Jacek Zieliński, 37 lat, od 14 jeździ na wózku. Skoczył na główkę, ma porażone ręce i nogi. Rok temu dostał wózek elektryczny. - Cieszyłem się tylko chwilę. Bo choć go mam, do wielu miejsc nie dojadę - żali się mieszkaniec domu pomocy społecznej przy Podmiejskiej. Po mieście jeździ prawie codziennie. - Wiele miejsc jest dla mnie nieosiągalnych: biblioteki, sklepy, urzędy czy teatr. W centrum nie mogę przedostać się nawet na drugą stronę ulicy - mówi.
Slalom między autami
Lipcowe przedpołudnie, w centrum jak zwykle duży ruch. Przejście dla pieszych naprzeciw Parku 111. - Tu nie mam żadnych szans - rzuca Zieliński i rusza na wózku do Rolnika, chodnikiem po lewej stronie. Skrzyżowanie z ul. Garbary, co chwilę skręca tu jakieś auto. W końcu udaje się mu przejechać, bo tu krawężniki są obniżone. Kilka metrów dalej jest przejście na drugą stronę Sikorskiego. - Krawężniki są wyższe niż koleiny w jezdni. Nawet nie próbuję, ale pokażę, jak można przeskoczyć na drugą stronę - mówi pan Jacek. Wraca na przejście z Garbary, zjeżdża po obniżonym krawężniku rusza na jezdnię. Przecina Sikorskiego po skosie, dwa metry od przejścia dla pieszych. Lawiruje przy tym między samochodami, ale kierowcy hamują i spokojnie czekają aż wjedzie na chodnik. - Najczęściej są wyrozumiali, jednak ciągle jeszcze zdarzają się nerwowi, którzy trąbią i klną na mnie - opowiada Zieliński. Wracamy na lewą stronę Sikorskiego.
Kółka wpadają w dziury
Przystanek tramwajowy. - Do tramwaju nie mam szans wsiąść, mogę jechać autobusem niskopodłogowym - mówi. Nagle hamuje. Chodnik przecina rów szeroki na kilkanaście centymetrów. - Jak mi tu wpadnie kółko, to się nie wydostanę - pokazuje na dziurę. Tzw. rynna - wgłębienia odprowadzające wodę z rynien kamienic. Powinna być przykryta blachą. - Najwięcej takich wyrw jest na Armii Polskiej i Mieszka I - opowiada.
Z trudem dojeżdżamy w pobliże Rolnika. Ponieważ nie da się przejechać na prawą stronę ulicy, pan Jacek skręca w Dworcową. Chcemy przejść na drugą stronę. Znów za wysokie progi. Zieliński powtarza więc wcześniejszy manewr: jedzie ulicą aż trafia na niższy krawężnik. Kierowcy i tym razem cierpliwie jadą za nim.
Pociągi nie dla niego
Dworzec PKP. - Proszę, jakie ładne podjazdy nam zrobili - mówi przed drzwiami dworca. Bez problemu wjechał do holu. - Bilet mogę sobie kupić, ale pociągiem nie pojadę - zauważa. Bo na peron można się dostać tylko po schodach. - To absurd! Kto będzie dźwigał mnie z tym wózkiem? - denerwuje się pan Jacek. Zastanawia się, jak to możliwe, że w mieście wojewódzkim ludzie na wózkach nie mogą podróżować pociągami.
- To wierzchołek góry lodowej. Na nowo wybudowanych drogach też wcale nie jest mi łatwo - mówi Zieliński. Na rondzie Solidarności zielone światło jest tak krótkie, że przez przejście musi przejechać błyskawicznie. - I kiedy wpadam na chodnik, podbija mnie do góry. Dwa razy już wypadłem z wózka. Teraz jeżdżę w pasach - opowiada. Na rondzie Santockim zaś nie podjedzie do przycisku uruchamiającego światła, bo jest za daleko od krawężnika. Zieliński kwituje: - Tak budować muszą ludzie bez wyobraźni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?