Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeczpospolita ptasia

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
Stanisława i Józef Nogłowie z Raculi na tę zimę przygotowali dla skrzydlatych przyjaciół 30 kg pszenicy, 18 kg słonecznika, kilogramy słoniny
Stanisława i Józef Nogłowie z Raculi na tę zimę przygotowali dla skrzydlatych przyjaciół 30 kg pszenicy, 18 kg słonecznika, kilogramy słoniny Mariusz Kapała
Jeśli czereśnia w ogrodzie u Nogłych jest ptasim państwem, to pan Józef jest zapewne premierem. A pani Stanisława ministrem finansów, bo ona wie najlepiej, ile tej republice potrzeba pszenicy, ile słonecznika, ile słoniny.

Stają w oknie i godzinami patrzą na starą, rozłożystą czereśnię. Nie, nie czekają, aż na drzewie pojawią się wiosenne pączki. Wypatrują przyjaciół. Skrzydlatych.
- Ile dałeś dziś smalcu? - pyta Stanisława Nogły z Raculi.
- Jak zwykle, 60 gram - odpowiada mąż i zastanawia się, czy znów trzeba donieść pszenicy z piwnicy.

Bo kosy są mądre

- Najbardziej lubię kosy - pani Stanisława przeprasza, czuje się zmęczona po kilku godzinach w kolejce u lekarza. - Przede wszystkim za mądrość. Cały czas najchętniej grzałyby się, siedziały przy tłuszczu. Mamy parkę kosów, która mieszka u nas na stałe. O, tutaj, w tych krzakach. Płacą nam za gościnę. Grzebią w liściach i spod nich wygrzebują jakieś robaki. Nie wiem, skąd wiedzą, że tam są. Czy taki słuch mają? Czasem przylatują do nas też kosy z lasu... Kiedyś strasznie się awanturowały, ale teraz już grzeczne są.

Tylko tej zimy Nogłowie przygotowali dla swoich podopiecznych 30 kg pszenicy, 18 kg słonecznika, kilogramy smalcu, słoniny. Do tego resztki chleba, gotowane warzywa...
- Pamiętam rok 1944, jako kilkulatek wędrowałem zimą - opowiada pan Józef. - A zima była siarczysta. Widziałem dziesiątki, setki zamarzniętych ptaków, które leżały pokotem. To zrobiło na mnie porażające wrażenie. Jeszcze dziś łzy kręcą mi się w oczach.

Około południa wokół czereśni i specjalnego, piętrowego poidła dla ptaków, fruwa ledwie kilkunastu gości. Pani Stanisława z biegłością ornitologa wymienia kolejne nazwy: sikorka bogatka, sikorka sosnówka...
- A ta sosnówka to taka awanturnica, ostatnio widziałam, jak próbowała zastraszyć wróbla, który przy niej jest jak byk - dodaje. - I wie pan, że to jej się udało. Postawiła na swoim.

Czy to grubodziób?

Oboje byli nauczycielami. Ona polskiego, on wychowania fizycznego i biologii. Z dumą pokazują wiszące na ścianie fotografie. Jej rodzina, jego, wspólna, dyplomy za długoletnie pożycie małżeńskie. Kawał życia, byli wśród ludzi. Ale przed tą galerią przeszłości nie siedzą długo, bo przecież za oknem toczy się życie. Ptasie, ale życie, w którym nawet kłótnie mają sens.

Przyrodę Nogłowie kochali zawsze, ale raczej tak... platonicznie. Ptaki kręciły się w ogrodzie przez lata, w końcu mieli trochę drobiu, to i dzicy stołownicy często się pojawiali. Jednak wystarczyła ostra zima, aby panu Józefowi przypomniały się te setki martwych ptaków z dzieciństwa. I żal im się tych stworzeń zrobiło. Latem wszyscy się zachwycają ich głosami, zimą zostawiamy je samymi sobie.

- Dziś już nie rozumiem, jak można nie zauważać potrzeb tych naszych skrzydlatych przyjaciół - wzdycha pani Stanisława. - Żaden z nich nie zarobi przecież na swoje utrzymanie, nie wypracuje emerytury. Jednocześnie wyrzucamy tak wiele żywności... A ta pomoc naprawdę nie wymaga ani wielkich nakładów, ani czasu. A jaka satysfakcja.

Największe problemy natury, powiedzmy, towarzyskiej mieli na początku. Widzieli coraz więcej gości, a potrafili rozróżnić tylko trzy ich rodzaje: małe ptaki, średnie i te duże. Dziś już z biegłością ornitologów rzucają nazwami kolejnych skrzydlatych na parapecie.

- O, tak wygląda grubodziób - ekscytuje się pan Józef. - Piękny, kolorowy. I proszę zwrócić uwagę na jego dziób. Poradzi sobie z wszystkimi nasionami, to latający dziadek do orzechów. Śliczny.

Także w ptasim świecie dochodzi do tragedii. Pani Stanisława opowiada, jak była świadkiem mordu, jakiego na sierpówce dokonał jastrząb. Z kolej jej mąż przypomina sobie widok jastrzębia polującego na sierpówkę. Drapieżnik ścigał jedną, a druga, ratując kompana, próbowała atakować jastrzębia. Ten nagle zawrócił i zabił tego bohatera... Pan Józef znów lekko się wzruszył.

- Albo historia z pierwiosnkiem. Tak, tak, to ptaszek, a nie kwiatek - natychmiast dodaje pani Stanisława. - Przyleciał do nas i jadł, jadł i jadł. Dostał nagle wielkiego podgardla i... padł. Wyglądało, jakby zasnął i tylko z boku na bok się przewracał. To musiało być zaraz po tym, jak przyleciał z Afryki i był wykończony. Leżał tak kilka godzin i z mężem stwierdziliśmy, że już po ptaku. Mąż wziął go do ręki, był ciepły. Pogrzeb postanowiliśmy odłożyć do wieczora. I wie pan co? On wyspał się i odleciał...

Ptaki jak z "Ptaków"

Największy tłok jest rano, stołują się na zmiany. Jedne wolą parapet, inne schody i czereśnię. Wówczas, na widok kłębowiska piór i dziobów, przypominają się sceny z "Ptaków" Hitchcocka.
- Ale ten rwetes i bałagan są pozorne - natychmiast zaznacza pani Stanisława. - Na przykład u sikorek, kiedy większość towarzystwa się posila, dwie lub trzy siedzą na gałęzi i obserwują otoczenie. Później następuje zmiana. Strażnicy jedzą, a trzy następne dyżurują...

Ta bezwarunkowa miłość do ptaków ma jednak także swoje konsekwencje. Nie, nie mówimy ani o białych śladach obecności na parapecie, ani nawet o zaścielających pół ogrodu łupinkach po ziarnkach słonecznika. Całkiem jak kinowa sala po seansie filmowym. Problemem są koty, które także bardzo, bardzo lubią ptaszki.

- Tutaj kolejny apel do ludzi - pani Stanisława składa dłonie. - Jeśli już musicie mieć koty, karmcie je. To naprawdę groźne drapieżniki, które czynią spustoszenia wśród ptaków.

Stoją godzinami w oknie... Pani Stanisława i tak wypomina mężowi, że zbyt rzadko, bo nie wszystkie ptaki zdążyły się do nich przyzwyczaić i nadal się płoszą. Ale nie mają przecież aż tyle czasu. Chociaż i tak wolą patrzeć na nieustanne awantury srok z sójkami niż na naszych polityków. W sumie - jak mówią - chodzi o to samo, ale o ile wdzięczniej ptaki to robią.

- Kiedyś obserwowałam srokę na parapecie - dodaje pani Stanisława. - Wędrowała leniwie i wie pan co? Trudno uwierzyć, ona sobie nuciła. Całkiem jak zadowolony z życia człowiek. Spojrzała na mnie i czułam, że ta sroka mnie lubi. Tak właśnie na mnie spojrzała.
Gil
Częściowo osiadły, ale wiele ptaków migruje zimą bardziej na południe, koczując w miejscach występowania pokarmu. Przez 200 lat na terenie Polski gile odbywały lęgi prawie wyłącznie w górach. Do tej pory trwa ekspansja tego ptaka. Najczęściej widywany zimą, gdy w stadach na drzewie szuka owoców.

Kowalik
Jedyny polski ptak, który potrafi poruszać się po korze drzew w kierunku z góry na dół. Ma zwyczaj gniazdowania w opuszczonych dziuplach dzięcioła dużego. Są one jednak dla niego za duże, więc zmniejsza otwór, oblepiając jego brzegi mieszanką ziemi i gliny. To także zabezpieczenie przed nieproszonymi gośćmi.

Sójka
Wybiera się sójka za morze, ale wybrać się nie może... Na zimę rodzime sójki odlatują na południe, ale nie za morze, a w ich miejsce przylatują ptaki tego gatunku z północy. Jesienią robią zapasy na zimę - żołędzie! Potem najczęściej o nich zapominają, a wiosną żołędzie kiełkują i zaczynają wyrastać z nich maleńkie drzewka.

Pierwiosnek
Jego znakiem firmowym jest charakterystyczny śpiew. Od niego pochodzą zwyczajowe nazwy pierwiosnka w niektórych językach, np. angielskim (chiffchaff), niemieckim (Zilpzalp) czy holenderskim (Tjiftjaf). Polska nazwa bierze się natomiast od wczesnego pojawiania się i śpiewu tego ptaka zaraz po zimie.

Sikorka
Bogatka, uboga, modraszka, czubatka, czarnogłówka, sosnówka, lazurowa... I wszystko to sikory. To rodzina niewielkich ptaków z rzędu wróblowych, obejmująca około 50 gatunków. To ptaki wędrowne lub osiadłe, bardzo ruchliwe, towarzyskie, gromadzące się niekiedy w kilkugatunkowe stada.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska