Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć zabrała nawet łzy

Beata Bielecka 95 758 07 61 [email protected]
- Rafała reanimowano, ale było już za późno - mówi pani Jolanta (z lewej), którą od śmierci syna wspiera m.in. siostra Elżbieta.
- Rafała reanimowano, ale było już za późno - mówi pani Jolanta (z lewej), którą od śmierci syna wspiera m.in. siostra Elżbieta. Beata Bielecka
W dwóch domach żałoba, w trzecim - potworny strach, co stanie się z 16-latkiem, który jako jedyny przeżył nocną eskapadę trójki kolegów. Czy to on siedział za kierownicą? Tego prokuratura jeszcze nie wie.

- Żeby tylko nie okazało się, że to syn prowadził, bo go zlinczują - mama 16-letniego Filipa, który siedzi od niedzieli w izbie dziecka, czekając na decyzje, co z nim będzie, cała dygocze. Mówi, że jest jej potwornie ciężko, ale nie może też przestać myśleć, co muszą czuć rodzice 17-letniego Błażeja i Rafała, który niedawno, w czerwcu, świętował swoje 18. urodziny?

W obu domach rozpacz. - Już nawet łez nie mam - mówi mama Rafała. W niedzielę rano do domu rodziny w Stańsku zapukali policjanci. Przynieśli najgorszą dla rodziców wiadomość, że stracili dziecko. Syn miał spać u kolegi, dlatego jego nieobecność nikogo nie zdziwiła. Okazało się jednak, że w nocy, z dwójką innych chłopaków, urządzili sobie samochodowy rajd. - Zryli wioskę, tak szaleli tym samochodem - wspomina brat Filipa, któremu też proponowali przejażdżkę po Czarnowie. Koło 1.00 w nocy w sąsiednich Żabicach rzucili się w oczy policjantowi i pogranicznikowi, którzy patrolowali okolicę. Ich volkswagen (jak się później okazało kilkunastoletni samochód kupił w czwartek Błażej) jechał za szybko, więc patrol postanowił ich zatrzymać. Ale kierowca zignorował sygnały. I jeszcze przyspieszył. Przez 55 km trwał pościg. W Gostkowicach, koło Bogdańca, niedaleko wału nad Wartą, auto nie zmieściło się na betonowym mostku, przecięło barierkę i wpadło do rowu z wodą. Na zewnątrz udało się wydostać tylko Filipowi. Dwaj pozostali chłopcy zginęli. Rzecznik prasowy prokuratury okręgowej w Gorzowie Dariusz Domarecki mówi, że nie wiadomo jeszcze czy utonęli, czy odnieśli wewnętrzne obrażenia. Tak jak nie wiadomo, czy byli trzeźwi? Wczoraj przeprowadzono sekcję zwłok, ale na wyniki trzeba poczekać do końca tygodnia.

Rodzice Błażeja zastanawiają się dlaczego policja nie zrobiła blokady i nie zatrzymała chłopaków, tylko jechała za nimi tyle kilometrów? - Zagonili ich na śmierć - mówi rozżalona mama chłopaka. - Przecież to były jeszcze dzieci. Zbłądziły, ale żeby od razu taką nagonkę na nich robić? - pyta.

To była szaleńcza jazda, momentami 160 km na godzinę, a kierowca wielokrotnie zmieniał trasę, żeby uniknąć zatrzymania - komentuje rzecznik gorzowskiej policji Sławomir Konieczny. - Pościg przebiegał bardzo dynamicznie i trudno by było ustawić blokady wszędzie - dodaje. Jedna była, ale kierowca ją ominął. Tłumaczy też, że próba bezpośredniego zatrzymania rozpędzonego samochodu mogłaby się skończyć wypadkiem, dlatego przy tak dużej prędkości tego typu manewrów się nie wykonuje.

Rodzice Błażeja uważają, że mundurowi zamiast gonić uciekającego Filipa, powinni od razu rzucić się na pomoc nastolatkom uwięzionym w tonącym aucie. S. Konieczny odpiera ten zarzut. Opowiada, że chłopaka zatrzymano 20 metrów od samochodu, gdy próbował uciec. Nie powiedział, że w aucie ktoś jeszcze z nim był, jakby chciał chronić kolegów. - Po zatrzymaniu jednak odpowiedział na pytanie funkcjonariuszy, przyznając, że nie był sam. Wtedy policjant i strażnik graniczny wskoczyli do tego rowu, gdzie było bardzo grząsko, wyszarpnęli drzwi i wyciągnęli dwie osoby. Rozpoczęli reanimację. Nie zdołali już jednak uratować Błażeja i Rafała - ubolewa rzecznik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska