Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruiny kościoła farnego w Gubinie przestaną straszyć

Leszek Kalinowski 68 324 88 36 [email protected]
Gubińska fara nie stanowi już zagrożenia dla mieszkańców i turystów, można ją zwiedzać także wewnątrz
Gubińska fara nie stanowi już zagrożenia dla mieszkańców i turystów, można ją zwiedzać także wewnątrz fot. Tomasz Gawałkiewicz
Trwa odbudowa największej w województwie świątyni. Jednak wśród niektórych mieszkańców budzi ona kontrowersje. Ich zdaniem fundacja, zajmująca się pracami, wydaje nie wiadomo ile i nie wiadomo na co.

Do naszej redakcji przyszły listy od ,,zaniepokojonych gubinian". Uważają, że burmistrz Bartłomiej Bartczak za dużo uwagi poświęca farze. Najpierw sam działał w fundacji, potem jego brat. Nie wiadomo, ile pieniędzy przekazało miasto na działania fundacji i co z tego wynikło. Nigdzie się tego nie można dowiedzieć.

Z uwagami tymi burmistrz absolutnie się nie zgadza. Bo większość funduszy pochodzi z unijnych i ministerialnych źródeł a nie miejskiej kasy. Poza tym co roku fundacja się dokładnie rozlicza, na co przekazano pieniądze. Informuje o tym na stronie internetowej, a także w lokalnych ,,Wiadomościach Gubińskich".
- Na bieżąco o pozyskanych pieniądzach i ich przeznaczeniu informuje także ,,Gazeta Lubuska" - dodaje burmistrz.

A przypomnijmy, że kościół farny przez lata stał i niszczał. Od czasów II wojny światowej świątynią nikt się nie zajął, wyjąwszy lata 70., kiedy to zabezpieczono ruinę, bo zagrażała bezpieczeństwu mieszkańców. Przez lata dawna świątynia coraz bardziej niszczała. Wewnątrz rosły drzewa, podobnie na koronie i murach. Z góry spadały cegły. W końcu znalazła się grupa młodych gubinian, którzy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Bartłomiej Bartczak, Leszek Ochotny i Marcin Gierstun stanowili trzon grupy, która na czele z ks. Zbigniewem Samociakiem założyła Fundację Fara Gubińska - Centrum Spotkań Polsko-Niemieckich.

Do fundacji przystąpiło miasto, czyli ówczesny burmistrz Lech Kiertyczak i przedsiębiorcy: Andrzej Horoszkiewicz z Gubina i Peter Dreissig z Guben. Od początku w ratowanie fary angażują się Niemcy, przede wszystkim Guinter Quiel, także jeden z założycieli fundacji.
Wówczas mieszkańcy cieszyli się, że po tylu latach wreszcie coś się z farą ruszyło. Dziś niektórzy uważają, że za bardzo… Bo obecny burmistrz był prezesem fundacji, a kiedy wygrał wybory w zarządzie zastąpił go brat Jakub, radny miejski.

Zdaniem autorów listu do redakcji, rodzinne powiązania, brak jasnych informacji na temat pozyskiwanych i wydawanych pieniędzy może budzić podejrzenia…
- Zabezpieczenie ruin, w miarę możliwości ich odbudowa to nakaz wojewódzkiego konserwatora zabytków - mówi burmistrz Bartczak. - Pieniądze na odbudowę kościoła farnego pochodzą głównie z funduszy unijnych, dotacji ministerstwa kultury, darowizn… Jeśli miasto przeznaczało pieniądze, to tylko na prace budowlane.

W sumie w latach 2005-2008 roboty w farze kosztowały 2,1 mln zł. I tak w 2005 roku wydano tylko 12 tys. zł na inwentaryzację alpinistyczną. Rok później - 307, 5 tys. zł. A dokładniej mówiąc - 290 tys. zł na rekonstrukcję kopuły, latarni i hełmu wieży (152 tys. zł od lubuskiego konserwatora zabytków), 70 tys. zł z gminy Gubin, opinia techniczna stanu wieży kosztowała 3 tys. zł, podobnie opinia techniczna korpusu, a także badania pionowości filarów, ścian zewnętrznych. Nieco więcej, bo 5 tys. zł, wydano na badania geotechniczne podłoża gruntowego fary.

Przebudowa ogrodzenia zabezpieczającego kosztowała natomiast 3,5 tys. zł. W roku 2007 wydano aż 1,1 mln zł. Inwentaryzacja korony murów i sklepień ceglanych wyniosła 50 tys. zł, z czego 37,5 tys. zł pochodziło z funduszy unijnych. 80 tys. zł fundacja przeznaczyła na odgruzowanie wieży, zakrystii i korpusu fary. Blisko 100 tys. zł dało miasto na kolejne zadanie, czyli wykonanie płaszcza stabilizacyjnego kopuły wieży, wykonanie instalacji odgromowej.

Roboty zabezpieczające korony murów zewnętrznych korpusu to wydatek 890 tys. zł, z czego 700 tys. zł dało ministerstwo kultury i dziedzictwa narodowego, a 100 tys. zł - miasto. Na badania epigraficzne (6 tys. zł) dotację 4,5 tys. zł dała Unia Europejska, podobnie na kwerendę historyczną (12 tys. zł) - 9 tys. zł to unijne pieniądze. W ubiegłym roku na odbudowę kościoła przeznaczono 678 tys. zł. I tak na rozpoznanie archeologiczne georadarem wydano 9,7 tys. zł, na roboty zabezpieczające arkady wewnętrzne korpusu - 599 tys. zł, z czego 500 tys. zł to fundusze ministerstwa kultury, a 40 tys. zł pieniądze z kasy miejskiej. Za badania architektoniczne (48,8 tys. zł) i ekspertyzę techniczną ruin (19 tys. zł) zapłaciła lubuska konserwator zabytków.

Jak mówią byli członkowie zarządu i obecna prezes fundacji Gabriela Łuc-Bardzik - nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie zaangażowanie wielu osób, gdyby nie darowizny przekazywane przez mieszkańców obu miast nad Nysą. Samo odgruzowywanie to 2,5 tony wywiezionych z fary zanieczyszczeń.
Jak czytamy w liście, radni Jakub Bartczak i Leszek Ochotny, powinni stracić mandat, bo działają w fundacji, która prowadzi działalność gospodarczą na miejskim mieniu. A to zgodnie zobowiązującym prawem jest zabronione.

- To smutne, co się teraz dzieje. Trwa nagonka na radnych. Niektórzy piszą anonimowe donosy do mediów, do wojewody. Szkoda, że nie mają odwagi się pod tymi pismami podpisać - zauważa burmistrz. - Wiadomo byłoby, kogo można pozwać do sądu o naruszenie dóbr osobistych. Radni się angażują, chcą jak najwięcej zrobić dla miasta i jego mieszkańców, nawiązują kontakty, ściągają do nas unijne pieniądze… I zamiast wdzięczności opluwa się ich. Tak jest także w innych miastach. Czyżby więc najlepszy radny to taki, który nic nie robi?

Zdaniem burmistrza, gubińscy radni mogą być spokojni o swoje mandaty.
- Fundacja nie prowadziła działalności gospodarczej, więc wymieniane osoby mogły zasiadać w zarządzie. Mamy opinię prawną na ten temat - dodaje gospodarz miasta. I zwraca uwagę na to, że dziś już radni nie są w zarządzie fundacji, zajmującej się odbudową kościoła farnego.

Emeryt Franciszek Nowaczyk uważa, że ataki na burmistrza związane są ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi. Jego zdaniem, w mieście wiele się zmieniło. Nie można więc burmistrzowi zarzucić, że nic nie robi, dlatego szuka się innych haczyków. A tak naprawdę, to gdyby nie jego działania, fara nadal stanowiłaby zagrożenie dla mieszkańców i turystów.

On cieszy się, że następne pokolenia będą inaczej patrzeć na to miejsce. Jako symbol współpracy, tworzenia, a nie burzenia...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska