Halo? Tu prezydent Argentyny
Czesław Czeszyński nie potrzebował internetu, aby uczynić kulę ziemską mniejszą. Z pomocą przyszły mu fale radiowe. To za ich pośrednictwem od ponad 50 lat poznaje ludzi z całego świata. Szef świebodzińskiego Klubu Krótkofalowców SP3PLD pasją zaraził się w klubie w liceum w Lubsku, w 1969 roku. Od początku zaciekawiło go to, że w jednej chwili tu i teraz może połączyć się z kimś, kto mieszka po drugiej stronie globu.
- Działaliśmy pod patronatem Ligi Obrony Kraju - wspomina Czeszyński. - Obecnie w Lubuskiem zostało ich tylko kilka. Kiedyś były potęgą. Egzamin zdałem w Sławie. Każdego krótokofalowca poznaje się po znaku. Mnie przypadł w udziale SP3IBM. Teraz wszyscy mi go zazdroszczą, bo kojarzy się ze znanym producentem komputerów. Swój niepowtarzalny znak ma też każdy klub.
Znajdujemy się w centrum dowodzenia radioamatorów, które mieści się w budynku domu kultury. Na stołach stoją transceivery (urządzenia elektroniczne), posiadające jednocześnie nadajnik i odbiornik (radiostacje) połączone ze sobą. Wspólne obwody znajdują się w jednej obudowie. Patrząc na ten sprzęt i słysząc rozmowy w obcych językach nie mogliśmy się oprzeć wrażeniu, że czas zatrzymał się w miejscu. Ale chyba nie do końca tak jest, bo obecnie przesyła się już nie tylko wiadomości, ale przy pomocy komputerów, także obraz. A rozmówców, można po chwili ujrzeć na którymś z serwisów społecznościowych.
- Na początku korzystałem ze sprzętu amerykańskiego z czasów drugiej wojny światowej - wspomina pan Czesław. - Ale nadajnik już musiałem skonstruować sobie na własną rękę. Z wykształcenia jestem elektronikiem i trochę się na tym znam.
Łączność uzyskuje się na falach długich, średnich, krótkich i ultrakrótkich. Każdą zapisuje się w specjalnym dzienniku. Czeszyński ma na koncie między innymi rozmowę z prezydentem Argentyny Carlosem Saúl Menemem. Lista państw też jest imponująca: - Sri-Lanka, Gambia, Grenlandia, Albania (która do niedawna uchodziła za rarytas). Są takie rejony, o których wciąż marzy, choćby komunistyczna Korea Północna czy wyspy na Pacyfiku - Tuwalu, Kiribati.
Krótkofalarstwo to potęga!
Radioamatorów obowiązuje specjalna etykieta. Aby znaleźć rozmówcę, należy w pierwszej kolejności go wywołać, choćby poprzez określony znak. Po nawiązaniu kontaktu nadaje się raport o słyszalności rozmówcy i siłę sygnału oraz podaje swoje imię i miejsce nadawania. Dopiero potem przechodzi się do rozmowy na tematy ogólne.
- Zwykle rozmawiamy o pogodzie, pasjach lub sprawach technicznych - mówi Cz. Czeszyński. - Nie wolno nam dyskutować o polityce, religii i biznesie. Przed zakończeniem rozmowy prosimy o wysłanie karty QSL. Są one potwierdzeniem nawiązanej łączności. Wymiana kart następuje drogą pocztową oraz przy pomocy biur QSL przy narodowych organizacjach krótkofalarskich.
Mało kto zdaje sobie sprawę z potęgi ruchu krótkofalarskiego. Na całym świecie jest ok. 5 mln radioamatorów. W Polsce działa 250 klubów. W Lubuskiem poza Świebodzinem mocne tradycje mają Nowa Sól, Szprotawa, Słubice, Międzyrzec, Gorzów Wielkopolski i Zielona Góra. W zeszłym roku po latach przerwy reaktywował się zielonogórski klub przy uniwersytecie. Choć o młodych coraz trudniej. Dwudziestolatków jest niewielu. Nawet panu Czesławowi nie udało się zarazić swoją pasją własnych dzieci.
- A jak ktoś powie, że to niepoważna zabawa?
- To jest hobby - pada odpowiedź. - Dla niektórych ludzi zbieranie etykiet czy znaczków też jest niepoważne. W naszym klubie w ten sposób "bawi się" 18 osób.
Co jeszcze zyskał na krótkofalarstwie?
- Odwiedziłem z kolegami między innymi stacje w Rosji i Norwegii. Mam kolegów w USA - wylicza. - I pewność, że nigdy mi się to nie znudzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?