Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sen o uczciwości w piłce - wywiad z byłym prezesem Czarnych Żagań

Redakcja
- Może pan wyjść z sali sądowej z poczuciem dobrej pracy na rzecz Czarnych Żagań – powiedział sędzia, uniewinniając Tadeusza Bergera.
- Może pan wyjść z sali sądowej z poczuciem dobrej pracy na rzecz Czarnych Żagań – powiedział sędzia, uniewinniając Tadeusza Bergera. Karol Bronk
O miłości do czarno-białej futbolówki, "zasadach" w sporcie, prowadzeniu Czarnych oraz wyroku sądowym,opowiada były prezes żagańskiego klubu, Tadeusz Berger. - Moje ideały już nie będą nigdy obowiązywały - stwierdza gorzko.

- Panie Tadeuszu, kiedy zaczęła się Pańska miłość do piłki nożnej?
- Urodziłem się w Łodzi. Mieszkałem w pobliżu stadionu "Tramwajarza". Można powiedzieć, że wychowałem się na żużlu. Mój dziecięcy idol Szwendrowski marnie skończył, rodzice przeprowadzili się na tzw. ziemie odzyskane i to wszystko sprawiło, że mój kontakt z tą dyscypliną sportu uległ rozwiązaniu i nigdy już nie został odnowiony. Co do futbolu moją drużyną był ŁKS i tak pozostało do dzisiaj. Jak każdy chłopiec kopałem piłkę i największym moim sukcesem było zdobycie 4-go miejsca w województwie wśród szkół podstawowych - razem z kolegami ze SP nr 2. Już w dorosłym życiu byłem przez sezon zawodnikiem rezerw "Czarnych". Za mecze wyjazdowe dostawało się pół diety, czyli kilka złotych i butelkę oranżady. Za grę w domu ani grosza. Aby całkowicie nie tracić czynnego kontaktu ze sportem zostałem sędzią piłki nożnej i ręcznej.

- Jak to się stało, że piłkarz, sędzia, zaczął zarządzać żagańskim klubem?
- Oprócz epizodu gry w "Czarnych" od początku mojego zamieszkania w Żaganiu byłem ich kibicem. Słynny WKS i pamiętne mecze pucharowe. Rozdarte serce miałem przed meczem półfinałowym właśnie z ŁKS-em. Szybko jednak wybrałem i byłem jednym z 12 tys. kibiców miejscowej drużyny. Trudno uwierzyć, ale podobno tylu widzów było na stadionie "Czarnych". Bez ochrony, klatek, stref, peseli, monitoringu, płotków, setek milicjantów, a przy tym z alkoholem "za pazuchą" u co drugiego kibica. I komu to przeszkadzało - pytam retorycznie? I dodam w ten sam sposób: dokąd zmierzamy - czy do stworzenia gett na stadionach, a może do zabicia futbolu? We władzach klubu znalazłem się na początku XXI wieku. Był telefon: Pomóż ratować klub! Poprzedni zarząd przestał istnieć z dnia na dzień. Drużyna się rozsypała. Było miejsce w lidze i nic ponadto. Z gronem kolegów udało się nam sklecić skład i wystartować. W tym okresie miasto nie dawało ani grosza na klub. Jeszcze jesienią szło jako-tako. Później brak finansów sprawił, że wszystko się zawaliło. Bez pieniędzy, trenera, w większości z miejscowymi zawodnikami. Poza tym był to "złoty okres" dla pewnej bardzo licznej grupy osób "robiących" w piłce, a dzisiaj niezupełnie dobrowolnie odwiedzających prokuraturę we Wrocławiu. W tym okresie miałem wiele snów, których kilka zawarłem w umieszczanych na stronie klubu krótkich opowiadaniach "Sny działacza, a może Piłkarski Poker II?" Zresztą może kiedyś napiszę książkę na ten temat, bo śniło mi się bardzo wiele. Później był krótki epizod prezesowania w latach bodajże 2005-2006, a wreszcie koniec 2008 roku i znowu telefon: Przyjedź. Ratuj. Zgodziłem się doprowadzić drużynę do końca rozgrywek. Udało się zakleić największe dziury i pozostać w drugiej lidze. Odsunąłem się na kilka miesięcy od prowadzenia klubu pozostając w zarządzie. Widziałem, że sprawy nie idą w dobrym kierunku. Ponownie wziąłem stery w swoje ręce na początku 2010 roku. Cały ten okres od końca 2008r. do mojej rezygnacji w marcu 2011r., to ciągłe borykanie się z długami, składem, organizacją klubu, imprez i otrzymaniem prawa gry w II lidze. Mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że utrzymaliśmy drużynę, a długi w tym okresie nawet minimalnie spadły. Stało się to dzięki małej grupie osób i władzom miasta. Nikomu z nich nie będą stawiać pomników, a moim następcom życzę tylko jednego - powtórzenie naszych osiągnięć!

Komercja niszczy sport

- Jak Pan przyjął fakt oskarżenia po organizacji meczu z Miedzią Legnica?
-Przeżyłem bardzo tę sprawę. Pierwszy raz w życiu stanąłem przed sądem jako oskarżony. Może nie ostatni, bowiem ludzie donosy piszą, a przegrani nie potrafią pogodzić się z porażką. Co do meczu z "Miedzią": czas i ludzie pokazali, że miałem rację i nie idzie tutaj tylko o wymiar prawny, ale przede wszystkim o sam mecz, zachowanie kibiców i całą jego otoczkę. Przecież do dnia dzisiejszego w Żaganiu nie jest możliwe rozegranie meczu piłkarskiego II. ligi z pozytywną opinią policji. A przecież od tego pamiętnego dnia minie zaraz rok. Mecz bez kibiców jest bez sensu. Okoliczności tamtych tygodni i zdrowy rozsądek nakazał mi zrobić właśnie tak.

- Sędzia wydał wyrok uniewinniający i powiedział, że może Pan wyjść z sali z podniesioną głową.
- Wyrok sądu jest dla mnie tylko potwierdzeniem słuszności tego co uczyniłem.

- A gdyby znów zadzwonił do Pana telefon i głos w słuchawce powiedziałby: Ratuj?
- Chciałbym być z tym klubem do końca. Nikt mnie z niego nie wyganiał. Stanąłem jednak przed wyborem: zdrowie, rodzina, firma albo klub. Poza tym tylu rwało się do prezesowania i do pracy w zarządzie - trzeba było dać szansę innym. A tak na poważnie, po prostu po ludzku stawało się to ponad moje siły. Będę dobrze życzył temu klubowi, zawsze gdy ktoś poważny zwróci się o pomoc nie odwrócę się, ale udział we władzach to już zamknięty okres.

- Miłości do sportu nie da się zabić. Komu Pan kibicuje?
- Przyznam się, że coraz trudniej być fanem piłki nożnej i nie tylko. Gdy po latach okazuje się, że ten się koksował, tamten sprzedawał lub ustawiał mecze, inny kupił mistrzostwo, puchary czy pozostanie w lidze - człowiek traci serce. Poza tym wszechogarniająca komercja, pseudo-sponsorzy, którzy pod pozorem finansowania klubów załatwiają swoje interesy, a na końcu - co budzi moje największe obrzydzenie - ludzie, którzy przy sporcie robią kariery polityczne. Nie mogę się z tym pogodzić. Kibicuję Liverpoolowi, Dortmundowi, ŁKS-owi i "Czarnym".

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska