Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Scena fikcji, czyli jak zrobić teatralną premierę bez widzów

Aleksandra Szymańska 95 722 57 72 [email protected]
Jest motor, są aktorzy, są kwiaty, ale to nie premiera "Zapachu żużla”, tylko święto teatru 27 marca. Na premierze trzy dni później było pusto i głucho.
Jest motor, są aktorzy, są kwiaty, ale to nie premiera "Zapachu żużla”, tylko święto teatru 27 marca. Na premierze trzy dni później było pusto i głucho. fot. Bogusław Sacharczuk
- Coś tu brzydko pachnie, ale komisji śledczej chyba powoływać nie będziemy - słyszymy z samej Warszawy. A pytamy o spektakl zamknięty rodzimego Teatru Osterwy. Niby się odbył, a jakoby go nie było. To ci sztuka!

Niespodziewanie ogłoszono na stronie internetowej Osterwy: 31 marca o 19.00 premiera spektaklu "Zapach żużla"! Wszystko pięknie, ale oficjalna prezentacja sztuki napisanej specjalnie dla Gorzowa szumnie zapowiadana jest na 24 kwietnia (ostatnio nawet ogólnopolska telewizja o tym mówiła). Co ciekawe, tak nagle ogłoszona premiera miała być... zamknięta.

Widz, który próbował kupić bilet na ten spektakl, usłyszał w kasie teatru, że przedstawienie jest tylko dla pracowników Osterwy, a jego - czyli widza - uprzejmie, a jakże, zaprasza się na premierę kwietniową. A najciekawsze było to, że na pięć minut przed tą "zamkniętą premierą" jedni aktorzy siedzieli w teatralnej kawiarence, inni snuli się po teatrze i to w całkiem "cywilnych" ubraniach. Na scenie kameralnej, gdzie miał być odegrany spektakl, było ciemno i głucho: ani dekoracji, ani aktorów, ani krzeseł dla widzów, ani tychże. Dajemy słowo!

Potem było mniej ciekawie, bo na widok reportera wszystkich w teatrze jakby dopadła trema.
My (zdziwieni): - Gdzie ta premiera?

Oni (nerwowo): - Będzie, zaraz sobie zagramy.
My (zdziwieni): - Co za premiera bez widzów?
Oni (bardziej zdenerwowani): - Tak można, tak trzeba, to jest konkurs, spektakl musi być na afiszu... proszę dzwonić do dyrektora.
Chcieliśmy, ale nie zdążyliśmy. Dyrektor Jan Tomaszewicz zadzwonił do nas. Zadzwonił raz: - W Polsce tak się robi - powiedział. Zadzwonił po raz drugi: - Proszę to sobie sprawdzić. I po raz trzeci: - Proszę o tym napisać, to nie dostanę 50 tys. zł!

No to sprawdziliśmy. Zaczęliśmy od pieniędzy, bo wiadomo, pieniądz rządzi światem. Wyszło nam, że te 50 tys. zł, co to mamy teatrowi zabrać, można dostać w Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Można, ale w regulaminie jasno i wyraźnie napisano: warunkiem udziału w konkursie jest przygotowanie i publiczne wystawienie w kraju premiery sztuki teatralnej polskiego autora. Należy to zrobić między 1 kwietnia 2009 r. a 31 marca 2010. Czy "premiera zamknięta" to "publiczne wystawienie"? Oto jest pytanie!

Sprawdzaliśmy dalej. Gorzowska scena zgłosiła do konkursu, chwała jej za to, dwie sztuki: "Przebudzenie", które premierę miało w czerwcu zeszłego roku, oraz "Zapach żużla", którego oficjalna premiera szykowana jest - przypomnijmy - na 24 kwietnia, a więc po wymaganym terminie. Stąd zapewne owa "premiera zamknięta" 31 marca. I może nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby spektakl rzeczywiście się odbył (zamknięty czy tam otwarty), a sztuka była gotowa.

- Ale nie było widzów, nie było dekoracji, aktorów nie było na scenie? - zadzwoniliśmy do Warszawy, gdzie cały konkurs jest organizowany. - Sprawa śliska… - przyznała jedna pani, ale odesłała do drugiej. Ta znów klarowała: - Musimy wszystko sprawdzić. Premiera może mieć różne formuły. Może to być przedstawienie bez biletów, dla wybranej publiczności, np. dla studentów czy bezrobotnych, bo też takie spektakle się odbywały. Warunkiem jest zetknięcie spektaklu z publicznością - tłumaczyła (przypomnijmy, reporter tam był, ale się ze spektaklem nie zetknął) i zapewniła, że "komisja konkursowa sprawdzi". Po tygodniu komisja dalej sprawdzała. - Coś tu śmierdzi, ale komisji śledczej to powoływać nie będziemy. Sprawdzimy, sprawdzimy - zapewniano.

A skoro komisja miała mieć robotę, to i my nie chcieliśmy siedzieć z założonymi rękami. A że lubimy pytać, to popytaliśmy w różnych teatrach o "zamknięte premiery". - Pierwszy raz się z czymś takim spotykam. A jeszcze premiera dla pracowników teatru? Nie ma czegoś takiego. Pracownicy mogą sobie obejrzeć spektakl w każdej chwili. To nie dla nich jest on przygotowywany. To zaprzeczenie idei teatru - powiedziały bardzo serio Katowice. Gdynia też się zdziwiła. Zdziwili się i krytycy teatralni, i inni znawcy sztuki: jak jest premiera, to musi być widz, musi być krytyka - mówili zgodnie, jak nigdy. No to zapytaliśmy jeszcze, jak nam polecił dyr. Tomaszewicz, czy w Polsce tak się robi? - To proszę pytać w Polsce! - odpalił nam pan z teatru w Legnicy.

W Polsce, czyli nigdzie, przypomniało się nam, bo za młodu oglądaliśmy w teatrze sztukę pt. "Król Ubu" i tak nam się jakoś zatęskniło do tych czasów, kiedy na teatr patrzyliśmy jak na świątynię sztuki.
Koniec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska