Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ściana z Głogowa

(eska, rg, ds)
Zawodnicy Chrobrego swietnie zagrali blokiem
Zawodnicy Chrobrego swietnie zagrali blokiem fot. Tomasz Gawałkiewicz
Chrobry był skazywany na porażkę, ale postawił szczelny blok i wywiózł z Zielonej Góry trzy punkty. Bez problemu wygrała też Olimpia. Orion wrócił na tarczy, ale z "oczkiem". Orzeł za łatwo oddał zwycięstwo.

Na własne życzenie

STELMET AZS UZ ZIELONA GÓRA - CHROBRY GŁOGÓW 1:3 (25:20, 25:27, 18:25, 25:27)

STELMET AZS UZ: Paluch, Gwadera, Kowalczyk, Milczarek, Mariaskin, Przyborowski, Baumgarten (libero) oraz Gańko, Maruszak, Janusz, Lis.
CHROBRY: Dykta, Oczkowski, Patykiewicz, Berkowski, Sosiński, Buko, Uderjan (libero) oraz Lewicki, Paśko.

Faworyt nie zawsze wygrywa. Do tego już przywykliśmy. Nie inaczej było w Zielonej Górze, gdzie Stelmet AZS UZ uległ Chrobremu. Oddał nawet seta, w którym prowadził 24:17!

Goście z Głogowa rozpoczęli obiecująco. W pierwszej partii dwa razy uciekali akademikom. Najpierw na 4:1, później na 15:11. Ale gospodarze nie tracili głowy. Wyrównali na 16:16 i do stanu 20:20 grali punkt na punkt. W końcówce Chrobry zupełnie się pogubił.

Wyglądało na to, że głogowianom zabrakło już sił, jak tydzień temu. Potwierdzał to przebieg drugiej odsłony i prowadzenie Stelmetu 4:0, 9:4, 18:11, 22:13... Goście wyciągnęli na 24:17, ale teoretycznie i tak nie mieli szans. Tymczasem obronili siedem setboli! Sami wykorzystali już pierwszy, gdy przy stanie 26:25 dla Chrobrego Sławomir Berkowski umiejętnie obił blok i wyrównał wynik meczu. - Co powiedziałem chłopakom, kiedy przegrywali 17:24? Żeby nie popełniali błędów - przyznał trener Piotr Szrejko. - Drugi set był przełomowym momentem spotkania - dodał rozgrywający głogowian Bartłomiej Dykta.

W trzeciej partii rządzili już przyjezdni. Rewelacyjnie spisywał się blok, w którym zwłaszcza Piotr Buko bezbłędnie wyczuwał akademików. Chrobry prowadził 20:12 i dał się dogonić na 21: 17. Ale w końcówce nie powtórzył "wyczynu" zielonogórzan z poprzedniej odsłony, choć musiał radzić sobie bez rozgrywającego, który zakrwawiony opuścił parkiet. - Cieszyliśmy się ze zdobytego punktu, ja wyskoczyłem, lecz nie zauważyłem z tyłu kolegi, który wbił mi dwie jedynki w głowę - szczegółowo opisał sytuację Dykta.

Czwarta odsłona zaczęła się od prowadzenia Stelmetu 2:0 i 3:1. Głogowianie szybko odrobili straty i uzyskali przewagę 8:5, 13:8, 18:15. Gospodarze wyrównali na 20:20, ale w końcówce znów się nie popisali. Po autowym ataku Mikołaja Mariaskina z sukcesu cieszyli się goście. Trener Tomasz Paluch nie chciał na gorąco skomentować porażki. - Mógłbym powiedzieć za dużo - przyznał.

Wbijali gwoździe

OLIMPIA SULĘCIN - SUDETY KAMIENNA GÓRA 3:0 (25:17, 25:12, 25:20)

OLIMPIA: Boguta, Chajec, Bartuzi, Waściński, Sekuła, Dziekanowski, Dudzik (libero) oraz Lorens, Glinka, Biliński, Łasocha.

To nie był pojedynek równych rywali. Niedawny pierwszoligowiec zdeklasował w swej hali beniaminka "drugiego frontu".

Zwycięstwo gospodarzy nie było ani przez chwilę zagrożone. O dominacji sulęcinian świadczą statystyki: zaserwowali 11 asów i wykonali tyle samo punktowych bloków. Gdy rywale nie radzili sobie z odbiorem mocnych zagrywek Łukasza Chajca, Romana Bartuziego i Jerzego Boguty, miejscowi efektownie atakowali z przechodzących piłek, wbijając w boisko Sudetów siatkarskie gwoździe.

Z braku emocji kibice oklaskiwali udane zagrania rezerwowych swego zespołu. W hali przy ul. Emilii Plater zadebiutował z dobrym skutkiem 18-letni wychowanek Kasztelana Międzyrzecz, libero Dominik Dudzik.

Od połowy drugiego seta ciężar gry Olimpii wzięli na swe barki zmiennicy. W trzeciej partii na parkiecie został tylko jeden zawodnik z podstawowego składu gospodarzy - atakujący Leszek Waściński. Goście nie potrafili sobie poradzić nawet z tak bardzo odmienionym rywalem. Walczyli tylko do stanu 20:18. Mecz trwał zaledwie godzinę i siedem minut.

- Dawno nie wygraliśmy tak łatwo - podsumował spotkanie kierownik ekipy z Sulęcina Andrzej Staats. - Nie mogło być inaczej, bo drużyny dzieliła różnica dwóch sportowych klas...

Wbijali gwoździe

OLIMPIA SULĘCIN - SUDETY KAMIENNA GÓRA 3:0 (25:17, 25:12, 25:20)

OLIMPIA: Boguta, Chajec, Bartuzi, Waściński, Sekuła, Dziekanowski, Dudzik (libero) oraz Lorens, Glinka, Biliński, Łasocha.

To nie był pojedynek równych rywali. Niedawny pierwszoligowiec zdeklasował w swej hali beniaminka "drugiego frontu".

Zwycięstwo gospodarzy nie było ani przez chwilę zagrożone. O dominacji sulęcinian świadczą statystyki: zaserwowali 11 asów i wykonali tyle samo punktowych bloków. Gdy rywale nie radzili sobie z odbiorem mocnych zagrywek Łukasza Chajca, Romana Bartuziego i Jerzego Boguty, miejscowi efektownie atakowali z przechodzących piłek, wbijając w boisko Sudetów siatkarskie gwoździe.

Z braku emocji kibice oklaskiwali udane zagrania rezerwowych swego zespołu. W hali przy ul. Emilii Plater zadebiutował z dobrym skutkiem 18-letni wychowanek Kasztelana Międzyrzecz, libero Dominik Dudzik.

Od połowy drugiego seta ciężar gry Olimpii wzięli na swe barki zmiennicy. W trzeciej partii na parkiecie został tylko jeden zawodnik z podstawowego składu gospodarzy - atakujący Leszek Waściński. Goście nie potrafili sobie poradzić nawet z tak bardzo odmienionym rywalem. Walczyli tylko do stanu 20:18. Mecz trwał zaledwie godzinę i siedem minut.

- Dawno nie wygraliśmy tak łatwo - podsumował spotkanie kierownik ekipy z Sulęcina Andrzej Staats. - Nie mogło być inaczej, bo drużyny dzieliła różnica dwóch sportowych klas...

Zabrakło Marcina

PWSZ AZS IKAR LEGNICA - ORION SULECHÓW 2:3 (25:20, 25:21, 24:26, 20:25, 15:11)

ORION: Myślicki, Haładus, Bilon, Pudzianowski, Janowiak, Sroga, Odwarzny (libero) oraz Kołodziński, Radzikowski, Petrus.

- Po cichu liczyliśmy na zwycięstwo w Legnicy - przyznał trener Oriona. Nie udało się, a w bloku gości widać było brak środkowego Marcina Czajki.

Dwa pierwsze sety były wyrównane tylko do połowy. Potem Ikar odskakiwał i kilkupunktową przewagę dowoził już do końca. - Mieliśmy problemy z blokiem - tłumaczył trener drużyny z Sulechowa Marek Szczepaniuk. - Na pozycji Marcina Czajki, który skręcił staw skokowy, z konieczności grał Jakub Pudzianowski.
W trzeciej odsłonie szkoleniowiec Oriona wstawił na środek bloku Grzegorza Petrusa, który wystąpił pierwszy raz kontuzji. Tę partię goście rozpoczęli znakomicie, od prowadzenia 5:0! I powinni łatwo wygrać, ale pozwolili rywalom wyrównać na 19:19. Na szczęście, w nerwowej końcówce na przewagi zachowali więcej zimnej krwi. W czwartym secie zespół z Sulechowa już dominował. - Poszliśmy siłą rozpędu - mówił Szczepaniuk.

Do pełni szczęścia brakowało tylko sukcesu w tie-breaku. Niestety, w sobotę nie potwierdziło się powiedzenie, że kto prowadzi 2:0 i nie zwycięża 3:0, przegrywa 2:3. W decydującej partii goście już na początku stracili trzy punkty z rzędu, później zdarzały się im nieporozumienia i Ikar dowiózł minimalną przewagę.

Za dużo błędów

MOW ORZEŁ AZS AWF MIĘDZYRZECZ - GTS GDAŃSK 1:3 (21:25, 17:25, 26:24, 20:25)

MOW ORZEŁ AZS AWF: Pająk, Jakubczak, Pajor, Wesołowski, Janas, Karbowiak, Kabziński (libero) oraz Antczak, Kawczak.

Po dwóch zwycięstwach za trzy punkty, Orzeł nadspodziewanie gładko przegrał w sobotę we własnej hali z GTS-em.

Problemem gospodarzy okazała się zbyt duża liczba zepsutych serwisów, błędy nad siatką i bardzo słabe przyjmowanie zagrywek. Grzegorz Pająk przez większość spotkania biegał za piłką po całym boisku, co oczywiście uniemożliwiało mu uruchamianie w ataku środkowych. Jego vis a vis Bartłomiej Szczypczyk miał o wiele bardziej komfortową sytuację. Po dokładnych odbiorach partnerów, dogrywał do wszystkich zawodników.

W pierwszym secie miejscowi prowadzili w końcówce 19:18, lecz w decydującym momencie zawiódł na przyjęciu libero Patryk Kabziński. Drugiego znów zaczęli od przewagi 5:3, by od remisu 5:5 całkowicie oddać inicjatywę przyjezdnym. W trzeciej odsłonie gospodarze pozwolili przeciwnikom doprowadzić od stanu 17:11 do remisu 20:20, by potem - po nerwowej końcówce - zwyciężyć za trzecią próbą dzięki skutecznemu uderzeniu Wojciecha Janasa. Najmniej emocji było w czwartej partii, bo wskutek serii fatalnych błędów Orła, gdańszczanie szybko odskoczyli na 11:5 i 15:11. Międzyrzeczanie nie znaleźli już w sobie motywacji do zmiany stylu gry, więc schodzili do szatni ze spuszczonymi głowami.

W innym meczu: Rewalskie Morze Bałtyk Szczecin - AZS UAM Poznań 1:3.

1. Olimpia 10 27 30:6
2. GTS 10 21 21:12
3. AZS UAM 10 18 20:18
4. Rewalskie Morze Bałtyk 10 16 19:17
5. Stelmet AZS UZ 10 14 18:20
6. Orion 10 13 18:20
7. MOW Orzeł AZS AWF 10 13 19:22
8. PWSZ AZS Ikar 10 13 16:19
9. Chrobry 10 10 12:23
10. Sudety 10 5 11:27

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska