Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard "Tymon" Tymański: - Budda był fajnym gościem!

Artur Lawrenc 68 387 52 87 [email protected]
- Z nadzieją patrzę na to, jak polskie kino się odradza – mówi Tymon Tymański, lider zespołu Tymon & The Transistors.
- Z nadzieją patrzę na to, jak polskie kino się odradza – mówi Tymon Tymański, lider zespołu Tymon & The Transistors.
Podczas Solanin Film Festiwalu w kawiarni Teatralnej zagrał zespół Tymon & The Transistors. Z jego liderem Ryszardem "Tymonem" Tymańskim rozmawiamy o polskim kinie, własnych projektach filmowych, kościele i buddyzmie.

- Zacznijmy od ostatnich wydarzeń związanych z uniewinnieniem przez sąd Nergala - Adam Darskiego, w sprawie zarzutów o znieważenie uczuć religijnych na koncercie, kiedy porwał i nazwał Biblię "kłamliwą księgą". Ty również broniłeś muzyka.
- Sama akcja i cały satanizm to nergalowy teatrzyk, który po prostu się sprzedaje. Ja znam Adama, to kumaty i rozsądny facet. Moje wsparcie dotyczyło wolności słowa i kwestii takiej, czy należy czegoś zabraniać grupie ludzi biorącej udział w koncercie? Nie chcę, żeby powtórzyła się sytuacja z Dorotą Niesnalską. Wleczenie po sądach człowieka, który robi coś w przestrzeni zamkniętej, jaką jest scena muzyczna czy teatralna, to bzdura. Na taki spektakl chodzą ludzie, którzy wiedzą, czego się spodziewać, a jeśli kogoś to obraziło, to znalazł się w niewłaściwym miejscu. Sprawa Nergala to przejaw złośliwość sekciarzy kościoła, który w dzisiejszej formie jest zakałą medialną, i który pakuje się wszędzie, do sztuki, do polityki, zamiast zająć się choćby pomocą humanitarną. Nie mam nic do religii katolickiej, ale do instytucji kościoła. Brakuje wybitnych ojców, jakim był Jan Paweł II czy np. Józef Tischner, którego kościół uparcie marginalizuje, podczas gdy nie odcina się od Radia Maryja.

- Twój film "Polskie Gówno" chyba w końcu po latach doczeka się ukończenia i jesienią trafi do kin?
- Może nie tyle do kin, co na pokazy, by zobaczyć w ogóle, jaki będzie odbiór wśród studentów i elity kulturalnej nie kojarzącej się z jakimiś multikinami. Na długo wstrzymała nas bieda, zaczęliśmy z wysokiej nuty, używając kosztownych technik i w jeden tydzień kręcenia skończyła się kasa. Wojtek Smarzowski (Wesele, Dom Zły, dop. red.) pomógł przy scenariuszu. Jednak jego producent, choć mówił "Tymon, lubię cię, film ma potencjał, ale nie chcesz zmienić tytułu?", wystraszył się finansowania. Stąd wiele opóźnień. Ale pod koniec września powinniśmy skończyć zdjęcia. Jednocześnie powstaje też komiks "Polskie Gówno", który rysuje Ryszard Dąbrowski, autor kultowego "Likwidatora".

- Zostałeś ostatnio "aresztowany". Wyjaśnij, o co chodziło w tej małej prowokacji?
- Służyła temu, aby nagłośnić sprawę uwięzienia Białorusina Zmiciera Daszkiewicza, bojownika o wolność i demokrację. Chciałem jakoś zwrócić uwagę ludzi na jego historię. Pomysł polegał na rzekomym zamknięciu mnie za korzystanie z wolności słowa, co na szczęście w Polsce nie jest możliwe. Przepraszam wszystkich, którzy dali się wkręcić w tą manipulację.

- Spotykamy się przy okazji filmowego festiwalu Solanin, wobec tego nie mogę nie zapytać o twoich ulubionych reżyserów i najbardziej cenione filmy?
- Wychowałem się na starym kinie, na Federico Fellinim, Miroszu Formanie, na Romanie Polańskim i to są moje ulubione nazwiska. Był czas, że kino było dla mnie równie ważne, jak muzyka. Dzisiaj trudno znaleźć kino artystyczne, trzeba go szukać na festiwalach typu Gutek Era Nowe Horyzonty. Tam jest pełna wyżerka, kino niezależne z całego świata, z Australii, Korei, Turcji, z Ameryki Łacińskiej, itd. Z przyjemnością oglądam również polskie kino ambitniejsze pokazywane na festiwalu w Gdyni, filmy np. Wojtka Smarzowskiego, Jacka Borcucha, Krzysztofa Krauze. Ostatnio oglądałem "Wszystko co kocham", może nie wybitny film, ale naprawdę bardzo fajny. Bez zadęcia, o naszych czasach młodości, prywatny, subiektywny, o pasji, chłopięcej przyjaźni, o miłości. Z nadzieją patrzę, jak polskie kino się podnosi. Teraz musi przejść okres realizmu, z biedą, obyczajami, bolesnymi aspektami życia, by móc wejść w okres kina magicznego.

- Jesteś buddystą. Kiedy i czym przyciągnęła cię ta religia?
- W dużej mierze nie pasuje mi kultura zachodu, a do tego jestem w komfortowej sytuacji wolności wybory. Wybrałem buddyzm, ponieważ od dziecka interesowały mnie wschodnie sztuki walki. W pewnym momencie, jakieś 20 lat temu, poszedłem dalej, zainteresowałem się medytacją i dualistycznym filozoficzno-religijnym charakterem buddyzmu. Budda był fajnym gościem, chciał pomóc ludziom w cierpieniu, pominął temat boga, bo uznał, że nie ma on znaczenia. Kazał zająć się życiem tu i teraz, mówił: wszystko badaj sam, pokazywał relatywność świata, jego nauki są po prostu ludzkie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska