Piętrowy budynek przedwojenny, z elewacji odpadają płaty tynku. Na parterze mieszka Zofia Kuć. Jest zdenerwowana, że musi zapłacić sporą kwotę. Z wyliczeń, jakie jej przedstawiono wynikało, że na koniec 2012 r. zalegała kwotą ponad 2,5 tys. zł. Sprawę, którą skierowano do sądu, odbyła się zaocznie, bo jak twierdzi Czytelniczka w ogóle o niej nie wiedziała, a ponadto w tym czasie przebywała w sanatorium.
- Przez ostatnie pięć lat regularnie płaciłam czynsz i pozostałe opłaty - denerwuje się pani Zofia. - Nigdy nie miałam zaległości. Nawet za swoje pieniądze łatałam na zewnątrz tynk pod oknami, bo odpadał i była wilgoć. Pomalowałam również ściany na korytarzu. I teraz mam płacić? Za co?
Przyznaje jednak, że niedawno wspólnota wymieniała rynny całego budynku oraz rury wodociągowe w piwnicy. - Przez tyle lat nic nie robiono, a dopiero teraz się obudzili. A nawet nie wiem, dlaczego ja mam płacić za ten remont, skoro sama wydawałam własne pieniądze na drobne naprawy?
Budynek, w którym mieszka Z. Kuć zarządzany jest przez spółkę "Nasz Dom". Jej prezes Sabina Litwinowicz nie chcę komentować skargi mieszkanki. - Sprawy finansowe pomiędzy tą panią a nami nie muszą być rozstrzygane na forum publicznym. Mogłaby przyjść do naszego biura i tutaj wszystko wyjaśniać, a nie iść z taką sprawą do gazety - dodaje prezes.
- Jeżeli wspólnota podjęła uchwalę o przeprowadzenie remontu części wspólnych i został on wykonany, to sprawa jest jasna - wyjaśnia mecenas Jarosław Jaroszewicz-Bortnowski. - Każdy z członków musi się dołożyć solidarnie do poniesionych kosztów. Jeżeli nie zgadza się z decyzją wspólnoty, to spór rozstrzyga sąd. Podobnych spraw jest sporo. Zdarzają się przypadki, kiedy stan techniczny budynku jest bardzo zły i stwarza niebezpieczeństwo dla mieszkańców. Wówczas nakaz inspektora nadzoru budowlanego jest obligatoryjny i remont musi być wykonany. A mieszkańcy muszą ponieść jego koszty - zaznacza prawnik.
Z. Kuć za nic na świecie nie chce się pogodzić z decyzją wspólnoty i deklaruje, że żądanej kwoty nie zapłaci. Nawet po tym, jak sąd wydał wyrok, który trafi do komornika. Tłumaczy, że utrzymuje się tylko z renty, a ponadto spłaca kredyt.
Prawnik wyjaśnia, że nie ma szans, aby uniknąć egzekucji długu. Podobnych przypadków jest sporo, bo bardzo często członkowie wspólnot nie do końca znają swoje prawa i obowiązki. Także, dlatego, że lekceważą sprawę, która w konsekwencji trafia do sądu. A kiedy zapadnie prawomocny wyrok, niekorzystny dla mieszkańca, wtedy jest za późno na argumenty. Bo kasacja, wchodzi w grę tylko w przypadku kwot powyżej 50 tys. zł, a nie jak w przypadku pani Zofii 2,5 tys. zł.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?