Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siemirowice. Prokurator żąda 25 lat więzienia dla Daniela P. za usiłowanie zabójstwa dziecka i 3 lat dla matki za brak reakcji

Robert Gębuś
Robert Gębuś
Sąd Okręgowy w Słupsku do września odroczył wyrok w sprawie pobicia 5-letnich bliźniaczek w Siemirowicach (gm. Cewice). Przedłużył też o 2 miesiące tymczasowy areszt dla Daniela P., który jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa jednej z dziewczynek oraz znęcanie się nad dziećmi. Kwalifikację tego czynu sąd chce zmienić na znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. Matkę dzieci, Klaudię K., prokuratura oskarża o pomocnictwo, poprzez brak reakcji na przemoc. Prokurator domaga się dwudziestu pięciu więzienia dla Daniela P. i trzech lat pozbawienia wolności dla Klaudii K.

Siemirowice. Prokurator żąda 25 lat więzienia dla Daniela P. za usiłowanie zabójstwa dziecka i 3 lat dla matki za brak reakcji

Sąd, na wcześniejszej rozprawie, zaproponował zmianę kwalifikacji czynu ze znęcania się nad dziećmi na znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem i z tego powodu wznowił przewód sądowy. Ponieważ na rozprawę nie stawił się pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, biologicznego ojca pokrzywdzonych dzieci, sędzia Aldona Chruściel-Struska odroczyła decyzję o zmianie kwalifikacji czynu i tym samym wydanie wyroku w tej sprawie. Jednocześnie przedłużyła areszt tymczasowy dla Daniela P. o dwa miesiące. Wyrok w tej sprawie ma zapaść we wrześniu.

ZOBACZ TEŻ:

Matka 5-letnich dziewczynek z Siemirowic podejrzana o znęcanie się nad bliźniaczkami wypuszczona z aresztu

29-letni obecnie Daniel P. odpowiada za znęcanie się nad 5 letnimi bliźniaczkami, córkami jego partnerki Klaudii K. i usiłowanie zabójstwa z zamiarem ewentualnym jednej z nich. Dziewczynka, miała zostać dotkliwie pobita przez Daniela P. i trafiła do szpitala w w Gdańsku z wielomiejscowymi stłuczeniami głowy, licznymi siniakami, krwiakiem przytwardówkowym oraz urazami nerek i wątroby. Druga doznała powierzchownych obrażeń i stłuczeń głowy.

Trzy lata młodsza od Daniela P., Klaudia K., matka dziewczynek, została oskarżona o pomocnictwo. Zdaniem prokuratury, mimo ciążących na niej obowiązków rodzicielskich nie reagowała kiedy Daniel P. katował dzieci.

ZOBACZ TEŻ:

Siemirowice: Pobite bliźniaczki, matka i jej partner w areszcie. "Usiłowanie zabójstwa", nie przyznają się do winy

Tragedia w Siemirowicach. Wszystko działo się za zamkniętymi drzwiami

Daniel P. i Klaudia K. w Siemirowicach (gm. Cewice) wspólnie wychowywali troje dzieci Klaudii K. z poprzedniego związku, w tym bliźniaczki i dwoje własnych.

- Początkowo wspólne pożycie układało się dobrze, ale później Danielowi P. zaczęło przeszkadzać, że dziewczynki jak to dziewczynki...są czasem niesforne, głośne, czasem nie słuchają poleceń i oskarżony postanowił zająć się, w cudzysłowie, ich "wychowaniem" i dyscypliną- mówił Jacek Kamiński, prokurator okręgowy.

To "wychowanie" i "dyscyplinowanie", w opinii prokuratury miało polegać na tym, że Daniel P. krzyczał na dzieci, a kiedy to nie pomagało, chwytał za pas z metalową sprzączką i bił je nim po całym ciele. Kiedy nie miał pasa pod ręką, okładał je pięściami. Nie ustalono jak długo dzieci były ofiarami przemocy. Oskarżenie uważa, że od 2019 roku, obrona że od kwietnia 2020. Fakt jest taki, że 22 maja 2020 r. kiedy jedna z dziewczynek oddała potrzebę fizjologiczną do łóżka, Danielowi P. po raz kolejny puściły nerwy. Pobił dzieci, a jedną z bliźniaczek uderzył tak, że straciła przytomność na kilka minut. U dziewczynki powstał krwiak wewnątrzczaszkowy, podtwardówkowy.

- Daniel P. i Klaudia K. przestraszyli się tą sytuacją i tym co się może wydarzyć, zadzwonili na pogotowie - mówił Jacek Kamieński, prokurator okręgowy. - Dzieci zabrano do szpitala najpierw w Lęborku a potem do Gdańska. Tam udzielono pomocy. Dziewczynka została przewieziona do Oddziału Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży GUMed w Szpitalu im. Kopernika w Gdańsku i dzięki temu przeżyła.

Chociaż krwiak się wchłonął bez ingerencji lekarzy, to prokurator podkreślał, że w opinii biegłych przez cały czas trwania zdarzenia dziecko było narażone na bezpośrednią utratę zdrowia i życia. Ciała obu dziewczynek był posiniaczone, a obok świeżych obrażeń były też takie, które już się goiły. W opinii prokuratury o gehennie, którą przeszły dzieci wiele mówią zeznania lekarki, która przyjmowała je na oddział.

-Niejedne przypadki widziała, a łamał się jej głos gdy opowiadała, że ciało dziecka było jednym, wielkim podbiegnięciem krwawym - mówił Jacek Kamiński.- Każdy, kto zapoznawał się z aktami ma przed oczami to co te dzieci przeżyły.

Prokurator podkreślił, że tylko szczęśliwemu zbiegowi okoliczności można zawdzięczać fakt, że nie doszło do tragedii a dzieci wyzdrowiały. W opinii prokuratora, nie znajduje usprawiedliwienia bezczynność Klaudii K., która tym samym przyczyniła się do gehenny dziewczynek. Przyznał, co prawda, że Klaudia K. dbała o dzieci i zapewniała im podstawowe potrzeby to jednak w momencie, kiedy trzeba było im pomóc, bo narażone było ich zdrowie, a nawet życie, zawiodła.

Każda matka i każdy ojciec ma nie tylko moralny obowiązek ale także karny obowiązek zapewnienia ochrony i bezpieczeństwa swoim dzieciom. To rzecz oczywista dla każdego. Tu Klaudia K. zawiodła jako matka. Te wszystkie akty przemocy, które się odbywały, a tych form znęcania się nad jej dziećmi, bo to były jej dzieci a nie Daniela P., było wiele. Nie podjęła działań, aby przeciwdziałać tym aktom przemocy, nie poskarżyła się nikomu w rodzinie, nie zawiadamiała policji, o tym że w jej domu dzieje się dzieciom coś złego. Klaudia K. nic nie zrobiła, żeby tym dzieciom pomóc-akcentował prokurator Jacek Kamiński, który na potwierdzenie tych słów przytoczył zeznania dzieci Klaudii K.

-Pytani co robiła mama, kiedy Daniel P. bił dziewczynki odpowiadały, że stała, patrzyła, nie robiła nic. Nie protestowała, nie podjęła żadnych działań, aby Daniel P. zaprzestał też przemocy. Kiedy się to skończył tuliła tylko dzieci i prosiła żeby nie płakały, że wszystko będzie dobrze.

Prokurator nie dał wiary słowom Klaudii K., która twierdziła że jej reakcja wywołana była strachem przed oskarżonym, który groził że odbierze jej dzieci.

- Ta linia obrony nie znajduje potwierdzenia w materiale dowodowym. a to oznacza, że nie ma żadnych okoliczności, które pozwalałby chociaż częściowo usprawiedliwić taką postawę oskarżonej Klaudii K.-

mówił prokurator, który dodał też, że wyniki badań wskazują, że w dzień poprzedzający dramat, oboje oskarżeni palili marihuanę, bo jej śladowe ilości znaleziono w ich organizmie.

Podobnego zdania był Rafał Kulwikowski, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, reprezentujący biologicznego ojca dzieci, pod którego opieką są one obecnie. Podkreślił, że Klaudia K. chociaż wyraża skruchę, to jest ona pozorna. W rzeczywistości nie płaci ojcu alimentów na dzieci, a biologiczny ojciec miał być izolowany. Adwokat podkreślił też, że brak reakcji matki spowodował, że dzieci nie miały gdzie się zwróci o pomoc.

-Nie interesowała się wtedy, kiedy pełniła pieczę, nie interesuje się i teraz, kiedy są pod opieką ojca -twierdził mecenas Rafał Kulwikowski. Dodał też, że dzieci zostały wypisane z przedszkola, co można uznać za próbę tuszowania przemocy. -Gdyby poszły do przedszkola musiałby pokazać obrażenia, mogłoby to wzbudzić podejrzenia pedagogów. Klaudia K. wypisała dzieci z przedszkola i izolowała ojca - mówił.-W tej sprawie reakcja wymiaru sprawiedliwości powinna być bardzo surowa, żeby to też działało na opinię publiczną.

