Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Kneć powinien przestać być sekretarzem miasta

Zbigniew Borek
Aby uniknąć skazania, Ryszard Kneć i jego obrońca Artur Wiśniewski wykorzystali możliwości wszystkie i... jeszcze kilka. Dla mecenasa to po prostu praca, ale sekretarz pokazał, że najważniejsze dla niego są pozory.
Aby uniknąć skazania, Ryszard Kneć i jego obrońca Artur Wiśniewski wykorzystali możliwości wszystkie i... jeszcze kilka. Dla mecenasa to po prostu praca, ale sekretarz pokazał, że najważniejsze dla niego są pozory. Fot. Zbigniew Borek
Gdyby w Gorzowie obowiązywały standardy etyczne, do czasu wyjaśnienia sprawy kierowania samochodem po alkoholu Ryszard Kneć byłby zawieszony.

U nas jednak nie zawieszono w pracy nawet urzędników zamieszanych w aferę budowlaną. Kto miałby to zrobić, skoro oskarżony jest w niej i prezydent, a Rada Miasta też ma swoje za uszami?

Udawanie Greka

Policja zatrzymała Knecia 15 grudnia wieczorem, kiedy skrzyżowanie ul. Roosevelta z Kazimierza Wielkiego przejechał na pomarańczowym świetle. W wydychanym powietrzu miał 0,28 promila.

Pisałem wtedy: "Wolałbym, żeby jeden z najważniejszych ludzi w moim mieście nie jeździł po ulicach po alkoholu, a jeśli już wpadł, to żeby nie robił ze mnie idioty.

Wolałbym, żeby Kneć zachował się jak mężczyzna i powiedział np. tak: - Remontuję mieszkanie, wypiłem przy tym piwko, a potem zabrakło mi papieru ściernego. Wyskoczyłem do Castoramy po papier, a że piłem piwko, w ferworze remontu zapomniałem. Przepraszam.

Sorry, panie sekretarzu, ale toniku z lecytyną nie kupuję (…). Jeśli Ryszard Kneć zdecyduje się brnąć w opary spirytusu, będzie musiał to powtórzyć jeszcze kilka razy, m.in. przed sądem, najpewniej w świetle jupiterów. Apeluję więc: panie sekretarzu, proszę odpuścić. Niech pan z nas w ten sposób nie żartuje".

Kneć poszedł w zaparte. W zeszłotygodniowy piątek został skazany.

Ciemny lud tego nie kupuje

Przyjrzyjmy się, jak próbował się wykpić. Nazajutrz po zatrzymaniu tłumaczył naszemu reporterowi: - Mam przesłanki, by podejrzewać, że powietrze w aucie było zaburzone. Czyściłem meble, używam do tego 99-procentowego spirytusu. Podejrzewam, że się nawdychałem.

- To krótko: pił pan alkohol? - pytał reporter.
- Nie piłem alkoholu, ale zażyłem specyfik farmaceutyczny z lecytyną.

Dopiero po dziewięciu miesiącach procesu określił, że tego specyfiku wypił niemal 200 g! - Mężczyzna może tyle wypić, w kulturze Wschodu pije się stakanami - mówił na rozprawie.

Dopuszczalna dawka Vita Buerlecithine (Kneć przyniósł do sądu jej opakowanie) to 3x20 g na dobę. Kneć wypił rzekomo prawie dwie setki w ciągu kwadransa! Znacie kogoś, kto zrobiłby coś tak niemądrego? A nawet gdyby, to czy ten ktoś nie powiedziałby tego policjantom już podczas zatrzymania?

My już w grudniu wyliczyliśmy, że aby osiągnąć na alkoteście taki wynik jak Kneć, trzeba wypić 175 ml lecytyny. Dlaczego on przyznał się do tego dopiero po dziewięciu miesiącach? Naprawdę liczył, że "ciemny lud to kupi"?

Chwytał się brzytwy

Moim zdaniem Kneć był jak tonący, który brzytwy się chwyta. Oprócz spirytusu i lecytyny, pojawiło się przecież również "piwko do obiadu".

Jak to nie pomagało, adwokat chciał obalić wynik badania na alkomacie, bo do protokołu zatrzymania Knecia nie dołączono wydruku pomiaru. - To, że mój klient podpisał protokół, nie znaczy, że się z tym zgodził - przekonywał zawile mec. Artur Wiśniewski.

I dalej: - W tej sytuacji jedynym wiarygodnym dowodem jest wynik badania krwi, który wynosił 0,1 promila, czyli mieścił się w normie.

Czym płukać usta

Wypowiedziami z tej sprawy można by obdzielić niejeden kabaret. - Lecytyna naprawdę pomaga mi w koncentracji - mówił sekretarz, gdy sędzia Beata Wolska dociekała, dlaczego wypił jej aż taką dawkę.

Kiedy przekonywał, że nie wiedział o 16-procentowej zawartości alkoholu, Wolska nie wytrzymała: - Człowiek z wyższym wykształceniem powinien czytać informacje na specyfikach, które zażywa - klarowała. A Kneć na to: - Wysoki sądzie, teraz już czytam wszystkie informacje o leku zanim go zażyję.

Sędzia z całą powagą skomentowała też, że gdyby chcieć trzymać się tego, czego od badania na alkomacie oczekuje Kneć, trzeba by każdego zatrzymanego kierowcę: zważyć, zmierzyć, ustalić prędkość jego oddechu, potem sporządzić notatkę o tym, co pił, jadł i kiedy oraz jaką miał temperaturę w czasie badania. Trzeba by też sprawdzić, czy i kiedy wykonywał pracę ze środkami na bazie alkoholu oraz wiedzieć, kiedy mył ręce i twarz. Idealne badanie powinno też przewidywać płukanie ust zatrzymanego.

- Pytanie tylko, czym miałoby się je płukać - mówiła Wolska. - Spirytusem - przeszło przez ławkę dziennikarzy. Policjanci powinni także wziąć pod uwagę temperaturę otoczenia, a ponieważ zmienia się ona w zależności od miejsca, musieliby brać pod uwagę m.in. zabudowę i zalesienie terenu...

Sekretarz chciał koniecznie uprawdopodobnić "winę" lecytyny, bo - jak mówił - odbiór społeczny będzie inny. Wywalczył dopuszczenie niezwykłego dowodu: eksperymentu, w którym wypił tą absurdalną ilość ziołowego specyfiku. Nie pomogło. Sąd jednak potraktował go łagodnie, bo tak trzeba ocenić 750 zł grzywny i utratę prawa jazdy na rok.

Radni w kuluarach od dawna dworują sobie, że po sesji idą "na lecytynkę", a Kneć przez cały proces urzędował jakby nigdy nic. Był i pozostaje zwierzchnikiem około 400 urzędników, którym cierpliwie udowadniał, że można stracić twarz, byle zachować pozory.

Oczywista oczywistość

Gdyby w Gorzowie były normalne standardy etyczne, do czasu wyjaśnienia sprawy byłby zawieszony w obowiązkach. Wcześniej nie zawieszono jednak przecież w pracy nawet urzędników zamieszanych w aferę budowlaną. Kto miałby ich zawiesić, skoro oskarżony jest w niej również prezydent Tadeusz Jędrzejczak, a Rada Miasta też ma swoje za uszami?

Radni nie zdobyli się na otwartą krytykę dwuznacznej postawy moralnej Arkadiusza Marcinkiewicza w sprawie Kopernika (radny sprzątnął miastu to kino sprzed nosa). Mimo prokuratorskich zarzutów, długo nie mogli doprowadzić do odwołania szefa rady Roberta Surowca. Dziś prezydent zastanawia się, czy ukarać sekretarza dyscyplinarnie.

Moim zdaniem Kneć w trakcie procesu dowiódł, że albo sam jest - przepraszam - głupi, albo nas, gorzowian, ma za głupców. W obu przypadkach powinien przestać być sekretarzem miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska