Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siła przyzwyczajenia

Dariusz Chajewski
- Chcemy, aby nasz sklepik miał rodzinną atmosferę - mówi Anna Mackiewicz. - Często częstujemy klientów naszym ciastem. Jak w domu...
- Chcemy, aby nasz sklepik miał rodzinną atmosferę - mówi Anna Mackiewicz. - Często częstujemy klientów naszym ciastem. Jak w domu... fot. Bartłomiej Kudowicz
Czy tradycja pomaga w handlu? Okazuje się, że do sklepów przywiązujemy się jak do starych zabawek i ubrań.

Wioleta jest ekspedientką w Merkurym. Tak, to ten sklep na rogu Wojska Polskiego. Merkury jest tutaj od zawsze. Przynajmniej od kiedy nowosolanie w co najmniej średnim wieku pamiętają. Jak twierdzi Wioleta, jej zdaniem ta siła tradycji nie ma większego znaczenia, ale...

- Gdy idę na zakupy, z równowagi wyprowadza mnie, gdy sklep obuwniczy, który lubiłam, nagle zamienia się w punkt telefonii cyfrowej - przyznaje.

Słodka tradycja

Kilka metrów dalej jest cukiernia Krystynka. Także od zawsze.

- Nie wyobrażam sobie, aby mógł być tutaj jakiś inny sklep, tak naprawdę kocham to miejsce - mówi Anna Mackiewicz. - Pracuję dwadzieścia lat, ale cukiernia jest w tym miejscu od wojny. Największą przyjemność sprawia mi to, że mamy aż tylu stałych klientów. I to, że widzę, jak dzieci dorastają, jak po coś słodkiego przybiegają dzieci tych dzieci, które pamiętam.

Jadwiga Sokolnicka wpadła do Krystynki na chwilę. Kilka słodkich drobiazgów, tak na poprawę humoru. Zagląda tutaj często. Gdy sklep istnieje tak długo, nabiera się przekonania, że to, co w nim kupi, jest smaczne, świeże. Nigdy się przecież nie zawiodła.

- Myślę, że też dlatego nie dajemy się marketom, bo mamy klientów, którzy zaglądają tu z przyzwyczajenia - dodaje A. Mackiewicz. - Niedawno robiliśmy remont i błagano nas, abyśmy nic nie zmieniały, żeby wszystko zostało po staremu, nawet jeśli jest trochę archaicznie.

Harcerze odeszli

Delikatesy także były zawsze. Idąc dalej - księgarnia, jak dawniej. Ale wszystkie okoliczne sklepiki zmieniały branże już pewnie ze sto razy. A może by tak do... Harcerskiego. Ani śladu, teraz "rechocze" tutaj Żabka.

- Jednak nawet dziś, jak chcę komuś wytłumaczyć, gdzie jest mój sklep, zawsze mówię, że to Harcerski - śmieje się Adam Przytomski. - Podobnie jak zdarza się, że przyjedzie ktoś z okolicznych miejscowości i jest święcie przekonany, że powinien tutaj być sklep z modelami do sklejania.

Krystyna Stefanowska wyszła z wnuczką Olą na spacer. Mówi, że miasta często nie poznaje, ma problem z zakupami, a nawet z usługami. Tam, gdzie zawsze był szklarz, szewc, zegarmistrz, próżno ich szukać.

- Niedawno pewien kierowca zrobił mi awanturę - opowiada pani Krystyna. - Pytał o drogę i ja w dobrej wierze kazałam mu skręcić obok sklepu obuwniczego. Po kilku minutach wrócił wściekły, krzycząc, że jak nie wiem, to nie powinnam się wymądrzać. Idę, patrzę, a tam zamiast obuwniczego jest spożywczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska