Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Saprun: Jestem specjalistą od ciepła

Dorota Nyk
Ryszard Saprun w tym roku dostał Medal Honorowy Miasta Głogowa. - Zupełnie się nie spodziewałem - mówi.
Ryszard Saprun w tym roku dostał Medal Honorowy Miasta Głogowa. - Zupełnie się nie spodziewałem - mówi. Dorota Nyk
Ryszard Saprun w sobotę odbierał medal od prezydenta Głogowa, a wczoraj w szpitalu we Wrocławiu przechodził kolejną operację. Gdyby nie wypadek samochodowy w czerwcu 1,5 roku temu, to wiele by jeszcze mógł dla tego miasta zrobić.

W niedzielę na koncercie noworocznym dostał od Jana Zubowskiego (razem ze stowarzyszeniem Szansa) Medal Honorowy Miasta Głogowa za długotrwałą działalność społeczną i zaangażowanie w rozwiązywanie najważniejszych spraw społeczności lokalnej oraz autentyczną troskę o dobro mieszkańców.

- Byłem zaskoczony. Gdzie ja myślałem o medalu, kiedy od półtora roku praktycznie nie jestem aktywny? Bardzo się cieszę, że mnie prezydent tak wyróżnił - powiedział. Dostał także "zaległy" medal z okazji 1000 - lecia miasta, którego nie mógł odebrać przez chorobę.

We wtorek pojechał do szpitala do Wrocławia, w środę miał operację. - Będą mi wyciągali różne wzmocnienia, które mam w obu podudziach, w biodrze, w barku. Boję się, bo choć przeszedłem już trzy operacje, to szpital to przecież nic przyjemnego - powiedział. - Wiercili mnie już, cięli, stukali. Przy części operacji wszystko słyszałem. Tylko połamane żebra i rzepka kolanowa same się zrosły.
Saprun jest jednym z najbardziej aktywnych głogowian i pewnie kiedy wszystko już mu się zagoi, nie spocznie na laurach. W 1980 roku zakładał Solidarność w Zakładzie Energetyki Cieplnej, a potem był przewodniczącym oddziału i wiceprzewodniczącym związku w całym WPEC. Był przez jedną kadencję radnym miejskim, a przez jedną powiatowym. Przez lata swojej pracy zawodowej zajmował się ogrzewaniem naszego miasta.

- Przyjechałem do Głogowa w 1949 roku. Cała moja rodzina jest ze Lwowa - opowiada o sobie. - Mój tato jako 26-latek zginął we Lwowie w akcji AK. Mama ze swoimi rodzicami i ze mną przyjechała do Polski. W Głogowie mieszkała siostra mojego dziadka, na ul. Gustawa Morcinka. Po wojennej zawierusze odszukaliśmy rodzinę - znalazła się także we Wrocławiu, w Gliwicach, Zielonej Górze, a moja babcia ze strony ojca znalazła się dopiero w latach 70., okazało się, że została we Lwowie.

Saprun zamieszkał z rodziną na ul. Długiej, gdzie stała częściowo zburzona kamienica, w późniejszych latach zwana Pekinem. W latach 50. przeprowadzili się do czworoboku, wtedy odremontowanego dla pracowników przez stocznię. Pierwszą pracę dostał oczywiście w tworzącym się wtedy ciepłownictwie. Było to Poznańskie Przedsiębiorstwo Instalacji Przemysłowych - montujące rurociągi centralnego ogrzewania, budujące głogowskie kotłownie i sieci cieplne.

Pracował potem także w miejskim zarządzie budynków mieszkalnych - był kierownikiem wydziału kotłowni w Zakładzie Gospodarki Cieplnej. W 1975 roku zakład został wyodrębniony i powstało Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej. Głogów najpierw podlegał pod Zieloną Górę, a potem pod Legnicę. Kiedy w zeszłym roku Ryszard Saprun odchodził na emeryturę, jako kierownik wydziału eksploatacji sieci, czyli głogowskiego ZEC - WPEC był już własnością lubińskiej spółki Energetyka należącej do grupy kapitałowej KGHM.

- Ogrzewałem Głogów przez lata - mówi. I przyznaje, że sprawami ciepłownictwa jeszcze do dziś dnia żyje. - Niestety, wypadek samochodowy, który przeszedłem, ograniczył moją sprawność ruchową. Być może po tej operacji wreszcie wrócę do sił - mówi.

Prezydent Zubowski wręczając mu medal, wspomniał, że ma on duszę lwowiaka. - Po wojnie wiele razy byłem we Lwowie - przyznaje. - Pierwszy raz w 1977 roku, kiedy odnaleźliśmy tam moją babcię. Potem jeździliśmy do niej co roku, byłem tam nawet w stanie wojennym. Babcia ze strony mamy, która przyjechała z nami do Głogowa, do końca życia pamiętała wszystkie lwowskie ulice, potrafiła je recytować z zamkniętymi oczami. Bardzo długo u nas w przedpokoju stał taki wózek do przeprowadzek, który mój tato zrobił w stoczni, bo myśleliśmy, że wrócimy do Lwowa.

Jego rodzina we Lwowie mieszkała przy ul. Prostej 22. Ma kontakt z ludźmi, którzy tam dziś mieszkają, wysyłają sobie kartki na święta. Drugą kartkę posyła zawsze na ul. Aralską, gdzie mieszkała jego babcia. Opowiada także ciekawą historię z Niemcem, z którym koresponduje od dziesięciu lat.

- Kiedy oddawano ratusz po remoncie, do Głogowa przyjechała grupa Niemców. Byłem akurat w domu, kiedy przyszedł sąsiad i powiedział, że jest tu jeden Niemiec i szuka miejsca, w którym kiedyś mieszkał. Wsiadłem w samochód i pojechaliśmy - opowiada. - Znaleźliśmy to miejsce, oczywiście kamienicy już dawno nie było. Od tamtego czasu regularnie ze sobą korespondujemy. On się nawet nauczył polskiego. Ja mu wysyłam książki o Głogowie, a jemu się nasze miasto bardzo podoba

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska