16 grudnia minionego roku urzędnik przejechał jedno ze skrzyżowań w mieście na pomarańczowym świetle. Zatrzymała go policja, sprawdziła alkomatem trzeźwość kierowcy.
Wykazał 0,28 promila, R. Kneć poprosił więc o badanie krwi. Zostało wykonane pół godziny później i wykazało 0,1 prom. Zatrzymano mu prawo jazdy i postanowienie wydane w tej sprawie przez sąd rejonowy w lutym tego roku, stało się prawomocne. R. Kneć złożył zażalenie na to postanowienie, kwestionując wyniki badania krwi i stan nietrzeźwości. Ale wczoraj sąd stwierdził, że takie zażalenie w ogóle mu nie przysługuje. - Zwrot prawa może nastąpić po ustaleniu przez sąd na rozprawie zasadniczej, że nie było wykroczenia czy przestępstwa, które spowodowało zabranie prawa jazdy - powiedział w uzasadnieniu sędzia Sławomir Soroka.
R. Kneć od początku twierdzi, że nie pił alkoholu przed jazdą autem. Wyjaśniał w naszej gazecie, że pracował tego dnia przy urządzaniu domu i przy renowacji mebli używał do ich czyszczenia spirytusu. Nie wykluczał, że się nawdychał oparów. Zażywał też wtedy wzmacniający tonik z lecytyną, który jest na bazie alkoholu. - Gdybym podejrzewał, że mogę mieć coś we krwi, w życiu bym nie wsiadł za kółko! - zapewniał. Za to wykroczenie grozi mu grzywna, straci też prawo jazdy. Rozprawa zasadnicza zaplanowana jest na 16 kwietnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?