Swój kontrowersyjny spektakl "Radżas" nowosolski teatr pokazał podczas przeglądu "Wejrzenia" w podszczecińskim Maszewie. Prezentacja Terminusa wzbudziła u widzów mieszane uczucia, a po publikacji w lokalnej prasie wybuchł skandal. - Spektakl oglądało około 200 osób. Reakcje były różne, ale duża część widzów była zdegustowana i oburzona. Kilka osób w trakcie przedstawienia wyszło. Ich komentarze nie pozostawiały złudzeń. Mnie to też zbulwersowało - mówi Cezary Martyniuk, dziennikarz Gazety Goleniowskiej. Sztukę opisał w artykule.
- Na początku publiczność, szczególnie męska, nie miała wątpliwości, że chodzi o sztukę. I to niezłą, w postaci urodziwej brunetki, która przed publiką zgromadzoną w ogrodzie przy przedszkolu rozebrała się do naga. Potem odziano ją w suknię ślubną i kazano łowić ryby w wannie, co już było mniej zrozumiałe. W końcu przybył korowód z prezentem i zasiadł do biesiady, najwyraźniej weselnej.
I jak to na weselu bywa, goście się spili, a potem robili to, co nie na każdym (na szczęście) weselu się robi: bili się, kopulowali, rzygali. Do końca przestało być zabawnie, kiedy pijani weselni goście z wanny wydobyli żywego, dorodnego karpia. Na oczach całej publiczności jeden z "aktorów" zarąbał go siekierą, po czym rozszarpał na strzępy, a na koniec zaczął z dzikimi wrzaskami biegać wśród publiczności z rybimi flakami w jednej ręce, a zakrwawioną siekierą w drugiej. Za nim reszta "twórców dzieła scenicznego" - czytamy.
- Sprawę nagłośniły media lokalne, zaczął się tworzyć szum. I ludzie teraz o tym rozmawiają, choć wiele osób spektaklu nie widziało. Ale była przecież goła baba i zabili karpia - mówi Marek Kościółek, prezes Stowarzyszenia Teatr Krzyk i organizator przeglądu w Maszewie. - Spektakl Terminus a Quo jest świadomą wypowiedzią teatralną, bo przecież działa on od ponad 30 lat. Można się nie zgadzać, z tym, co chce przekazać Edward Gramont, ale trzeba pokazywać. Zaprosiłem na imprezę teatr, bo widzę w tym sens. Teatr alternatywny idzie pod prąd, nie po to, by się podobał i by go oglądać w kapciach - wyjaśnia.
- Scena z zabijaniem karpia siekierą to była czysta brutalność i znęcanie się nad rybą. Gdybym widział jakieś uzasadnienie, to może bym o tym nawet nie pisał. Pytałem o opinię kolegów z teatrów alternatywnych. Też nie widzieli w tym sensu. Chyba że w tym brutalnym traktowaniu żywego stworzenia chodziło o wzburzenie publiczności. Ten efekt teatr osiągnął - komentuje C. Martyniuk.
Sprawą zainteresował się Międzynarodowy Ruch na Rzecz Obrony Zwierząt Viva! i złożył do Prokuratury Rejonowej w Goleniowie doniesienie, że podczas spektaklu naruszono przepisy nakazujące humanitarne traktowanie zwierząt i zakazujące zabijania ich w sposób okrutny.
Więcej przeczytasz w dzisiejszym papierowym wydaniu ,,GL''
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?