Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian skacze na rowerze najwyżej w Polsce!

Michał Wszołek 68 387 52 87 [email protected]
24-letni "Sebek” już dwa razy zdobył tytuł nieoficjalnego mistrza Polski w najwyższym skoku nad poprzeczką. Marzy o występie na arenie międzynarodowej. Prezentuje nam swoje umiejętności w starej nowosolskiej fabryce nici.
24-letni "Sebek” już dwa razy zdobył tytuł nieoficjalnego mistrza Polski w najwyższym skoku nad poprzeczką. Marzy o występie na arenie międzynarodowej. Prezentuje nam swoje umiejętności w starej nowosolskiej fabryce nici. Fot. Michał Wszołek
- Gdyby kiedyś jeden z rowerów górskich nazwany był moim nazwiskiem, to by było spełnienie marzeń - mówi Sebastian Weszler z Nowej Soli. Pasjonat ekstremalnego używania dwóch kółek skacze tylko 10 cm niżej od rekordu świata.

Wielu z nas rower kojarzy się z pierwszymi w życiu siniakami i skaleczeniami. Jednym służy jako środek transportu a dla innych jest życiową pasją. Sebastian Weszler 24 letni mieszkaniec Nowej Soli zna rowery podszewki. Nie tylko pracuje jako sprzedawca holenderskich używanych rowerów, ale przede wszystkim jest jednym z najlepszych polskich street riderów na dużych kołach i mistrzem wysokiego skakania.

Nowosolanin w dotychczasowej wyczynowej karierze na rowerze, wygrał w 2008 i 2009 konkursy Bunny Hopa (wykonał najwyższy skok z jazdy nad poprzeczką 105 cm - przyp. red.) na Festiwalu Rowerowym "Lech Bike" w Szklarskiej Porębie Jest też bohaterem filmu, który zwyciężył na Festiwalu Filmów Rowerowych w 2007 w Szklarskiej Porębie. Obecnie przygotowuje się do trzeciego zwycięstwa w konkurenci Bunny Hop.

Sebastian swój pierwszy rower otrzymał w wieku 7 lat i od tego momentu rozpoczął jazdę na dwóch kółkach. - Jazdę na rowerze rozpocząłem stosunkowo późno. Pierwszy raz wsiadłem na rower w wieku 7 lat. Pamiętam to był taki najprostszy rower tzw. składak. Nie przypominam sobie, żebym miał jakieś problemy z jazdą. Szybko się nauczyłem jeździć i z roku na roku moja pasja się pogłębiała - mówi.

Z biegiem czasu zwykła jazda na rowerze przestała być wystarczalna. Popularny "Sebek" o wyczynach na rowerze dowiedział się z telewizji i postanowił spróbować sam. - Zajarałem się jazdą oglądając amerykańskie programy, a także filmy umieszczanych na internecie. W telewizji prezentowano różne formy kolarstwa górskiego, lecz stwierdziłem, że jazda na stree'cie i trail to jest to, co mógłbym robić w Nowej Soli - wspomina.

Pierwsze ewolucje wykonywał na zwykłym rowerze, zupełnie nie przystosowanym do tego typu jazdy. Sebastian początkowo ćwiczył z grupą kolegów, którzy także byli zainteresowani taką formą spędzania wolnego czasu. - W czasie wakacji jeździliśmy do późnego wieczora, w czasie roku szkolnego pierwsze co to szliśmy na rower i tak to szło do przodu - mówi Sebastian.

Sama ciężka praca nie wystarczyłaby do osiągniecie takiego poziomu, jaki prezentuje w tej chwili. W pewnym momencie jeden z etapów został zakończony, aby dalszy rozwój był możliwy trzeba było dostosować rower do swoich predyspozycji i wymagań. Koszt takiego roweru to wydatek ok. 1300 zł, jednak ważniejsze było później modyfikowanie dwukołowca.

- Ważnym momentem było nawiązanie kontaktu ze sprzedawcami sprzętu rowerowego z Nowej Soli. Do tego momentu praktycznie wszystkie pieniądze zaoszczędzone wydawałem na sprzęt. Później już dostawałem zniżki a także mogłem skorzystać z serwisu, aby pozmieniać ustawienia swojego roweru. Czasami też udawało się dostać jakąś część za darmo - opowiada.

Pierwszym jego sukcesem sportowym było zwycięstwo w 2004 roku na zawodach ogólnopolskich w Oleśnicy w konkurencji trail. - Na początku swojej przygody z ekstremalną jazdą na rowerze nie byłem jeszcze do końca zdecydowany czy chcę jeździć na streecie czy wykonywać trail. Dlatego pojechałem na zawody w konkurencji trail i ku mojemu zaskoczeniu udało się wygrać z zawodnikami bardziej doświadczonymi. Była to dla mnie ogromna satysfakcja i mobilizacja do cięższej pracy, ale także wtedy zdecydowałem, że chcę być tylko street liderem - wspomina.

W 2007 roku umiejętności Sebastiana doceniła komisja Festiwalu Filmowego w Szklarskiej Porębie, która wybrała film z jego udziałem jako najlepszy. - Zdecydowałem się pokazać swoje umiejętności szerszej widowni, aby ludzie zobaczyli, na co mnie stać. Zwycięstwo nie jest tylko moim udziałem, ale także, duża zasługa w tym sukcesie mojego kolegi, który wykonał bardzo dobrą pracę przy nakręcaniu i późniejszym montażu filmu - dodaje Sebastian.

W przypadku nowosolanina sukces zrodził kolejny sukces. - Kilka tygodni po festiwalu otrzymałem telefon z firmy Dartmoor (producent sprzętu rowerowego), z zapytaniem czy nie chciałbym podpisać z nimi współpracy, ponieważ spodobało im się to, co robię na rowerze. Zaproponowali, że będą mi dostarczać rower oraz wszystkie części, a ja zostanę twarzą ich firmy i będą mogli wykorzystać mój wizerunek do różnego rodzaju przedsięwzięć. Od tego momentu miałem już wszystko. Sprzęt dostawałem za darmo, więc mogłem skupić się tylko i wyłącznie na jeździe - mówi.

Najważniejsze w karierze 24-letniego mieszkańca Nowej Soli były dwa ostatnie lata, kiedy zdobywał tytuł nieoficjalnego mistrza Polski w najwyższym skoku nad poprzeczką. Dwukrotnie okazał się bezkonkurencyjny w Szklarskiej Porębie w konkurencji bunny hop, skacząc dwukrotnie po 105 cm. A rekord świata to 115,5 cm. - Występ w takich zawodach sprawia mi ogromną radości. Spotykają się tam najlepsi ludzie z całego kraju w swoich dziedzinach. Moja satysfakcja jest tym większa, że wygrałem dwa lata pod rząd. Najważniejsze w dobrym skoku jest odbicie z tylnego koła, siła wcale nie jest najważniejsza - zaznacza Sebastian.

To, co martwi naszego "skoczka" to reakcja nowosolskiego społeczeństwa na jego jazdę. - Ze względu na brak skate parku w Nowej Soli, muszę wszystkie swoje ćwiczenia wykonywać w publicznych parkach lub w okolicy nowosolskich marketów. Ludzie i policja bardzo często mnie nie rozumieją i nie doceniają tego, co robię. Uważają mnie za wandala i potępiają. Zdarza się też śmiech i wytykaniem palcem, jeżeli któreś z ćwiczeń mi nie wyjdzie. Chciałbym, żeby kiedyś proporcję się zmieniły i ludzie zaczęli dostrzegać to, co robię w pozytywnym świetle - podkreśla młody wyczynowiec.

Jednym z większych marzeń Sebastiana jest występ na arenie międzynarodowej. - Bardzo byłbym zadowolony gdybym mógł rywalizować z zawodnikami ze Stanów Zjednoczonych. W tym kraju są bardzo fajne zawody, których w Polsce brakuje. Inną rzeczą jest, aby kiedyś, jeden z rowerów górskich był nazwany moim nazwiskiem, to by było spełnienie marzeń i ukoronowanie tego, co robię - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska