Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal na cmentarzu. Na ziemi walały się ludzkie kości!

Dariusz Brożek
Dariusz Brożek
archiwum
Pani Elżbiecie wciąż trzęsą się ręce, a z oczu płyną łzy na wspomnienie dramatycznych chwil, które przeżyła, gdy razem z mężem przyjechała na międzyrzecki cmentarz odwiedzić groby bliskich. - Omal nie zemdlałam, kiedy w hałdzie ziemi pod ławką zobaczyłam kości mojego brata. Leżały przemieszane z fragmentami jego ubrań i trumny. Poznałam jego czaszkę. Miał taki specyficzny okrągły kształt głowy - płacze przeglądając zdjęcia zmarłego, którego zwłoki i grób zostały zbezczeszczone przed dwoma tygodniami.

Pani Elżbieta wybrała się na cmentarz dzień przed pogrzebem swojego siostrzeńca. Rodzina chciała, żeby mężczyzna został pochowany przy rodzicach. Dlatego zdecydowali się złożyć jego ciało w sąsiadującym z ich mogiłą grobie wuja. Dlatego zlecono pogłębienie mogiły. - Syn siostry młodo zmarł. Jego rodzice, czyli moja siostra i szwagier, też już nie żyją. Pogrzebem zajął się brat zmarłego - mówi ze smutkiem międzyrzeczanka.

Brat pani Elżbiety, Zygmunt został pochowany w 1968 r. Miał ciężkie życie. Zmarł w wieku 34 lat, niedługo po tym, jak pochował własne dziecko. - Nawet po śmierci nie uszanowano jego zwłok - płacze kobieta.

Siostra nie spodziewała się, że po 47 latach przyjdzie jej ponownie pożegnać własnego brata. Jak to się stało, że spokój zmarłego został zakłócony? Firma pogrzebowa miała pogłębić grób i przygotować go do ponownego pogrzebu. Po południu grabarz zakończył prace i odjechał. Na drugi dzień przemieszane z ziemią szczątki leżały pod ławką. Zauważył je jeden z pracowników cmentarza. Zarządca wezwał sanepid i policję. W tym samym czasie pojawili się tam krewni mężczyzny, którego grób i szczątki zostały sprofanowane. Byli w szoku, kiedy zobaczyli jego kości.

- Spędziliśmy tam wiele godzin. To było straszne, wszystko widziałam na własne oczy, nie mogę o tym zapomnieć. Pracownicy sanepidu pilnowali, żeby szczątki zostały zebrane. Przyjechał ktoś z tej firmy. Chciał spakować kości brata do zwykłego worka, ale pani z sanepidu powiedziała, że to musi być specjalny worek ekshumacyjny. Czekaliśmy, aż przywiezie ten worek. Gdy w końcu opuszczaliśmy cmentarz, zapadał już zmierzch - z opowiada kobieta.

Groby można pogłębiać po upływie co najmniej 20 lat od pierwszego pochowku. Michał Gabriałowicz z zarządzającej cmentarzem firmy GRG opowiedział nam, jak należy to robić. - Grabarz powinien odkopać grób i następnie wybrać szczątki, które należało potem złożyć do specjalnego worka i zakopać. Po prostu brak mi słów, żeby skomentować zdarzenie, które uderzyło w wizerunek całej branży. Nasza firma zajmuje się pogrzebami od blisko dwudziestu lat, ale nigdy dotąd nie spotkałem się z taką sytuacją - mówi M. Gabriałowicz.

Reprezentujący zakład pogrzebowy Adrian Hewusz zapewnia, że mogiła została pogłębiona zgodnie z procedurami. - Nasz pracownik dokopał się do wieka trumny. Zaczęło się ściemniać, dlatego zasypał je ziemią i ogrodził miejsce. Chciał dokończy prace na drugi dzień. Tymczasem następnego dnia wybuchł skandal. Mam dowód, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. To faktura, którą zarządca cmentarza wystawił nam za nadzór nad pogłębianiem grobu. Zapłaciliśmy za to ponad 200 zł. Mamy też dokumentacje zdjęciową z pozostawionej mogiły dzień przed feralnym odkryciem. Nie wiemy, co się działo na cmentarzu od zakończenia pierwszego etapu prac do następnego dnia, kiedy odkryto szczątki. Dlatego nie możemy za to odpowiadać - mówi A. Hewusz.

Zupełnie inaczej przedstawia sprawę Sebastian Romaniszyn ze spółki GRG. Twierdzi, że już pierwszego dnia, przed wybuchem skandalu, podczas prac przy pogłębianiu grobu pracownik cmentarza zauważył wykopane kości i zwrócił uwagę grabarzowi, że ten nie ma odpowiedniego worka. Tymczasem A. Hewusz podejrzewa, że ktoś celowo chciał skompromitować jego firmę i zapewnia, że szczątki odkryto następnego dnia. - Dlaczego nie dostrzeżono ich dzień wcześniej, kiedy zaczęliśmy pogłębiać grób. Zdołaliśmy wyrobić sobie bardzo silną pozycję na rynku w całym regionie, co najwidoczniej zaczęło komuś wadzić - mówi.

Pani Elżbieta zaznacza, że nikt jej nie przeprosił, ani nie wyjaśnił sytuacji. - Pogrzeb mojego siostrzeńca był dla mojej rodziny przez to wszystko, jeszcze trudniejszym przeżyciem. On również odszedł z tego świata w młodym wieku - opowiada pani Elżbieta.
Sprawę zbezczeszczenia ludzkich zwłok i miejsca pochowku stara się wyjaśnić międzyrzecka policji. Niebawem wrócimy do tematu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska