkę są całkowicie bezpieczne, wolne od jakichkolwiek zanieczyszczeń i zagrożeń" - dodał. W poniedziałek GIS opublikował listę kolejnych odbiorców mleka, która w środę została zweryfikowana. Aktualnie, oprócz Magnolii, na wykazie widnieje pięciu producentów: Elcal z Białej Rawskiej (woj. łódzkie), Jawor z Ełku, Wiepol z Sierpca (woj. mazowieckie), Jago z Bydgoszczy i Esta z Rudzenka (woj. mazowieckie).

Podejrzane mleko z Rokitnianki trafiło do odbiorców przez pośrednika, którym jest Janex we Włocławku. - Cały ten szum jest ze szkodą dla producentów i konsumentów. Niektóre media obarczają nas winą za to, że w mleku pojawiły się granulki. Tymczasem zakup i sprzedaż tego produktu odbywa się w oryginalnych, szczelnie zamkniętych workach, u nas nie jest przepakowywany. Nie ma więc możliwości, żeby ta substancja dostała się do mleka u nas - przekonuje Małgorzata Pomian, dyrektor handlowy firmy Janex.

Jeśli nawet okaże się, że w mleku była trutka na szczury, to jej ilość nie powinna stanowić zagrożenia dla ludzi

Ze wstępnych ustaleń wynika, że do producentów trafiło prawie dziesięć ton mleka z partii, w której znaleziono zanieczyszczenia. Do chwili zamknięcia tego wydania gazety nie były znane wyniki analizy różowych granulek. Początkowo sprawę prowadziła prokuratura w Żarach, ale we wtorek akta zostały przekazane śledczym z Myszkowa (woj. śląskie). - Mogę jedynie potwierdzić, że akta dotarły do myszkowskiej prokuratury. Więcej informacji na razie nie mogę udzielić - ucina Tomasz Ozimek, rzecznik prokuratury w Częstochowie.

Straty są nieuniknione

- Moim zdaniem nie jest możliwe, aby ta substancja dostała się do mleka w sposób przypadkowy - mówi Jan Bondar, rzecznik GIS. Zaznacza, że całą partię mleka i słodycze, które zostały z niego wyprodukowane, trzeba będzie zniszczyć. - Nieważne, czy granulki były tylko w kilku workach, czy w kilkunastu. Złamana została zasada, że w żywności nie mogą znajdować się żadne zanieczyszczenia. Producenci będą musieli przedstawić protokoły z utylizacji mleka i wyrobów. Jest oczywiste, że poniosą z tego tytułu straty - nie ukrywa.

- Będziemy domagali się zadośćuczynienia od producenta mleka - zapowiada Angela Rajman z Magnolii.

Tymczasem w Rokitniance produkcja toczy się normalnie. Nikt ze spółdzielni nie chciał jednak z nami rozmawiać. Otrzymaliśmy tylko oświadczenie zarządu, w którym czytamy m.in., że kontrole nie potwierdziły, że ujawnione w Magnolii substancje dostały się do mleka w zakładzie produkcyjnym w mleczarni. Zakwestionowane mleko zostało wyprodukowane w lipcu 2012 i od razu wysłane do Włocławka. W oświadczeniu jest też zapewnienie, że wyroby spółdzielni są bezpieczne dla konsumentów i można je spożywać bez obaw.

Czy zamieszanie wokół podejrzanego mleka wpłynie na kondycję Magnolii? - Wierzymy, że zaufanie klientów po tym zdarzeniu wzrośnie. Udowodniliśmy, że dla nas najważniejsze jest zdrowie konsumentów, że mogą mieć do nas zaufanie. Nasz zakład zatrudnia 300 pracowników, jest wśród największych w mieście, więc nie możemy dopuścić, żeby jego pozycja została zachwiana - stwierdza Janusz Wanatko.

Jan Bondar przekonuje, że afera z mlekiem to nic nadzwyczajnego. W Europie notuje się ponad 500 przypadków rocznie, kiedy trzeba wycofać podejrzaną żywność.

Ludzie to doceniają

Z Magnolii wychodzi młoda kobieta. - Wiem, co się stało. Ale to my to wykryliśmy i ludzie to doceniają. Nic nie grozi naszej firmie, nie boimy się, że stracimy pracę - mówi.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska