- Kilka lat temu był pan na świeczniku, media rozpisywały się o kolejnych akcjach, miał pan swój program w telewizji. Potem kilka lat ciszy. Nie brakowało panu tego szumu?
- Ja o tym nie myślę. Jestem normalnym człowiekiem. Wcześniej żyłem swobodnie, jak chciałem, na pełnym luzie. Robiłem swoją robotę, która za każdym razem była sukcesem - nagrywanie filmów w TVN, zatrzymania, akcja, gleba, film, impreza, gorzała, dziewczyny i tak cały czas. W pewnym momencie zmieniłem swój styl życia na bardziej porządny. W tej chwili jestem z jedną kobietą i jest mi z tym dobrze.
- Dlaczego pan w ogóle zajął się zatem sprawą małej Magdy z Sosnowca?
- Dlatego, że zadzwonił do mnie adwokat Bartka [ojciec dziewczynki - przyp. red.], który poprosił o pomoc. Powiedziałem, że nie ma najmniejszego problemu. Zapytał, czy to będą duże koszty, a ja odpowiedziałem, że nie będzie w ogóle, bo wiemy, że to nie jest bogata rodzina . Pojechaliśmy na miejsce, zobaczyliśmy, jak mieszkają i uznałem, że trzeba pomóc.
Więcej w sobotnio-niedzielnym Magazynie "GL"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?