Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal w Nowej Soli! Zdali egzaminy, ale stracą prawa jazdy?

Filip Pobihuszka
- Wina nie leży po naszej stronie, więc dlaczego kara się właśnie nas? – pytała przedstawicieli starostwa pani Alicja
- Wina nie leży po naszej stronie, więc dlaczego kara się właśnie nas? – pytała przedstawicieli starostwa pani Alicja Fot. Filip Pobihuszka
- My nie cofamy uprawnień, tylko uchylamy decyzję - mówił naczelnik wydziału komunikacji Andrzej Kowal. - Dla nas to jest to samo! - krzyczał wzburzony tłum na czwartkowym spotkaniu kursantów "Marchewy" z przedstawicielami starostwa.

Nie zawiedli się ci, którzy liczyli na gorąca atmosferę podczas czwartkowego spotkania kursantów "Marchwy" z przedstawicielami starostwa, które odbyło się w sali konferencyjnej Powiatowego Centrum Edukacji. Zjawiło się blisko 100, ze 145 osób, którym prokuratura zagroziła odebraniem praw jazdy. Burzliwą atmosferę podsycała informacja, krążąca wśród kursantów jeszcze na długo przed zebraniem, iż starosta nowosolski Małgorzata Lachowicz-Murawska, ma osobiście poinformować poszkodowanych o odbiorze praw jazdy.

Słowa takie nie padły, jednak zgromadzeni na sali dowiedzieli się, że do 31 grudnia tego roku mogą odwołać się od decyzji starostwa.

- Od czego niby mamy się odwoływać? - padły pytania z tłumu. - Od decyzji uchylającej poprzednią decyzję o wydaniu uprawnień do kierowania - odparł enigmatycznie naczelnik wydziału komunikacji, Andrzej Kowal. Dla blisko setki kursantów, którzy pojawili się na sali oznacza to jedno, bez względu na słowa, w jakie owa informacja została ubrana. Prawa jazdy mają zostać zabrane. - Dla nas to jest to samo! Poza tym, jaką mamy mieć pewność, że te odwołania coś dadzą? - byłym kursantom powoli zaczynały puszczać nerwy.
Gwałtowna wymiana zdań
nie ucichła, gdy poruszono kwestię kontroli, jakie starostwo powiatowe miało przeprowadzać m.in. w "Marchewie".
- Wina leży ewidentnie po stronie przedsiębiorstwa! A obowiązkiem wydziału komunikacji jest kontrolowanie szkół jazdy! Gdzie wtedy był urząd? - krzyczała z połowy sali pani Alicja, która szybko stała się niekwestionowanym liderem, jeśli chodzi o obronę poszkodowanych kursantów.

- Kontrole przeprowadzane były regularnie, każdego roku i dotyczyły wszystkich aspektów, także wpisu dotyczącego działalności gospodarczej - odparł A. Kowal. Gorzki śmiech zebranych zagłuszył dalszą część wypowiedzi naczelnika. - To jakiś żart? - niedowierzanie malowało się na twarzach byłych kursantów. - To dlaczego kontrola wykryła te nieprawidłowości po tak długim czasie? - okrzykom z sali nie było końca. - Każdorazowo pani Zając przedstawiała stosowne zaświadczenie... - A. Kowal próbował przedrzeć się przez grad pytań rozgniewanego tłumu, który nie czekając na dalsze wyjaśnienia, przeszedł do kolejnej ofensywy. - My wszyscy zdaliśmy egzamin państwowy, i prawo jest po naszej stronie! - krzyczała pani Alicja, która większość spotkania spędziła na stojąco.

- Czy pani sprawdzała, u kogo robiła prawo jazdy? - ktoś rzucił pytanie pod adresem M. Lachowicz-Murawskiej. - Nie, bo nie mam takiego obowiązku - odparła starosta. - No właśnie! Więc dlaczego to my jesteśmy poszkodowani? Weźcie siekierki i młotki, i tłuczcie się między sobą! Nas zostawcie w spokoju! - skwitowała pani Alicja. Gromkie brawa wypełniły salę.

Kursanci przygotowywali kolejną linię obrony. - Czy jeśli szkoła jazdy "Formuła" (dzierżąca schedę po "Marchewie" - red.) wystawi nam stosowne zaświadczenie o ukończeniu szkolenia, to będziemy mogli zatrzymać "prawka" - spokojniejszym już tonem pytała pani Alicja. - Taką sytuacje również analizowałem. Jednak dyrektor WORD-u nie dał mi w tej sprawie jednoznacznej odpowiedzi - odparł A. Kowal. - Osobiście byłbym za takim rozwiązaniem - dodał po chwili.

Starostwo, pomimo słów zrozumienia kierowanych pod adresem byłych kursantów Marchewy, wciąż sztywno trzyma się litery prawa, tłumacząc się rozporządzeniem ministra infrastruktury. Cała sprawa z prawnego punktu widzenia jest bez precedensu, co stawia władze powiatu w dodatkowo trudniej sytuacji. Według uczniów "lewej" szkoły jazdy, luka prawna pozwala staroście na podjęcie korzystnej dla nich decyzji, czego przykładem może być postępowanie władz z powiatu żagańskiego, skąd pochodzi dwójka pechowych kursantów, gdzie sprawę po prostu przemilczano. Jednak zdaniem M. Lachowicz-Murawskiej decyzja ta, może okazać się naruszeniem prawa.

Teraz jedynym sposobem na zachowanie praw jazdy, wydają się być odwołania od decyzji starostwa, które uczniowie "Marchewy" mogą wysyłać do prowadzącego dziś sprawę Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Potem pozostaje jeszcze Wojewódzki i Naczelny Sąd Administracyjny. Padły nawet pomysł, by sporną kwestię rozwiązać w Trybunale Sprawiedliwości w Strasburgu, gdyż nikt z poszkodowanych nie wierzy, by na którymkolwiek szczeblu sądownictwa padły korzystne dla nich decyzje. - Nie chciałabym być w skórze sądu, który wyda decyzję o odebraniu państwu prawa jazdy - skwitowała zebranie sekretarz powiatu, Elżbieta Szymczyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska