Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Szcząchor: - Pacjenci nas doceniają, rośnie zaufanie do naszej firmy

Daria Śliwińska-Pawlak 68 324 88 77 [email protected]
Ryszard Szcząchor został Menedżerem Roku 2010 w ochronie zdrowia w kategorii niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej. Dwa lata temu zajął czwarte miejsce w tym samym prestiżowym konkursie wydawnictwa medycznego Termedia.
Ryszard Szcząchor został Menedżerem Roku 2010 w ochronie zdrowia w kategorii niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej. Dwa lata temu zajął czwarte miejsce w tym samym prestiżowym konkursie wydawnictwa medycznego Termedia. fot. Paweł Janczaruk
- Sukces szefa to jednocześnie sukces całej firmy. Nawet najwybitniejsza jednostka nie mogłaby go osiągnąć, gdyby nie miała dobrze zorganizowanego zespołu - mówi Ryszard Szcząchor, dyrektor i właściciel Centrum Medycznego Aldemed w Zielonej Górze.

- Powiedział pan kiedyś naszej gazecie, że zamiast siedzieć w domu i spijać miód z tego, co ma, woli rozwijać centrum. Dziś przy Sulechowskiej stoi nowa przychodnia, na biurku statuetka dla Menedżera Roku w ochronie zdrowia. To co, czas na ten miód?
- Droga do tego sukcesu kosztowała naszą firmę i wszystkich pracowników wiele wyrzeczeń. Ale udało się! I oto jest. Ucieleśnienie wizji z 1997 roku. To miała być prywatna przychodnia. A dziś staje się pełnoprofilową placówką ochrony zdrowia. Jestem szczęśliwy. Bo właśnie spełniają się moje marzenia. Poczułem to w poniedziałek. Kiedy odbierałem nagrodę na Zamku Królewskim w Warszawie. Z rąk minister zdrowia Ewy Kopacz.

- To w kraju słyszeli o Aldemedzie? Przecież świadczycie usługi tylko w Zielonej Górze...
- Też byłem zdziwiony i nie spodziewałem się, że pobijemy w konkursie ogólnopolskie firmy. A jednak zostaliśmy nagrodzeni, bo udało się stworzyć coś unikatowego w skali kraju. Drugiego takiego Aldemedu nie ma. Gdzie pacjentowi oferuje się wszystko, od A do Z. Począwszy od podstawowej opieki lekarza rodzinnego, przez poradnie specjalistyczne i diagnostykę, po operacje i miejsce w kameralnym oddziale szpitalnym, skończywszy na rehabilitacji. I to pacjenci widać doceniają, bo rośnie ich zaufanie do naszej firmy. A to jest dla mnie największy sukces. Dziś cieszę się, że obrałem taką właśnie drogę - jedna duża placówka z kompleksową ofertą usług, a nie sieć małych przychodni w kilku miastach.

- Właściwie to kim pan jest? Bardziej lekarzem, czy biznesmenem?
- To oczywiste. Jestem lekarzem. A po drodze miałem to szczęście, że chciałem robić coś nowego w ochronie zdrowia, coś, co się wyróżnia. Zdobywałem kolejne specjalizacje: dermatologa-wenerologa, alergologa, ale też uprawnienia do tego, by zarządzać placówką medyczną. I proszę, moja firma ma już 15 lat. Jednak nie udałoby mi się bez pomocy pracowników. Bo sukces szefa to jednocześnie sukces całej firmy. Nawet najwybitniejsza jednostka nie mogłaby go osiągnąć, gdyby nie miała dobrze zorganizowanego zespołu.

- Świat ludzi sukcesu jest dla wielu magiczny. Niedostępny, wspaniały, wymarzony...
- Muszę panią rozczarować. Mój świat jest zwyczajny. A każdy dzień podobny do następnego. O 6.00 pobudka, szybkie śniadanie, jedna lub dwie kawy. O 7.00, góra 8.00, jestem w Aldemedzie. Gdzie czeka mnie bardzo, bardzo dużo pracy... Kończę najczęściej około 17.00-19.00. Od pewnego czasu uczę się delegować problemy zarządcze na pracowników. Ale i tak wielu spraw doglądam osobiście. Niektórzy mówią, że praca jest ich drugim domem. Dla mnie jest nawet pierwszym. Tu spędzam 10-12 godzin. Dom w tym momencie staje się sypialnią. I miejscem, w którym przygotowuję się do dnia jutrzejszego.

- Nie widzę jakoś w tym wszystkim rodziny.
- Obiecuję bliskim, że zmienię ten rozkład dnia. Że będę miał dla nich więcej czasu. Bo przecież to powinien być przywilej spełnionego człowieka. A właśnie za takiego się uważam. Tytuł Menedżera Roku to ukoronowanie mojej dyrektorskiej działalności. Z kolei latem zeszłego roku zostałem po raz drugi dziadkiem... Teraz nadchodzi czas, żeby nacieszyć się tymi sukcesami.

- To co? Emerytura i ciepłe kapcie? Bo przecież cel już osiągnięty.
- Nie zamierzam spocząć na laurach! Nie byłbym sobą. Jest gdzieś w zanadrzu parę pomysłów. Dojrzewają. Ale o nich na razie nie chciałbym mówić. Jeszcze nie. Teraz może upiję troszkę tego miodu, o którym wspomniała pani na początku.

- Dziękuję.

ALFABET SZCZĄCHORA

A jak Aldemed. To bez wątpienia jego ukochane dziecko i duma. Spełnienie marzeń. I sukces, czego dowodem jest świeżutki tytuł Menedżera Roku w ochronie zdrowia.

B jak boksowanie. Dobry sposób na odreagowanie stresu. W gabinecie ma worek treningowy i rękawice. To prezent od pracowników. Ponoć prawy sierpowy jest już u szefa mocny!

C jak Capri. Tu mógłby spędzić emeryturę. Zwiedził mnóstwo egzotycznych miejsc, był m.in. w Brazylii, Chinach, Kambodży, na Dominikanie. Ale uważa, że przez to zaniedbał Polskę. Chce nadrobić zaległości. Chętnie poszedłby nad Solinę...

D jak dermatolog. I alergolog. Można do niego przyjść po poradę. Bo cały czas przyjmuje pacjentów.

E jak espresso. Mała, czarna, mocna, bez cukru i mleczka. Tylko wtedy można w pełni docenić jej smak. Nie może się jej oprzeć. Wypija po kilka kaw dziennie.

F jak filharmonia. Lubi popatrzeć, jak macha batutą Czesław Grabowski. I posłuchać muzyki klasycznej. Choć przyznaje, że przysłowiowy słoń nadepnął mu na ucho.

G jak gimnazjalista. Mówi, że właśnie w taki wiek wkracza jego firma. 26 lutego Aldemed będzie świętował 15. urodziny.

H jak historia. W biurze wiszą stare widokówki z Grünbergu, na których widać, jak zmieniał się budynek dzisiejszego Aldemedu przy al. Niepodległości.

I jak inwestycja. Zakończyła się ta najważniejsza. Rozbudowana przychodnia przy ul. Sulechowskiej już przyjmuje pacjentów. A od wojewody przyszła właśnie zgoda na użytkowanie bloku operacyjnego i oddziału szpitalnego.

J jak Julka. Druga wnusia, która urodziła się latem. Dumny dziadek mówi, że już raczkuje.

K jak koszule. Ma ich bardzo dużo. Każda musi wisieć na osobnym wieszaku. Porządnie wyprasowana. Swoje ściśle określone miejsce ma też ponad setka krawatów. I garnitury.

L jak leniuchowanie. Po prostu nie ma na nie czasu. Za to ogromną przyjemność sprawia mu wyrwanie się na 15-minutowy spacer po lesie.

Ł jak Łódź. Dwie panie profesor z tamtejszej Akademii Medycznej dzwoniły w trakcie naszej rozmowy z gratulacjami. - Mam tylu znajomych naukowców, zupełnie nie wiem dlaczego, jestem tylko prowincjonalnym lekarzem - tłumaczył mi z rozbrajającym uśmiechem.

M jak Mister Budowy. Jeśli nowy gmach firmy przy Sulechowskiej nie dostanie w tym roku tego tytułu, będzie bardzo zawiedziony. Uważa, że jest przepiękny.

N jak Natalinda. Tak pieszczotliwie nazywa starszą wnuczkę - 16-letnią Natalię. To ona towarzyszyła mu podczas gali w Warszawie. Zamierza pójść w ślady dziadka. Już zapowiada, że po studiach bierze się z mamą za zarządzanie Aldemedem.

O jak optymizm. Towarzyszy mu, gdy myśli o przyszłości lubuskiej służby zdrowia. Coraz lepsze placówki, sprzęt, specjaliści, decyzje menedżerów... I duże poparcie samorządu.

P jak papierosy. Kiedyś je palił. Smakowały mu te dobre, amerykańskie. Teraz zaciąga się tylko od czasu do czasu. Zdarza mu się też zapalić cygaro. Najlepiej przy szklaneczce czystej whisky.

R jak rodzice. W rodzinnym domu na Zamojszczyźnie nie przelewało się. Ale mama i tato byli bardzo pracowici. Zaszczepili w nim szacunek do pracy, chleba i drugiego człowieka.

S jak spełnienie. Zawodowe i rodzinne. Podkreśla, że można je osiągnąć w tak młodym wieku, czyli... mając 60 lat.

T jak taksówka. To jedyny pojazd, do którego wsiada po dobrym drinku. Nigdy nie złamał tej zasady wiedząc, że narażałby innych.

U jak usprawiedliwienie. Jego zdaniem, człowiek zawsze je znajdzie. I robi to czasem z krzywdą dla samego siebie. Tak właśnie wytłumaczył sobie, że nie potrzebuje wizyt w klinice w Zabrzu. Choć potrzebowało ich jego serce...

W jak wojsko. Lata spędzone w Wojskowej Akademii Medycznej zostawiły ślad. Twierdzi, że niektórzy uważają to za pewną upierdliwość, a nawet dewiację. Bo codziennie trzeba się ogolić, założyć świeżą koszulę, umieć zawiązać krawat i wyprasować spodnie, a wieczorem wypastować sobie buty.

Z jak Zastal. Kibicuje ekstraligowej drużynie koszykarzy. A dryblastych zawodników można spotkać na korytarzach Aldemedu, bo są tu przyjmowani za darmo.

Ż jak Żeromskiego. Przepiękny widok na tę ulicę, a także Kupiecką, roztacza się z okien jego gabinetu. Przechodząc deptakiem, spójrzcie na budynek Aldemedu. Dyrektor siedzi na samej górze, w charakterystycznej wieżyczce.

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska