Jest ich siedmiu, w wieku od 35 do 54 lat. Mieszkają w Słubicach i normalnie pracują. Stworzyli grupę, zafascynowaną swobodnym szybowaniem w przestworzach. Wystarczy im poczucie jedności, sportowego braterstwa i przyjaźni. Dlatego nie myślą o wyczynie i założeniu stowarzyszenia.
Zafascynował ich Robert
Pierwszy zaczął latać w 2002 r. Robert Rokoszewski. Trzy lata temu postanowił go naśladować Piotr Reiter. Przez kolejne półtora roku do grupy dołączyli: Zbigniew Kubik, Sławomir Chruściel, Andrzej Chojka i Antoni Chomik. Najnowszym nabytkiem jest zdobywający podstawowe umiejętności Dariusz Nemec.
- Na naukę stawiania skrzydła nad głową i panowania nad nim trzeba poświęcić około dwóch miesięcy - mówi Rokoszewski. - Potem należy jeszcze załatwić formalności: przejść kurs w szkole latania oraz zdać egzamin przed Urzędem Lotnictwa Cywilnego na świadectwo kwalifikacyjne. Gdy ma się to z głowy, niebo staje przed człowiekiem otworem.
Szybują, nie latają
- My szybujemy, a nie latamy - dowodzi Chojka. - Skrzydło jest takim małym szybowcem, który może bardzo długo unosić się powietrzu.
Słubiczanie używają silnikowego napędu, bo na nizinach nie zdołaliby się w inny sposób oderwać od ziemi. Śmigiełko za plecami pomaga im też w poziomych przelotach. Są jednak i inne techniki. Zawodnicy wykonują również loty termiczne (na wznoszącym się, ciepłym powietrzu), na klifach nadmorskich (tzw. swobodne loty żaglowe) i w górach (tam także pomaga termika).
- Podczas przelotów warto mieć wiatr w plecy. Sama paralotnia osiąga prędkość 40 km/h, do tego trzeba jeszcze doliczyć siłę wiatru - informuje Rokoszewski. - Najdalsze przeloty wykonywaliśmy do tej pory ze Skwierzyny do Słubic. Mój rekord wysokości wynosi 2.750 metrów.
W grupie raźniej
Latają przez cały rok, średnio raz w tygodniu. Spotykają się zwykle dwie godziny przed zmierzchem, bo wtedy warunki są najlepsze. I zawsze szybują wspólnie. - W grupie jest bezpieczniej i przyjemniej. A jak trzeba, to jeden drugiemu pomoże. Bo paczką przyjaciół jesteśmy i w powietrzu, i na ziemi - zapewnia Chomik.
- Całe życie marzyłem, że latam. I w końcu się spełniło, choć mam już 54 lata! - przekonuje Kubik.
A niebezpieczeństwa? - To sport na całe życie, bez ograniczeń wiekowych - dowodzi Rokoszewski. - Najwięcej upadków zdarza się przy startach, czasem w górze zabraknie paliwa. Ale jak człowiek nie popełnia błędów, to na pewno nic mu się nie stanie.
WYPOSAŻENIE PARALOTNIARZA
* Skrzydło (w gwarze paralotnia lub glajt): z nieprzepuszczalnego gelwenoru o powierzchni około 29 m kw.
* Napęd: silnik benzynowy o pojemności 210 ccm i mocy 13 KM, najczęściej niemiecki Solo 210. Napędy są plecakowe (przy starcie z nóg, po biegu) i do wózków paralotniowych (tzw. trajki). Silniki są przyczepiane do ram, wyposażonych w siedzisko.
* Ubiór (w gwarze szpej): kombinezon, kask z łącznością, GPS i wariometr (do wskazywania wysokości oraz szybkości wznoszenia się i opadania). W locie zawodnik jest zapięty pasami, w dłoniach trzyma linki sterowania i manetkę gazu.
* Średnia waga paralotni z napędem: 30 kg plus 10 litrów paliwa.
* Cena całego wyposażenia: około 15 tys. zł.
* Sport wymyślony w latach 70-tych, w Polsce uprawiany od początku 90-tych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?