Wzięliśmy pod lupę rozgrywki polskiej ekstraklasy od sezonu 2002/2003. Co się okazało? Że tylko Wisła Kraków umie udźwignąć presję mistrzowskiej jesieni i dociągnąć do końca sezonu na pierwszym miejscu. "Biała Gwiazda" czterokrotnie miała taką sytuację i jako jedyna skutecznie broniła się przed atakiem rywali. Gdyby patrzeć na ostatnie pięć lat, to wtedy statystyki dla Śląska Wrocław są jeszcze bardziej bezlitosne - Wisła obroniła się tylko raz. I miała taką przewagę po 15 kolejkach, że wiosnę mogła potraktować jako zabawę. Kolejna zła wiadomość dla wrocławian - zespół z Reymonta prowadził wtedy Maciej Skorża, obecnie szkoleniowiec Legii, czyli lidera z grupy pościgowej.
Orest Lenczyk, trener Śląska, zapewne wciąż ma w pamięci sezon 2006/2007. Prowadził wtedy GKS Bełchatów i został okrzyknięty jednym z największych przegranych sezonu. Bełchatowianie byli rewelacją rozgrywek. Po 15 kolejkach patrzyli na resztę stawki z góry, ale przewaga nad Zagłębiem Lubin wynosiła zaledwie trzy oczka. Lenczyk i jego podopieczni przystąpili jednak do wiosennej rundy pewni siebie, choć ich największa gwiazda - Radosław Matusiak - wybrał karierę we włoskim Palermo. Pierwszy mecz i wygrana 6:0 z Górnikiem Łęczna tylko utwierdziła bełchatowian w przekonaniu, że nadadzą tempa rozgrywkom. Jednak po trzech zwycięstwach z rzędu przyszła wpadka z Odrą Wodzisław. Po drodze GKS pokonał głównego rywala - Zagłębie - 3:1 (bohaterem spotkania okazał się nasz Łukasz Garguła, zdobywca dwóch bramek), ale im bliżej końca, tym ciążąca presja coraz bardziej doskwierała liderowi. Spektakularna porażka przyszła do Lenczyka później, niż teraz - dopiero w 28 kolejce GKS sromotnie przegrał z Koroną (3:5), a z mistrzowskiego tronu bełchatowian strąciła Wisła Kraków, pokonując pretendenta do tytułu 2:1. Na nic zdało się zwycięstwo w Szczecinie z brazylijską Pogonią - Zagłębie wygrało z Legią i to "Miedziowi" mogli świętować. Czy teraz będzie podobnie? Czy tytuł ucieknie Lenczykowi przez złą wiosnę?
GKS i Śląsk można uznać za rewelacje rozgrywek. Podobnie rzecz się miała z Jagiellonią Białystok w ubiegłym sezonie. Najlepsi po rundzie jesiennej zawodnicy z Podlasia nie wytrzymali wiosną i Michał Probierz musiał ratować chociaż europejskie puchary - ostatecznie "Żubry" zakończyły sezon na czwartek pozycji. Wielu obserwatorów uważa, że błędem była sprzedaż zimą motoru napędowego, czyli Kamila Grosickiego. Podobna sprawa miała się w Bełchatowie, kiedy odchodził Matusiak. Ale ze Śląska przecież nikt znaczący nie odszedł...
W czym więc rzecz? Jarosław Fojut, Sebastian Dudek, Tadeusz Socha, Waldemar Sobota - z całym szacunkiem dla ich umiejętności, ale ci zawodnicy (i oczywiście ich koledzy) do tej pory walczyli głównie o utrzymanie, ewentualnie środek tabeli. Podobnie jak wcześniej gracze Jagiellonii, Bełchatowa, po drodze także Polonii Warszawa (mistrz jesieni 2006/2007, czwarte miejsce na koniec), nie są przyzwyczajeni do presji towarzyszącej im teraz. Inaczej rzecz się ma z Wisłą Kraków, której gracze co sezon walczą o mistrza i łatwiej im było bronić pozycji lidera. Doskonale obrazują to obecne dokonania "Białej Gwiazdy", której niedoświadczeni zawodnicy nie radzą sobie z wymaganiami. Podobnie jak gracze Śląska, którzy dodatkowo muszą na nowym stadionie stawić czoła dużo większej publice...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?