Szukali żwiru, a znaleźli ludzkie szczątki… W latach 80. ubiegłego wieku w miejscowości Urad na północy naszego województwa trwały prace na pobliskim wzgórzu. W pewnym momencie operator koparki dokonał dramatycznego odkrycia. Pod warstwą ziemi dostrzegł ludzkie szczątki, a wśród nich - fragmenty mundurów, guziki sowieckie i m.in. tę właśnie manierkę.
- Od razu tam pojechaliśmy i pobraliśmy materiał do badań - opowiada Andrzej Toczewski, dyrektor Muzeum Ziemi Lubuskiej, wówczas członek komisji do badania zbrodni hitlerowskich. - Wszystko się zgadzało, to byli żołnierze z 33. Armii, którzy polegli tutaj w 1945 roku podczas bitwy o Odrę. Zaraz po wojnie Rosjanie przeprowadzili w tym miejscu ekshumację, ale jak widać, niezbyt staranną. I nawet nikt z mieszkańców o niej już nie pamiętał…
Warto dodać, że w tym czasie w Białkowie pod Cybinką utworzono specjalny zbiorowy cmentarz dla żołnierzy radzieckich. Z różnych pobliskich mogił przeniesiono tam dokładnie 10 tys. 870 poległych. Połowa z nich na zawsze pozostała anonimowa.
I pewnie podobny los spotkałby właściciela tej aluminiowej manierki, gdyby nie napis, jaki zdążył na niej wyryć. - Dzięki niemu wiemy, jak nazywał się ten człowiek. - A. Toczewski trzyma w rękach element żołnierskiego ekwipunku. - Możemy z niego odczytać imię i nazwisko: Georgij Szczackyj Fedorowicz. Szeregowiec, najprawdopodobniej Gruzin. Jest też rok jego urodzenia: 1922. A więc w chwili śmierci miał zaledwie 23 lata. Musiał być ranny. Zresztą, i po manierce widać, że niemało z nią przeszedł.
Rzeczywiście. W kilku miejscach pojemnik ma wgniecenia. Jest jeszcze na nim nazwa jakiejś miejscowości, ale niestety nieczytelna. I trudno się dziwić, skoro ta żołnierska butelka przeleżała tyle lat w ziemi, obok swego właściciela. - Musiała być w pokrowcu, chociaż dziś nie ma już po nim śladu - zauważa dyrektor muzeum. - To mógł być całkiem fajny chłopak. Ale przyszło mu walczyć przeciwko Niemcom na zupełnie obcej ziemi. Poległ, a jego rodzina pewnie do dzisiaj nie wie nawet, gdzie go pochowano.
Wiele osób przyjeżdżało w tutejsze okolice w poszukiwaniu swoich synów, ojców czy mężów. Przyjechała i matka innego żołnierza, majora Aleksieja Karabanowa. - Przywiozła nawet jego zdjęcie, które umieszczono potem na pomniku. To był wspaniały młody chłopak, zawsze wesoły, lubiany - dyrektor z uznaniem kiwa głową. - Dowódca czołgu, bardzo ciekawy świata, do tego stopnia, że nawet do boju wyruszał z otwartym włazem, żeby wszystko widzieć. Nie pomogły upomnienia dowódcy. Podczas starcia w okolicach Międzyrzecza, jakiś starszy Niemiec wymierzył do niego z pancerfausta i… trafił. Teraz co roku ku czci majora odbywa się specjalna inscenizacja tej bitwy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?