Rok temu mieszkańcy Dzietrzychowic zaalarmowali stowarzyszenie Inicjatywa dla Zwierząt z Zielonej Góry, że w przytulisku gminnym źle się dzieje.
Pracownik Zakładu Gospodarki Komunalnej miał zaglądać do psów sporadycznie. Zwierzęta miały być głodne, a woda w miskach zamarznięta.
O wspólną interwencję poprosili nas członkowie stowarzyszenia. Razem z Aleksandrą Niewiadomską z Inicjatywy dla Zwierząt wybraliśmy się do Dzietrzychowic. Relacje mieszkańców się potwierdziły. W bardzo skromnych boksach było pięć psiaków. W niektórych po dwa. Podłoga kojców była usłana odchodami, a z tyłu, za klatkami była cała, śmierdząca hałda.
Poprosiliśmy o interwencję wójta gminy Żagań Tomasza Niesłuchowskiego, który zadeklarował, że dopilnuje, aby teren został uprzątnięty, a zwierzaki miały dobre warunki.
Ponowna kontrola
- Byliśmy tu kilka miesięcy temu i zostaliśmy wezwani ponownie - stwierdza A. Niewiadomska. - Tym razem postanowiliśmy podjąć kontrolę z powiatowym lekarzem weterynarii.
- Nie wiedziałem, że ktoś ma przyjechać - stwierdza Czesław Pirga, który opiekuje się gminnym przytuliskiem.
Pojawiło się dwóch inspektorów z IdZ, dwoje pracowników Inspekcji Weterynaryjnej oraz dwie panie z Urzędu Gminy. Podniecony Misiek szczekał z radością, bo dawno nie widział przed swoją klatką tylu ludzi. Był jednocześnie onieśmielony, bo nie zdecydował się na opuszczenie kojca, mimo zachęt opiekuna i społecznych inspektorów.
Został tylko Misiek
Właściwie to nie było czego kontrolować, bo w całym przytulisku był tylko jeden pies. - Jego też wkrótce nie będzie - nadmienia Cz. Pirga. - Jest miły i łagodny, może też przebywać z dziećmi. Zostanie zabrany do szkoły w Bukowinie Bobrzańskiej.
Przedstawiciele Inspekcji Weterynaryjnej stwierdzili, że nie widzą większych problemów, bo warunki, w jakich przebywa pies są poprawne. Budy są osłonięte od deszczu i wiatru, a wewnątrz jest sucha słoma.
Jednak zastrzeżenia miała A. Niewiadomska, która wskazała, że odchody nadal leżą pod boksami dla zwierząt. Do tego okazało się, że gmina nie wie, co się dzieje z psami, które opuszczają przytulisko. Jeśli idą do adopcji, to nie wiadomo do kogo i nikt nie sprawdza, co się dalej z nimi dzieje. Inspektorzy weterynarii zapowiedzieli kontrolę dokumentów w gminie. - Tak faktycznie, to my nie mamy przytuliska - tłumaczy Elżbieta Jeziorska z UG. - Psy przebywają tutaj tylko przez kilka dni, Często nie są bezdomne i odbierają je ich właściciele. Jeśli nikt się po nie zgłasza, to trafiają do schroniska w Żarach, z którym mamy umowę.
Miastowi podrzucają swoje zwierzaki
- Ja tu w Dzietrzychowicach znam każdego psa - zaznacza Cz. Pirga. - Niektórzy mają po dwa, trzy. Ale bezdomnych niema. To ludzie z miasta przyjeżdżają i zostawiają nam swoje zwierzaki. Wyrzucają je z jadących samochodów, czy też przywiązują do drzew w głębi lasu, skazując je na powolną śmierć. Ja sam mam takiego przybłędę, którego znalazłem w lesie i zabrałem do domu, bo było mi go żal.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?