Przed eskapadą po Bośni i Hercegowinie potargana bratobójczymi walkami stolica tego państwa kojarzyła mi się z trzema wydarzeniami historycznymi. Przede wszystkim z zamachem na arcyksięcia Ferdynanda z czerwca 1914 r., który stał się bezpośrednią przyczyną pierwszej wojny. Po drugie z zimowymi igrzyskami olimpijskimi w 1984 r. i ich maskotą, czyli sympatycznym wilczkiem Vućko z czerwonym szalikiem na karku, który przejmująco zaciągał w telewizji "Sarajewooooo" - zapowiadając relacje z igrzysk. Najświeższe skojarzenia to telewizyjne migawki z wojny domowej w pierwszej połowie lat 90 minionego wieku, kiedy miasto przez ponad trzy lata było oblegane i masakrowane przez Serbów. Zwiedzając stolicę Bośni i Hercegowiny zobaczyłem i most, i ślady wojny, zaś nocowałem w ośrodku wybudowanym na potrzeby igrzysk, który znajdował się w dodatku w autonomicznej, serbskiej części miasta. Przekonałem się jednak, że Sarajewo to także orientalna kultura, pysznie odnowione zabytki i wyśmienita kuchnia.
Jednym z najbardziej znanych i najliczniej odwiedzanych przez turystów sarajewskich zabytków jest most nad rzeką Miljacka. Pisałem o nim na naszym portalu 13 października br. w artykule "Sarajewo: Na tym moście zginął arcyksiążę". Przypomnę tylko, że właśnie w tym miejscu serbski nacjonalista Gawriło Princip zastrzelił 28 czerwca 1914 r. arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga i jego małżonkę Zofię, co było przyczyną wybuchu I wojny światowej.
Prawie 80 lat po zamachu potomkowie Principa przez ponad trzy lata obracali miasto w perzynę, ostrzeliwując je z pobliskich wzgórz. Oblężenie Sarajewa rozpoczęło się wiosną 1992 r. po ogłoszeniu niepodległości przez Bośnię i Hercegowinę. Walki zakończyły się w październiku 1995 r. Zginęło w nich około 10,5 tys. osób, prawie wszystkie budynki zostały mniej lub bardziej uszkodzone. Ślady wojny domowej są jeszcze widoczne na fasadach wielu budynków, pokiereszowanych pociskami z broni ręcznej i odłamkami pocisków artyleryjskich. - Z każdym rokiem jest ich jednak coraz mniej. Mieszkańcy odnawiają zniszczone budynki i starają się zapomnieć o wojnie - zapewnia Iwo, mój przewodnik i pilot podczas ostatniej wycieczki po Bałkanach.
Śmiertelne ofiary oblężenia upamiętniają tzw. Róże Sarajewa. To ślady czerwonej farby w miejscach, gdzie pociski i granaty zabiły przypadkowych przechodniów. I tablice z nazwiskami ofiar. Mieszkających tutaj muzułman, katolików i prawosławnych wciąż dzieli morze przelanej krwi. Reliktem wojny oraz żywych jeszcze podziałów religijnych i etnicznych jest wschodnia część miasta, stanowiąca część Republiki Serbskiej. Mimo tych animozji, zwiedzanie Sarajewa jest już zupełnie bezpieczne. Jak w każdej europejskiej stolicy, należy tylko uważać na kieszonkowców. Zwłaszcza na bazarach i w sklepach. Mój przewodnik odradza mi jednak przechadzki po wzgórzach i miejscach, gdzie toczyły się walki. Można się tam natknąć na niewypały, a nawet miny.
Miasto powoli odradza się z ruin, jak mityczny Feniks z popiołów. Przykładem jest ratusz z końca XIX w. Przed rozpadem Jugosławii w budynku znajdowała się biblioteka, która została jednak zniszczona razem z cennym księgozbiorem. Odbudowany został dzięki międzynarodowej pomocy i obecnie jest siedzibą władz miejskich.
Ratusz sąsiaduje ze starym miastem. Atrakcją dla turystów jest tam meczet i koraniczna szkoła, czyli tzw. medresa. A także bazar, który jest sercem Sarajewa. Ceny na straganach są wprawdzie nieco wyższe, niż w innych bośniackich miastach, ale i tak za pamiątki czy lokalne specjały kulinarne zapłacimy tam mniej niż np. w chorwackim Dubrowniku. Warto tam się zatrzymać i odpocząć w którejś z licznych restauracyjek. Za wyśmienitą, stawiającą na nogi kawę po bośniacku zapłaciłem zaledwie 1 euro. Czyli mniej niż w polskim Kołoberzegu, lub Międzyzdrojach za ciepłą lurę szumnie i na wyrost nazywaną kawą.
Najważniejszą i najładniejszą ulica Sarajewa jest Ferhadija. To ścisłe centrum miasta, obowiązuje na niej zakaz ruchu kołowego. Na zachodzie łączy się z ulicą, której nazwa stanowi jeden z reliktów po dawnej Jugosławii. Jej patronem jest Maršal Tita, czyli marszałek Josif Broz Tito.
Przy placu fra Grge Matića zobaczymy największą sarajewską świątynię katolicką - neogotycką Katedrę Serca Jezusowego, wybudowaną w latach 1884-1889. - Zapraszam za kilka lat. Sarajewo będzie jedną z najładniejszych bałkańskich stolic - zapewnia Iwo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?