Na profilu Lilki na portalu siepomaga.pl czytamy: "23 listopada 2019 roku, nad ranem, nasza Lilianka na zawsze zamknęła swe oczka... Nie tak miało być... Leczenie szło znakomicie, książkowo. Mieliśmy ogromną nadzieję, że to właśnie Lili uda się pokonać paskudny nowotwór. Niestety, choroba okazała się niezwykle podstępna...".
Mama Lilki, pani Natalia, sama napisała do GL. Poprosiła, byśmy poinformowali Czytelników o śmierci dziewczynki. I podziękowali wszystkim, którzy przez ostatnie miesiące włączali się w akcje pomocowe na rzecz dziewczynki. A ludzi dobrej woli były tysiące. Zbiórki, festyny, akcje, aukcje... Każdy chciał pomóc. I była nadzieja, że leczenie się powiedzie, bo zbiórka przyniosła ponad 300 tys. zł.
Jednak w październiku stan dziecka bardzo się pogorszył. "Nie tego się spodziewaliśmy, nie takie informacje chcieliśmy Wam przekazać... Już 4 listopada Lilianka miała stawić się na immunoterapię w Krakowie. Już prawie cała kwota była zebrana, by opłacić terapię, dzięki której Lila miała pokonać raka! Niestety. Kilka dni temu, dosłownie z minuty na minutę, stan Lili zaczął się dramatycznie pogarszać. Była w domu. W jednej chwili biegała i bawiła się z siostrą, w drugiej zaczęła słaniać się na nóżkach, wymiotować. Przerażeni rodzice pognali do szpitala. Okazało się, że guz na mózgu, przerzut nowotworu, który wydawał się już zwapniały i nieaktywny, odrósł. Uciskał na mózg" - można przeczytać w komunikacie z 23 października. Od tamtego dnia stan dziecka już się nie poprawił.
WIDEO: Uwaga! TVN: 6-letni Tymek połknął granulki do udrażniania rur. Chłopcu można pomóc
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?