Klaudia K. cierpi na syndrom Sztokholmski. Tak twierdzi obrona

Z opinią prokuratora nie zgodził się obrońca oskarżonej Klaudii K., Kamilla Kasprzak. Podkreśliła, że chociaż Klaudia K. częściowo przyznała się do tego że w maju 2020 roku nie zapobiegła stosowaniu przemocy fizycznej wobec swoich dzieci, to nie można jej przypisać takiego zakresu winy, jaki chce prokuratura.

Zdaniem obrony nie ma żadnych dowodów na to, że stosowano przemoc od 2019 roku.

W 2019 roku regularnie uczęszczały do przedszkola. Były widywane przez rodzinę oskarżonej, przez, biologicznego ojca, były widziane podczas interwencji policji w 2019 roku. Nikt nie zauważył przejawów przemocy - akcentuje Kamilla Kasprzak. - Nie miały śladów, że w 2019 roku stosowano wobec nich przemoc.

W ocenie mecenas nie jest prawdą, że dzieci wypisano z przedszkola żeby tuszować stosowanie przemocy a dlatego, że Klaudia K. urodziła dziecko, miała niemowlę pod opieką i nie była w stanie prowadzić dzieci

. -Sygnalizowała to wielokrotnie ojcu biologicznemu, pracownikom przedszkola. Dopóki babcia je zaprowadzała, to uczęszczanie do przedszkola było możliwe. W momencie, kiedy babcia dzieci się rozchorowała, nie miał kto tego robić. To była jedyna przyczyna, że przestały chodzić do przedszkola - tłumaczy Kamilla Kasprzyk.- Nie było tu powodem tuszowanie przemocy.

Dodaje też, że Klaudia K. nie próbowała izolować biologicznego ojca, a te kontakty się urwały, kiedy pomiędzy rodzicami dzieci doszło do konfliktu.

-Nie jest to sytuacja nadzwyczajna. Gdyby sąd te kontakty uregulował, z cała pewnością by się odbywały

- mówi Kamilla Kasprzyk.

Obrońca Klaudii K. podkreśliła, że oskarżony zaczął stosowac przemoc, kiedy stracił pracę, czyli w kwietniu 2020 roku, a obrażenia zaczęły powstawać w maju 2020 roku. Zaznaczyła też, że partner jej klientki jest człowiekiem bardzo porywczym. W mieszkaniu podczas kłótni wybił dziurę w drzwiach, stosował przemoc wobec oskarżonej, a w czasie jednej z imprez wszczął awanturę, bo uczestnicy chcieli zakończyć imprezę wcześniej niż sobie tego życzył. Miał też pobić mężczyznę, który na dyskotece przywitał się z Klaudią K. Zdaniem Kamilli Kasprzyk Daniel P. nie panuje nad sobą, a sama Klaudia K., co stwierdzili biegli, ma osobowość pasywno-zależną.

- Jest osobą w pewnym stopniu niedojrzałą emocjonalnie, nie potrafi samodzielnie podejmować decyzji, przerzuca odpowiedzialność na osoby trzecie, nie była w stanie wziąć odpowiedzialności, pójść na policje, zgłosić się do opieki społecznej - mówiła mecenas Kamilla Kasprzyk.

To, zdaniem mecenas, miało powodować, że w sytuacjach stresowych truchleje i zamiast działać, nie reaguje sparaliżowana sytuacją. Mimo to, jak zaznacza Kamilla Kasprzyk, pewne działania w obronie dzieci podjęła.

-Próbowała się kontaktować ze swoją matką i poprosić ją o pomoc i interwencję -twierdzi Kamilla Kasprzyk.

- W oczach osób postronnych może to wydawać działaniem dziwnym i nieadekwatnym do sytuacji, ale musimy wziąć pod uwagę opinie psychologa. Jest osobą wrażliwą, nie radzą sobie z faktami wypływającymi z rzeczywistości. W sytuacji lękowej pojawia się mechanizm wyparcia, do świadomości oskarżonej nie docierało to co się działo w jej domu. Ten okres przemocy był dość krótki, kwiecień 2020 nie od 2029. Oskarżona zareagowała po 3 tygodniach, dopuściła do swojej świadomości, że dzieje się źle.

Mecenas Klaudii K. zaznaczyła, że chociaż te okoliczności nie zwalniają oskarżonej od odpowiedzialności, to jednak powinny wpływać na ocenę czynu i wymiar kary. Podkreśla, że zachowanie oskarżonej potwierdzają syndrom Sztokholmski, czyli sytuację, w której ofiara przemocy zaczyna bronić sprawcę.

-Tłumaczyła go przed swoją rodziną i znajomymi, brała odpowiedzialność za jego zachowania - mówiła mec. Kamilla Kasprzyk. - Jej zachowania potwierdzają syndrom Sztokholmski.

Mecenas Klaudii K. dodawała, że Daniel P. izolował Klaudię K. Miał jedyny telefon, nie mówił partnerce, że ktoś do niej dzwonił, tylko on otwierał drzwi i osobom, które chciały ją odwiedzić, mówił, że jej nie ma, chociaż była w domu. Podkreśliła też, że oskarżona chce odbudować relację z dziećmi, regularnie się z nimi widuje, a alimentów nie płaci z powodu trudnej sytuacji materialnej. Opiekuje się też dwojgiem małoletnich dzieci ze związku z Danielem P. To także, zdaniem obrony, jeden z argumentów, przemawiających za łagodniejszą karą: pozbawienia wolności 3 miesięcy i ograniczenia wolności w czasie takim, jaki uzna sąd. Mecenas oskarżonej powoływała się przy tym na dobro dzieci, którymi Klaudia K. się opiekuje.

Klaudia K. na koniec wyraziła skruchę i poprosiła o łagodny wymiar kary. Głos jej się łamał, kiedy przyznawała, że patrzyła na krzywdę własnych dzieci i nie reagowała tak jak powinna.

- Bardzo żałuję tej całej sytuacji. Prawda jest, że nie dopuszczałam do siebie myśli, że w moim domu dzieje się coś niedobrego -powiedziała Klaudia K.- Nie reagowałam tak jak powinnam, czego naprawdę bardzo żałuję. Staram się nad sobą pracować i chodzę na terapię. Nie chcę, żeby moim dzieciom kiedykolwiek stała się krzywda, bo są dla mnie najważniejsze na świecie.

Obrońca Daniela P.: oskarżony nie działał z zamiarem zabicia dziecka

Także Krystian Klepacki, pełnomocnik oskarżonego kwestionuje, że Daniel P. stosował przemoc wobec dzieci już od 2019 roku. Jego zdaniem Daniel P. nie działał też z zamiarem ewentualnym zabójstwa dziewczynki, o czym świadczy fakt, że po zdarzeniu zareagował, wezwał pomoc i udał się potem do szpitala.

- Gdyby oskarżony godził się czy dopuszczał zabicie pokrzywdzonej, to nie podejmowałby działań zmierzających do zapobiegnięcia temu skutkowi- argumentował pełnomocnik Krystian Klepacki, którego zdaniem zamiaru ewentualnego nie można domniemywać.

Dodał także, że trudno zgodzić się z tym, że Klaudia K. bała się i była ofiarą przemocy ze strony Daniela P. skoro zdecydowała się na dwoje dzieci z oskarżonym. Poprosił o łagodny wyrok i zaznaczył też, że na wymiar kary powinien wpłynąć fakt, że Daniel P. jest niekarany i głęboko żałuje tego co zrobił.

- Jest mi bardzo przykro za całą sytuację. Przepraszam z całego serca - powiedział Daniel P.

-Przemyślałem to co się stało. Proszę o drugą szansę i łagodny wymiar kary. Zapewniam że nigdy nie chciałem zabić ani skrzywdzić dzieci.

Prokurator żąda 25 lat pozbawienia wolności dla Daniela P., 15 -letni zakaz zbliżania się i kontaktowania z pokrzywdzonymi, 50 tys. zł nawiązki na rzecz najbardziej poszkodowanej z bliźniaczek, i 10 tys. zł na rzecz jej siostry. Dla Klaudii K. prokurator domaga się wymierzenia kary 3 lat więzienia.

Siemirowice. Prokurator żąda 25 lat więzienia dla Daniela P....

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Siemirowice. Prokurator żąda 25 lat więzienia dla Daniela P. za usiłowanie zabójstwa dziecka i 3 lat dla matki za brak reakcji - Dziennik Bałtycki

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska