Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ścieki zalewają domki w Bobowicku pod Międzyrzeczem

Dariusz Brożek 95 742 16 83 [email protected]
- Mamy dość problemów ze ściekami, które co pewien czas zalewają nasze domy - mówią Bogdan Półtorak (z lewej) i Ryszard Siwak z Bobowicka.
- Mamy dość problemów ze ściekami, które co pewien czas zalewają nasze domy - mówią Bogdan Półtorak (z lewej) i Ryszard Siwak z Bobowicka. fot. Dariusz Brożek
Nieczystości kolejny raz zapaskudziły willę Bogdana Półtoraka. Straty wynoszą kilkanaście tysięcy złotych. Prezes spółki wodno-kanalizacyjnej obarcza winą mieszkańców, którzy na lewo pompują do sieci deszczówkę.

Osiem lat temu B. Półtorak wybudował domek w Bobowicku. Od tej pory kilka razy jego piwnicę zalewały ścieki z sieci kanalizacyjnej. Po ostatnich ulewach znowu wybiły. Ze studzienki przy domu wypompowali je strażacy, z zalanych pomieszczeń wynosiła nieczystości wiadrami cała rodzina i sąsiedzi.

- Pracowaliśmy do trzeciej w nocy. Mamy zniszczone wykładziny, meble i ościeżnice w drzwiach - załamuje ręce Janina Półtorak, matka właściciela.

W piwnicy znajdują się pokoje mieszkalne. Ale teraz nikt tam nie mieszka. Od minęły już dwa tygodnie, jednak na ścianach wciąż widać brązowe zacieki na wysokości około 20 cm. Nieczystości zalały położone pod podłogą kable zasilające urządzenia elektryczne. Ewentualne zwarcie mogło zakończyć się tragedią.

- Będę musiał skuć podłogę i ponownie ją wylać - szacuje właściciel.

Zapłaci za spółkę?

Straty wynoszą kilkanaście tysięcy złotych. Kanalizacja jest ubezpieczona, dlatego rodzina dostanie odszkodowanie. Tak jak pięć lat temu, kiedy po zalaniu piwnic przez ścieki szkody oszacowano na 9.174 zł. Ubezpieczyciel potrącił jednak z tej kwoty 10 proc. tzw. udziału własnego, dlatego B. Półtorak dostał rękę ponad 900 zł. mniej.

- Przecież kanalizacja należy do miejskiej spółki wodno-ściekowej. Dlatego więc to mnie obciążono udziałem własnym. Podejrzewam, że podobnie będzie tym razem - mówi.

Ścieki z Bobowicka płyną kolektorem do miejskiej oczyszczalni we wsi Św. Wojciech. Za sieć i urządzenia sanitarne na terenie gminy odpowiada Międzyrzeckie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, którego właścicielem są miejscowe władze. Prezes spółki Kazimierz Puchan wyjaśnia, że za tzw. przyłącza i fragmenty instalacji na terenie prywatnych posesji odpowiadają ich właściciele. Dlatego B. Półtorak nie ma co liczyć, że spółka pokryje tzw. udział własny w ewentualnych odszkodowaniu.

Bo ścieki się cofają

Przed kilkoma laty B. Półtorak zamontował specjalny zawór na przyłączu kanalizacyjnym. W przypadku cofania nieczystości klapka powinna odcinać ich dopływ do jego domu. Rzecz w tym, że należy ją systematycznie czyścić, bo zapycha się rozmaitymi śmieciami, które ludzie wrzucają do kanalizacji. Przestaje wtedy działać i przepuszcza nieczystości w obie strony.

Właściciel domku twierdzi, że zawór powinni przeglądać i konserwować pracownicy MPWiK, gdyż urządzenie znajduje się poza jego domem i działką. Winą za zalanie piwnic obarcza pobliską przepompownię, która należy do przedsiębiorstwa wodno-ściekowego.

- Ma za słabe pompy. Kiedy jest duży zrzut ścieków lub padają ulewne deszcze, nie nadążają z tłoczeniem. Wtedy ścieki się cofają i wylewają w naszych domach. Podobnie jest podczas przerw w dostawach energii. Urządzenia nie mają awaryjnego zasilania. Stają, kiedy nie ma prądu, a nieczystości wybijają w piwnicach - tłumaczy.

Z identycznym problemem boryka się Ryszard Siwak, sąsiad rodziny Półtoraków. Jego domek też kilka razy zalewały nieczystości. - Mam tego dosyć - mówi krótko.

Prezes gminnej spółki zapewnia, że pompy działają bez zarzutu i są odpowiednio dobrane. Ich moc fachowcy obliczyli na podstawie ilości ścieków, które płyną z Bobowicka. Dlaczego więc fekalia zalewają domek? - Widocznie doszło do nielegalnego zrzutu z którejś z posesji. Podejrzewam, że niektórzy z mieszkańców mogą mieć podłączoną deszczówkę do kanalizacji - odpowiada.

Przedmuchają całą sieć

Zdaniem prezesa, awaryjne zasilanie w przepompowniach nie jest potrzebne. Zamontowano w nich alarmy, które włączają się w przypadku awarii prądu. Wtedy natychmiast jadą tam beczkowozy.

W jaki sposób gminna spółka zamierza rozwiązać problem? K. Puchan twierdzi, że jedynym sposobem jest wyeliminowanie lewych przyłączy. Dlatego zamierza kupić urządzenie do ich wykrywania. To specjalna dmuchawa, która ma tłoczyć dym do kanalizacji. Wydobywające się z rynien lub spustów kłęby dymu będą dowodem, że właściciel zrzuca deszczówkę do sieci sanitarnej. - Sprawdzimy tym urządzeniem sieć w całej gminie - zapowiada K. Puchan.

Pech obu rodzin polega na tym, że wybudowały domki przy ul. Akacjowej niedaleko jeziora. To najniżej położona cześć wsi, dlatego podczas gwałtownych opadów deszczu woda z całej wsi spływa na ich ulicę. Dostaje się także do kanalizacji sanitarnej. W jaki sposób?

- Po ostatnich ulewach deszczówka zalała kilka ulic. Ludzie sami pootwierali studzienki, żeby woda szybciej zeszła z ich posesji. Dlatego zalało najniżej położone domki - przekonuje jeden z naszych rozmówców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska