Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rząd znowu namieszał z 6-latkami. Czy nauczycielom grożą zwolnienia?

Leszek Kalinowski, 68 324 88 74, [email protected]
Czy sześciolatki pójdą do klasy pierwszej? Zdecydują o tym rodzice.
Czy sześciolatki pójdą do klasy pierwszej? Zdecydują o tym rodzice. Mariusz Kapała
Miasto stanęło na głowie, by się dobrze przygotować na przyjęcie sześciolatków do szkół. Ale te decyzją rządu obowiązkowo pójdą tam dopiero w 2014 r. 40 nauczycielom grożą zwolnienia.

Sześciolatki miały obowiązkowo pójść do szkoły we wrześniu 2012 roku. Rząd zapewniał, że to ostateczny termin (bo wcześniej już go przesunął). Że samorządy, szkoły, a także nauczyciele są do tej zmiany dobrze przygotowani. Choć znaczna grupa rodziców przekonywała, że jest inaczej, głosy te nie były brane pod uwagę. Do czasu wyborów, kiedy to usłyszeliśmy o kolejnym terminie - 2013 roku. A ostatnio - nowa minister Krystyna Szumilas (pracowała w ministerstwie z Katarzyną Hall) - oznajmiła, że obowiązkowa szkoła dla sześciolatków będzie od 2014 roku.

- Czuję się, jakbym została ukarana, że zrobiliśmy wszystko, by do tej zmiany, jak najlepiej się przygotować - mówi wiceprezydent Wioleta Haręźlak.

Zielona Góra, chcąc zapobiec tłumom w pierwszych klasach i nauce na zmiany w 2012 roku, postanowiła przyjęcia sześciolatków rozłożyć na dwa lata. Stąd w tym roku już do szkół trafiło blisko 500 spośród 1.058 sześciolatków. Zachętą były mało liczne klasy i wcześniejsze prezentacje szkół pod kątem przyjęcia do siebie młodszych dzieci.

- Nocami nie spałam, bo biłam się z myślami: posłać dziecko wcześniej do pierwszej klasy, czy nie. Bo moja Majka jest jeszcze taka dziecinna - wspomina Marta Tarkowicz-Nocuń. - Koleżanki mówiły mi: musisz to zrobić, bo za rok pójdą dwa roczniki i będzie tłum. Trudniej potem dziecku będzie się dostać do dobrego liceum, na studia itd. Mimo wszystko zostawiłam córeczkę w przedszkolu, choć ryczałam jak bóbr. Teraz okazuje się, że zupełnie niepotrzebnie.

Miasto zadbało nie tylko o to, by podstawówki miały odpowiednie sale dla sześciolatków (miejsca do nauki i relaksu), place zabaw, przeszkolonych nauczycieli, ale także o to, by pomóc rodzicom w decyzji. Ci, którzy mieli wątpliwości, czy ich dziecko jest emocjonalnie i społecznie przygotowane, by pójść do szkoły, mogli skorzystać z bezpłatnych badań w poradni psychologiczno-pedagogicznej.

- Ta cała sytuacja powoduje tylko większy stres wśród samorządowców, rodziców dzieci - komentuje radny Jacek Budziński, który od początku był przeciwny oświatowej zmianie. Ale uważa, że skoro rząd powiedział A, to musi powiedzieć B. Teraz to już nikt nie ma żadnej pewności, czy za rok, dwa znów nie będzie przesunięcia.

Zdaniem radnego, największy problem będą miały samorządy, które poczyniły największe przygotowania. Liderem była Zielona Góra.

- Urzędnicy włożyli wiele pracy - uważa J. Budziński i dodaje: - A w 2014 roku - jak pokazują dane - do pierwszej klasy pójdzie najwięcej dzieci. I to dopiero będzie kumulacja!

Dyrektor SP-7 Lilianna Witczuk-Kamieniarz podkreśla, że wolałaby wiedzieć, co ją czeka przez najbliższe 10 lat. Wtedy można planować, przygotowywać się do zmian. A nie być ciągle czymś zaskakiwanym.

- Choć ja mam coś z wróżki, bo od dawna przeczuwałam, że termin zostanie przesunięty. Dlatego m.in. nie zatrudniałam dodatkowo nauczycieli. Ci, którzy tak zrobili, teraz będą mieli problem z utrzymaniem zatrudnienia na tym samym poziomie - mówi L. Witczuk-Kamieniarz.

Jaki może za kilka miesięcy być scenariusz? Ten najczarniejszy to: do pierwszych klas idą tylko siedmiolatkowie (a ich została już tylko połowa), więc zamiast 1.500 do szkół trafi o tysiąc mniej. To oznacza, że ubędzie ponad 40 klas, a więc tylu nauczycieli może stracić pracę.

- Tego się obawiamy. Oczekujemy więc rozmów i znalezienia takiego rozwiązania, które zapobiegnie zwolnieniom. Może np. przesunąć na razie nauczycieli do przedszkoli, by z czasem mogli wrócić do szkół - proponuje prezes zielonogórskiego oddziału ZNP Ewa Kostrzewska.

Wiceprezydent Haręźlak wierzy, że ten czarny scenariusz się nie sprawdzi. Choćby dlatego, że rodzice sześciolatków poślą jednak swe pociechy do szkoły.

- Nikt nie mówi otwarcie, że dzieci sześcioletnie w przedszkolach nie będą uczyły się niczego nowego. Co to oznacza? Że będą się uczyć drugi raz tego samego, tego co w grupie pięciolatków - podkreśla. - Czy to będzie dbanie o rozwój czy jego zahamowanie, jeśli rodzice zdecydują się pozostawić dziecko w przedszkolu?

Ci, którzy zrobili tak w tym roku, pisali petycje do dyrekcji, prezydenta, by sześciolatki w przedszkolu mogły uczyć się liter i cyfr. Niestety nie wolno! Tak zdecydowało ministerstwo edukacji.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska