Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słynne „Cinema Paradiso” to film o mnie - mówi gorzowski kinooperator

Jarosław Miłkowski
Jarosław Miłkowski
Po raz ostatni wyświetliłem film ze szpuli w zeszłym roku - mówi Jerzy Michalak, operator w gorzowskim kinie 60 Krzeseł.
Po raz ostatni wyświetliłem film ze szpuli w zeszłym roku - mówi Jerzy Michalak, operator w gorzowskim kinie 60 Krzeseł. Jarosław Miłkowski
Dla mnie to tragedia, że jak siadam przed telewizorem, to nie ma co oglądać. Większość filmów widziałem w pracy - mówi Jerzy Michalak. Od ponad 40 lat jest kinooperatorem.

Gdy oglądałem „Cinema Paradiso”, czułem jakby to był film o mnie. Ja tak samo wchodziłem w świat kina - mówi Jerzy Michalak. Trzy czwarte z 60 lat życia poświęcił X Muzie. Od początku lat 70. niemal dzień w dzień wyświetla w kinie filmy.

Życiowa przygoda pana Jerzego z kinem zaczęła się na gorzowskim Zawarciu. - Blisko domu przy ul. Wawrzyniaka było kino Capitol. Zostało otwarte po wojnie. Zaadaptowano je z poniemieckiego kompleksu restauracyjnego Eldorado - zaczyna opowieść. Pierwszy film, jaki widział w kinie, to był western „Dwa złote colty”. Gorzowianin miał wtedy siedem lat i zaczytywał się już „Przygodami Tomka Sawyera”. Matka małego Jurusia uznała, że film z Henry Fondą i Anthony Quinnem będzie w sam raz. 60-letni pan Jerzy tytuł nakręconej w 1959 r. produkcji pamięta do dziś.

Pół wieku temu kino to był zupełnie inny świat. Na polskich ulicach było szaro, ponuro. W filmie - zupełnie na odwrót. Nic dziwnego, że kto raz zobaczył kolorowe życie na ekranie, chciał oglądać je coraz częściej. Nie inaczej było z dorastającym Michalakiem. - Na ekranie był świat, o którym marzyłem - mówi.

W rodzinnym domu się nie przelewało. Nie zawsze starczało, by było kilka złotych na bilet. - Sąsiadka bileterka raz do kina mogła za darmo wpuścić, ale kilka razy to już wejść się nie dało. Trzeba więc było nawiązać kontakt z panem, który wyświetlał filmy - wspomina pan Jerzy.

Bohaterem włoskiego „Cinemo Paradiso” (reż. Giuseppe Tornatore, film z 1988 r.) jest mały Salvatore, zwany Toto. Przyjaźni się on z Alfredo, operatorem w miejscowym kinie. Chłopak całe dnie spędza więc w kinowej sali. Po latach zostaje reżyserem.
Dla kilkunastoletniego Jerzego takim Alfredo był pan Henryk, operator w nieistniejącym już gorzowskim Capitolu.

Więcej w świątecznym wydaniu ,,Gazety Lubuskiej" i w serwisie www.plus.gazetalubuska.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska