O tym, że coś się stało z największym akwarium w nowej Palmiarni, ujawnili niedawno radni. Eleonora Szymkowiak w swoim stylu określiła to tak: - Podobno to akwarium kosztowało 130 tysięcy złotych, a już jest pęknięte. Rybki sobie w piwnicy pływają. Podobno w nienajgorszych warunkach, ale do piwnicy to można sztuczne rybki kupić...
A Kazimierz Łatwiński domagał się od prezydenta informacji, "kiedy zostanie naprawione, wyłączone obecnie z użytkowania, akwarium". Sprawdziliśmy to wczoraj. Największy zbiornik w miejskiej restauracji był już napełniony wodą i rybki w nim pływały. - Fajne, kolorowe. Głupio, jakby ich tutaj nie było - mówił Damian Pawłowski, którego zastaliśmy w restauracji.
Nie ma jednak gwarancji, że rybki tam zostaną na długo. Bo problem jednak jest. Jaki?
Jak piszą urzędnicy magistratu: "Lokalizacja akwarium o pojemności 10.000 litrów w miejscu, gdzie następują największe naprężenia związane z pracą elementów budowy (...) spowodowała, że w wyniku naprężeń gruntu szkło pękło." Koszt wymiany takiego szkła to ponad 7.000 zł plus robocizna. A ani wykonawca budynku, ani wykonawca akwarium nie zamierzają refundować tych kosztów. Bo żaden ekspert nie napisał, że to wina któregoś z nich.
Mirosław Dutkiewicz, szef Palmiarni opowiada to tak: - Gdy pękło akwarium, sprawdziliśmy, czy nikt czasami się do tego nie przyłożył. Ale taka osoba musiałby wejść do akwarium i od środka walić w szkło ogromnym kamieniem z dużą siłą. Nie ma mowy, żebyśmy czegoś takiego nie zauważyli. Wezwany ekspert uznał też za przyczynę uszkodzeń naprężenia. My swoją drogą poprosiliśmy o opinię znajomego, który zna się na szkle lotniczym. Ma podobne podejrzenia.
Akwarium jest w nowej części budynku, być może osiadł tam grunt, a podest pod rybkami wcale nie jest taki mocny. Może dlatego nikt nie daje gwarancji, że szyba znowu nie pęknie. I być może 10.000 litrów wody trafi na podłogę restauracji. Na razie do takiej tragedii nie doszło, bo wodę spuszczono od razu po odkryciu uszkodzeń.
- Ponieważ koszt wymiany szyby jest ogromny, szukaliśmy sposobu na jej naprawienie - opowiada M. Dutkiewicz. - Posmarowaliśmy ją specjalnym klejem zdobytym w kopalni w Lubinie, by spoić szkło. Udało się i napełniliśmy akwarium wodą. Od niedawna rybki znów w nim pływają.
A co przez ten czas działo się biednymi karpiami i leszczami? - Te większe sztuki przenieśliśmy do innych zbiorników, a te mniejsze pływały w basenie pożyczonym od strażaków - opowiada M. Dustkiewicz. I zapewnia, że źle nie miały. Dużo trudniej było pracownikom Palmiarni patrzeć na zawiedzione miny dzieci, które codziennie przychodziły popatrzeć na rybki, a tu nic z tego...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?