Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samochody bezczelnie jeździły po chodnikach. Kto odpowie ze ten skandal?

Rafał Krzymiński 68 324 88 44 [email protected]
Zaskoczeni piesi uciekali na boki, nie chcąc stać się ofiarą zmotoryzowanych
Zaskoczeni piesi uciekali na boki, nie chcąc stać się ofiarą zmotoryzowanych Anna Szmytkowska
W poniedziałek na al. Niepodległości kierowcy jeździli po chodniku. Piesi ratowali się ucieczką. - Narażono nas na niebezpieczeństwo - denerwował się pan Henryk. Miasto zapowiada wyciągnięcie konsekwencji wobec winnych.

Poniedziałek, 17.00. Dzień po Winobraniu. I nagły sygnał od Czytelnika: - Chodnikiem wzdłuż fontanny od strony al. Niepodległości jadą samochody! Aleja jest zablokowana przez ekipę składającą diabelski młyn i jej samochody. Aż strach tędy chodzić, bo można wpaść pod koła samochodu. Pomóżcie. Tu może dojść do tragedii.

To, co zobaczyliśmy, mogło zdenerwować nawet osobę o bardzo mocnych nerwach. Na jednym planie firma Robland demontowała gigantyczną karuzelę. Panowie wchodzili po wielkich drabinach i powoli zwijali maszynę. Na drugim kierowcy.

Ci jadący od strony ul. Bohaterów Westerplatte, wzdłuż pl. Bohaterów, by się wydostać, zmuszeni byli pokonać... chodnik. Po których chodzili ludzie! Tylko szczęśliwemu zbiegowi okoliczności i - nie ma co ukrywać - jednak ostrożności kierowców zawdzięczamy to, że nie doszło do tragedii.

- To robota idioty - denerwował się pan Henryk, który wracał ze spaceru z synem. - Już troszkę żyję na tym świecie, ale z takim absurdem jeszcze się nie spotkałem. Wystarczyło na okres prac rozbiórkowych zamknąć ulicę przy pl. Bohaterów. Organizatorzy narazili kierowców i pieszych na niebezpieczeństwo.

W podobnym tonie wypowiedział się pan Janusz. - Tak samo było z jadącymi ulicą Kazimierza Wielkiego. Żadnej informacji o objeździe ani o innych utrudnieniach w ruchu - przekonywał. - A jadąc na pamięć, natrafili na przeszkodę. Nie mogli się wycofać, bo pl. Bohaterów jest ul. jednokierunkową.

O sprawie napisaliśmy wczoraj. Od razu po sygnale powiadomiliśmy dyżurnego policji, który zapewnił nas, że wszystko sprawdzi. We wtorek rano dowiedzieliśmy, że nie było żadnych podstaw do interwencji. Bo firma Robland wykonywała wszystkie prace prawidłowo.

Co ciekawe pan Dariusz z Roblandu, który nadzorował demontaż młyna podzielił wątpliwości mieszkańców. - To jeden wielki skandal - denerwował się mężczyzna. - Drogowcy obiecali nam, że pl Bohaterów będzie zamknięty. A teraz nie dość, że tarasujemy ruch, to musimy uważać, żeby nikogo nie zabić.
Wczoraj szukaliśmy winnego całego bałaganu. Za organizację jarmarku winobraniowego odpowiedzialne było Zielonogórskie Centrum Usług Miejskich. Zdzisław Strach z zarządu spółki początkowo zbagatelizował nasze informacje: - Podczas tak dużych imprez jak święto miasta kłopoty są nieuniknione. A piesi i kierowcy muszą liczyć się z utrudnieniami - usłyszeliśmy w odpowiedzi.

- Ale kto odpowie za to, że mogło dojść do nieszczęścia? - dopytywaliśmy. - Diabelski młyn chcieliśmy najpierw postawić na placu Słowiańskim - powiedział Z. Strach - Żaden przedsiębiorca nie był zainteresowany taką lokalizacją. Otrzymaliśmy zgodę policji na zajęcie pasa drogowego. Straż pożarna nie miała zastrzeżeń do dróg dojazdowych. Od dyscyplinowania kierowców jest policja. Zgodnie z umową taka organizacja ruchu miała obowiązywać nawet do wtorku do godz. 18.00.

Co więc stało się w poniedziałek? Więcej światła na całą sprawę rzuca Andrzej Czerwiński, szef jarmarku. - Chodnik przy pl. Bohaterów podczas Winobranie służył jako droga przeciwpożarowa - tłumaczy. - Poruszały się po niej służby miejskie. Plac Bohaterów otworzyliśmy dzień wcześniej, aby pomóc kupcom, którzy prowadzą interes przy ul. Kazimierza Wielkiego. W przeciwnym wypadku musielibyśmy zamknąć ulicę, przy której handlują. I tak podczas Winobrania ponieśli już straty.

- Czy pomyśleliście, co stanie się w poniedziałek, gdy firma będzie demontowała młyn? - pytamy. - Wybraliśmy mniejsze zło - odpowiada Czerwiński. Czyżby? Co o tym wszystkim sądzi Tomasz Nesterowicz, główny organizator święta miasta?

- Za jarmark odpowiadał Zielonogórski Zakład Usług Miejskich - mówi Nesterowicz. - To ta spółka dogadywała się z biurem zarządzania drogami i policją. Wyjaśnimy sprawę. Jeżeli okaże się, że istniało zagrożenie dla pieszych i kierowców, wyciągniemy konsekwencje wobec osób, które są winne tej sytuacji.

A kto naprawi szkody, jakie wyrządzili kierowcy? - My - deklaruje Z. Strach z zakładu usług miejskich. - Naprawimy chodniki i odtworzymy trawniki.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska