Anna Godderz jest babcią 10-letniego Gerarda i 9-letniego Marcina. Odkąd ich ojciec wyprowadził się z domu, wychowuje dzieci razem z córką Bogusławą. - Marek nie pracował, nie płacił alimentów, ale w ubiegłym roku postanowił zabrać nam starszego wnuka i założył sprawę w sądzie - opowiada. Mężczyzna zmarł w październiku. - Jednak sąd nas dalej szarpie - skarży się kobieta.
Chcą żyć spokojnie
Mówi, że obie z córką żyją w ciągłym stresie. - Bogusia uległa wypadkowi, była w szpitalu, teraz ledwo chodzi o kulach, a sąd jej w styczniu wlepił 800 zł kary za to, że nie stawiła się na rozprawę - mówi A. Godderz. Zapewnia, że osobiście zanosiła do sądu dla nieletnich w Sulęcinie zaświadczenia o chorobie córki.
- Nie dość, że sprawa ciągle się toczy, choć nie ma tego, który ją wniósł, to jeszcze takie przykrości - mówi ze łzami w oczach babci chłopców.
Praktycznie sama utrzymuje dzieci, bo córka przed wypadkiem nie pracowała. - Teraz z opieki społecznej dostaje miesięcznie na każdego z chłopców po 60 zł rodzinnego i po 170 zł na ich utrzymanie. Z tego ledwo da się wyżyć - opowiada pani Anna.
Chodzi o dziecko
- Postępowanie nie toczy się o przyznanie praw rodzicielskich zmarłemu ojcu - mówi nam prezes Sądu Okręgowego w Gorzowie Alina Czubieniak. Wyjaśnia, że chodzi o 10-letniego Gerarda.
- Do sądu docierały sygnały, że to dziecko źle się w domu czuło, dlatego uciekało do ojca i mieszkało z nim w altance na działkach. Została więc wszczęta sprawa z urzędu o wyjaśnienie sytuacji w rodzinnie chłopca, rozstrzygnięcie sprawy władzy rodzicielskiej nad nim i wydanie zarządzeń opiekuńczych - wyjaśnia A. Czubieniak. Matka i babka muszą więc uczestniczyć w procesie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?