Cóż, Polacy, a właściwie Kamil Stoch, zafundowali nam taką huśtawkę, jak pogoda.
O sobotnim konkursie chcielibyśmy szybko zapomnieć. Najlepszy z naszych Stoch - 241 pkt. (125,5 i 124,5 m) był dopiero 12., a Piotr Żyła - 233,3 (123 i 121,5) skończył 16. Reszta plasowała się dopiero w czwartej dziesiątce. Ale zerknijmy do czołówki. Tam karty rozdawał Gregor Schlierenzauer. Austriak prowadził po skoku na 131,5 m. Los zadrwił z niego w finale i jeden z największych talentów ostatnich lat upadł po uzyskaniu 130 m. Niskie noty i 243,2 pkt. wystarczyły na zajęcie 11. pozycji. Pech rywala bezbłędnie wykorzystał Norweg Anders Bardal. Do 130,5 m z pierwszej, dołożył 133 m w drugiej serii i zwyciężył z 266,2 pkt. Za nim plejada Austriaków: 2. Martin Koch - 258,1 (134,5 i 131,5), 3. Thomas Morgenstern - 257,4 (128,5 i 129,5) oraz 4. - lider Pucharu Świata - Andreas Kofler - 255,8 (128 i 129,5). Niespodzianka? Raczej potwierdzenie tego, co już wiemy.
Wczoraj wiatr znów płatał figle. Raz słabł, by za chwilę ostro dmuchać pod narty i nieść zawodników. Dodatkowo sypało, a świeży śnieg w torach hamował skoczków na rozbiegu. W całym tym zamieszaniu bardzo dobrze odnalazł się Stoch. Polak w ładnym stylu uzyskał 129 m i z dziewiątej lokaty miał otwartą drogę do ataku szczytowego.
Sytuacja ułożyła się w wymarzony sposób. W finale nasz reprezentant uzyskał 137 m (260,8) i nie wyprzedzili go ani bardzo mocny Bardal - 260,5 (131,5 i 135), ani nonszalancki Schlierenzauer - 259,7 (129,5 i 137). Patrzyliśmy zauroczeni, jak wykruszają się kolejni przeciwnicy, a Stoch wciąż stał na miejscu zarezerwowanym dla liderów. I wtedy na belce usiadł Kofler. Lider klasyfikacji nie zostawił złudzeń. Nota 264,7 (135 i 138 m) wystarczyła do sukcesu i utrzymania prowadzenia w "generalce" Pucharu Świata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?