Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Schorowany, sparaliżowany pies w odchodach, bez wody dogorywa w Zawadzie (wideo)

(pij)
Joanna Liddane głaszcze "Kubę" po pyszczku.
Joanna Liddane głaszcze "Kubę" po pyszczku. fot. Piotr Jędzura
Na miejsce jadą funkcjonariusz i wolontariuszka Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. W klatce zastają sparaliżowanego psa, który nie ma nawet wody. W środku są jedynie jego odchody.
Smutne oczy schorowanego "Kuby"
Smutne oczy schorowanego "Kuby" fot. Piotr Jędzura

Smutne oczy schorowanego "Kuby"
(fot. fot. Piotr Jędzura)

Rafał Janek inspektor wojewódzki Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami wchodzi na jedną z posesji w Zawadzie. To efekt zgłoszenia dotyczącego cierpień psa. Faktycznie w klatce, w której jest zbita z desek buda, widać smutnego psa. Najpierw wychyla głowę, potem powoli wychodzi.

Widok, który zastajemy, kiedy zwierzę wychodzi z budy ściska serce. Słaniający się na nogach "Kuba" spokojnie podchodzi do siatki. Chce, żeby go ktoś pogłaskał. Ma smutne, zmęczone oczy. Wygląda na około 12 lub 13 lat. - Słabo widzi biedulek, chyba ma częściowy paraliż - mówi Joanna Liddane, wolontariuszka Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Głaszcze delikatnie psa po pysku. Ten próbuje machać ogonem.

Zwierzę ledwo stoi i chodzi, chwieje się na łapach. W kojcu ma tylko pół miski suchej i twardej karmy. - Przecież on nie ma zębów - mówi J. Liddane. Jak ma jeść - oburza się wolontariuszka. Psu brakuje wody. Po interwencji inspektora zwierzę dostaje wodę. Natychmiast idzie pić. Chłepcze kilka minut.

Okazuje się, że właściciel zwierzęcia odmawia jego leczenia. A taki ma obowiązek. Zwierzę przez całą zimę żyło w drewnianej budzie. Możliwe, że poważna choroba to efekt mrozów, które przeżył "Kuba". Mimo tego, nie został zawieziony do weterynarza. Widać, że pies cierpi.

Inspektor Janek idzie rozmawiać z właścicielem psa. W razie oporów zapewnia, że wezwie policję i odbierze psa. Właściciel, który się nad nim znęcał odmawiając leczenia stanie przed sądem. Na szczęście mężczyzna woli polubowne załatwienie problemu. Obiecuje, że w poniedziałek wezwie weterynarza do domu i "Kuba" zostanie zbadany. Weterynarz podejmie decyzję czy zwierzak zostanie uśpiony, czy będzie leczony. Za wszystko zapłaci właściciel psa. To na nim spoczywa obowiązek zapewnienia zwierzęciu godnych warunków, kiedy decyduje się na trzymanie zwierzęcia.

To nie koniec interwencji. J. Liddane i inspektor Janek jadą jeszcze pod inny adres w Zawadzie. - To mężczyzna, któremu już odbieraliśmy niemal zagłodzone zwierzęta. Koń nie miał siły stać na własnych nogach - wspomina J. Liddane. Stanął za to przed sądem i został skazany. Dostał karę w zawieszeniu.

- Proszę pokazać psa - mówi zza furtki inspektor Janek. Starszy mężczyzna najpierw odmawia, ale po chwili prowadzi dużą suczkę. Trzyma ją w zamknięciu w szopie. Nie chce jednak pokazać warunków, w jakich żyje piesek. Zwierzę trzęsie się i piszczy. Jego właściciel zapewnia, że karmi psiaka. J. Liddane nie wierzy mężczyźnie. Zapewnia, że będzie miała na oku to, jak dba on o suczkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska