Wczoraj Marcin Magdziarz spieszył się jak mógł, aby zwieźć drewno, które czekało na niego w lesie w okolicy Stanów pod Nową Solą.
- Woda jest strasznie wysoko - mówił i pokazywał na brzeg Odry. - Jak uczy doświadczenie, za kilka dni okolica może popłynąć, a z nią moje drewno. Tu rzeka nie wyrabia na zakręcie i zalewa okolicę. I drewno pójdzieee...
Ludzie w Stanach najbliższe dni widzą czarno. Podkreślają, że Odra jest wysoko, a w mediach zapowiadają idącą z południa falę kulminacyjną.
- No gdzie ta woda się podzieje? No gdzie, jeśli nie na naszych polach? - denerwuje się starszy mężczyzna. - Będzie jak w 1997. Już południe pływa, Czechów zalewa... Wyprowadziłbym się stąd w cholerę, ale nie ma człowiek gdzie. Ciągle tylko na Odrę trzeba patrzeć.
Małgorzata Zielińska z Nowej Soli też z niepokojem obserwuje rzekę, ale o powodzi nie myśli. W kajaku wiosłuje jej syn.
- Było już gorzej - uspokaja. - Na szczęście, mamy ścianę przeciwpowodziową, okolice portu zostały uporządkowane, jakoś mniej czuję lęk, mimo że stoimy przy samym pomniku powodzianina.
Uspokaja także Jarosław Śliwiński, dyrektor służb kryzysowych wojewody. Na lubuskich rzekach, z wyjątkiem Odry, sytuacja jest całkowicie bezpieczna. Na Odrze przekroczone są wprawdzie stany ostrzegawcze, ale...
- Wynika to stąd, że zrzucamy wodę ze zbiornika w Pilichowicach, aby przygotować się na dużą wodę płynącą z Czech - wyjaśnia. - Owszem, na południu jest niebezpiecznie, ale to dotyczy raczej dorzecza Wisły. Do końca tygodnia mamy spokój, a później zobaczymy. Nie powinno być źle.
Liczba osób ewakuowanych w Małopolsce i na Śląsku sięga już prawie tysiąca, kolejne setki mogą być przenoszone w każdej chwili. Zalane są kluczowe drogi w regionach. Z powodu intensywnych opadów deszczu, większość rzek na południu kraju przekroczyła stany alarmowe i ostrzegawcze. Padać ma do piątku, ale od środy sytuacja stopniowo zacznie się poprawiać. Tak przynajmniej uważają specjaliści z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Wczoraj rano w potoku w Zakopanem odnaleziono zwłoki starszej kobiety. 85-latka jest czwartą ofiarą powodzi w Małopolsce. Na południu Polski utonęły wcześniej trzy osoby: w pow. tarnowskim wyłowiono z wody zwłoki 60-letniej kobiety, w pow. bocheńskim potok porwał 45-latka, w Krakowie utonął ośmioletni chłopiec.
Janina Wójcikowska ze Szprotawy śpi spokojnie. Z prostej przyczyny. Jeśli w Lubuskiem zaczyna kogoś zalewać, to zazwyczaj ją - dom kobiety jest położony w niecce nad Bobrem. Nawet Niemcy już przed wojną zbudowali tu stałą, betonową kładkę, która pozwalała poruszać się po okolicy.
- Jeszcze z magistratu u mnie nie byli z workami i piaskiem - tłumaczy swój spokój. - To znaczy, że na razie nie będę pływała. Zawsze ludzie się dziwią, że o powodzi nawet nikt nie mówi, a u mnie już worki leżą.
Póki co, wysoki stan Odry wyprowadza z równowagi tylko wędkarzy. Wszystkie tzw. główki, czyli ich ulubione miejsca na rzece, znalazły się pod wodą.
We wtorek rano z naszego województwa wyruszyły trzy wozy strażackie z pompami o dużej wydajności (dwie do czystej wody, jedna jest przeznaczona do szlamu). Lubuscy strażacy będą wypompowywać wodę z zalanych terenów. - Nie wiemy kiedy wrócą - przyznał rzecznik komendy wojewódzkiej Dariusz Żołądziejewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?