Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sensacja? Na pewno niespodzianka. W lubuskich derbach siatkarzy Astra Nowa Sól rozbiła w Sulęcinie Olimpię

Robert Gorbat
Robert Gorbat
Sulęcinianie zawiedli swoich kibiców i w derbowym pojedynku przegrali z Astrą Nowa Sól 0:3.
Sulęcinianie zawiedli swoich kibiców i w derbowym pojedynku przegrali z Astrą Nowa Sól 0:3. Robert Gorbat
Miało być zwycięstwo Olimpii, tymczasem komplet pierwszoligowych punktów pojechał w czwartkowy (2 lutego) wieczór do Nowej Soli. Sport raz jeszcze udowodnił, że nie znosi utartych schematów.

OLIMPIA SULĘCIN – ASTRA NOWA SÓL 0:3 (15:25, 17:25, 21:25)

  • Olimpia: Prokopczuk, Subotić, Lipiński, Turek, Leitermeier, Michalak, Sobczak (libero), Sawerwain (libero) oraz Szymczak, Grzegorczyk, Jurant i Kłysz.
  • Astra: Jurkojć, Pizuński, Pranko, Kowalczyk, Brzeziński, Drzazga, Kołtowski (libero), Foltynowicz (libero) oraz Skibicki i Busch.
  • Sędziowali: Marcin Bartłomiejczak i Michał Gruszczyński.
  • Widzów: 500.

Atmosfera godna derbów

Faworyt lubuskich, pierwszoligowych derbów wydawał się oczywisty. Była nim Olimpia, która po trzech wygranych z rzędu wydawała się pukać jeszcze do play offów czołowej ósemki. Astra przyjechała tylko z nadzieją – na dobry występ i być może urwanie gospodarzom jednego punktu. Bo w sytuacji nowosolan, którzy bardzo niebezpiecznie zbliżyli się do spadkowej strefy tabeli, cenne jest każde „oczko”.

Atmosfera spotkania nie zawiodła. Stworzyły ją wypełnione po brzegi trybuny w hali przy ul. Emilii Plater, gorący doping, fantazyjnie ubrani członkowie klubów kibica obydwu drużyn, wreszcie dawne sławy lubuskiej siatkówki, siedzące na trybunach.

Gospodarze nie wyszli z szatni

Ku zdumieniu obserwatorów, premierowy set od pierwszej do ostatniej piłki przebiegał pod dyktando nowosolan. Goście poprawnie wykonywali wszystkie elementy gry, podczas gdy gospodarze sprawiali wrażenie kompletnie sparaliżowanych stawką i otoczką meczu. Popełnili w tej partii aż 10 własnych, niewymuszonych błędów, zawodzili w polu zagrywki i ataku, nie radzili sobie ze współpracą na linii blok – obrona.
– Nasi nie wyszli jeszcze z szatni – skomentował postawę „Olimpijczyków” honorowy prezes sulęcińskiego klubu Stanisław Szablewski.

Po drugiej stronie siatki panował całkowity spokój. Rutynowany, 38-letni rozgrywający Astry Łukasz Jurkojć co chwilę gubił blok miejscowych, a mierzący aż 210 cm wzrostu atakujący Bartosz Kowalczyk uderzał z 78-procentową skutecznością. Punktowy efekt był w tej sytuacji łatwy do przewidzenia: przyjezdni wygrywali kolejno: 4:1, 11:5, 14:6, i 19:11, by ostatecznie zwyciężyć do 15 za drugą piłką setową.

Powtórka z rozrywki

Jeśli fani Olimpii sądzili, że prowadzenie ich zespołu 1:0 na początku drugiej odsłony jest zwiastunem zwrotu wydarzeń na boisku, to srodze się zawiedli. Gdy przy stanie 2:4 środkowy Astry Vadzim Pranko obronił trudną piłkę nogą, a w Marcin Brzeziński w natychmiastowej kontrze huknął nie do obrony i zdobył kolejne „oczko” jasnym się stało, że napór nowosolan nie ustanie.

I rzeczywiście: przyjezdni pewnie serwowali, nie mylili się w atakach ze skrzydeł, a dodatkowo co chwilę punktowali po szczelnych, w tempo ustawianych blokach. W tym ostatnim elemencie siatkarskiej sztuki prawdziwym katem sulęcinian był Tomasz Pizuński, który nawet w pojedynkę zatrzymał kilka razy uderzenia Igora Suboticia. Gospodarzom nie pomogły zmiany na pozycji rozgrywającego (Hubert Szymczak za Rafała Prokopczuka), atakującego (Bogdan Jurant za Grzegorza Turka) i przyjmującego (Aleksander Grzegorczyk za Fabiana Leitermeiera). Goście odskoczyli na 17:10 i 21:12, a ostatnie „oczko” ponownie zdobyli za drugą próbą po ataku z krótkiej Pranki.

Postawili kropkę nad „i”

W secie numer trzy gra wreszcie się wyrównała. Nowosolanie zaczęli popełniać nie widziane wcześniej u nich błędy, zaś w Olimpii rozhulał się w ataku Jurant. Sulęcinianie prowadzili 11:8 i 12:10. Wydawali się zmierzać do czwartej partii.

Przy tym ostatnim stanie nowosolanie zdobyli jednak trzy punkty z rzędu, a chwilę później – od remisu 15:15 – uciekli na 15:17 i już do końca spotkania utrzymywali kilkupunktową przewagę. Pomysłem Jurkojcia na ogranie rywali było kierowanie większej liczby piłek do swych środkowych. A że wpuszczony na parkiet z ławki rezerwowych Sławomir Busch miał „dzień konia”, więc na świetlnej tablicy szybko pojawił się rezultat 20:24. Wyrok na miejscowych wykonał za drugim meczbolem Jurkojć, sprytnie atakując lewą ręką z drugiego odbicia.
MVP tego trwającego godzinę i 12 minut meczu został uznany Kowalczyk. A chwilę później razem z kolegami dopadł trenera Andrzeja Krzyśko. Po co? By kilka razy podrzucić go w górę na własnych rękach!

od 7 lat
Wideo

Gol z 50 metrów w 4 lidze! Ursus vs Piaseczno

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska