Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sobieski lepszy w derbach

(szyly, flig)
Jedna z decydujących akcji drugiego, najważniejszego seta w spotkaniu Sobieskiego z Orłem. Lepsi okazali się ci pierwsi.
Jedna z decydujących akcji drugiego, najważniejszego seta w spotkaniu Sobieskiego z Orłem. Lepsi okazali się ci pierwsi. Szymon Ludowski
Wydarzeniem drugoligowej kolejki były lubuskie derby w Żaganiu, w których Sobieski pokonał międzyrzeckiego Orła. Ekipa akademików z Zielonej Góry pozwoliła Bałtykowi wziąć rewanż za porażkę i nie wywalczyła w Szczecinie nawet seta. Podobnie w Kaliszu poległ GTPS. Pauzowała Olimpia Sulęcin i żeńska ekipa Zawiszy Sulechów.

W derbowym pojedynku Sobieskiego Areny Żagań z Orłem Międzyrzecz najciekawiej było w drugim secie. To także on zadecydował o tym, że gospodarze wygrali to spotkanie 3:1 (24:26, 39:37, 25:16, 25:14).

Zaczęło się jednak od wygranej partii przyjezdnych. Podopieczni Jerzego Boguta twardo postawili się Sobieskiemu, dzięki czemu spotkanie od samego początku było bardzo wyrównane. Chociaż na początku podopieczni Adriana Milczarka wypracowali sobie przewagę. Ta ich chyba za bardzo uspokoiła, bo gracze z Międzyrzecza zdołali odrobić straty. Końcówka seta należała do tych z cyklu "punkt za punkt". Ostatecznie lepsi okazali się zawodnicy Orła. To jednak i tak tylko zapowiedź tego, co działo się w drugiej partii tego spotkania.

Drugi set od samego początku może kandydować do jednego z lepszych i bardziej emocjonujących w tym sezonie. Tu już żadna z drużyn nie zdołała wypracować sobie przewagi, jeśli już - to tylko drobną. I tak przez całą partię. Zarówno jedni, jak i drudzy mieli w tej rozgrywce kilka piłek setowych. Najpierw wydawało się, że zwycięży Orzeł, który jako pierwszy zdobył wymaganą ilość punktów.

Jednak gospodarze nie odpuścili. Mordercza i wyniszczająca rozgrywka. Spokojnie można było przypuszczać, że kto w końcu wygra tego seta, ten zwycięży w całym spotkaniu. Ostatecznie lepszy okazał się Sobieski. Wygrał aż 39:37!

Po tej partii z przyjezdnych zeszło powietrze. Do tej pory na ławce dowodzonej przez Boguta było nerwowo, zawodnicy mobilizowali się nawzajem, niektóre sytuacje wzbudzały sportową złość. W trzeciej rozgrywce meczu było już dużo spokojniej i, niestety, dużo gorzej na parkiecie. Proste błędy, nieporozumienia - Orzeł wyraźnie zwinął skrzydła. Z kolei gospodarze, niesieni dopingiem, bezwzględnie punktowali. Wygrali z dużą przewagą.

Podobnie było także w czwartym, jak się później okazało, ostatnim secie spotkania. Podopieczni Boguta grali już tak, jakby chcieli jak najszybciej zakończyć mecz i skryć się w szatni. Przegrana do 14 i całego meczu 3:1 sprawiła, że powrót do Międzyrzecza raczej nie był radosny.

- Najbardziej szkoda tego drugiego seta, którego przegraliśmy na przewagi. Ta i pierwsza partia były bardzo wyrównane. Gdybyśmy zwyciężyli w tym drugim, to gra nadal byłaby bardzo wyrównana i kto wie, jaki byłby wynik - ocenił Bogut.

Również Milczarek nie miał wątpliwości, że to właśnie druga partia meczu była przełomowa. - Takie sety zdarzają się niezwykle rzadko. Po tym pierwszym, przegranym, byłem zły, bo to porażka na własne życzenie. Jednak druga partia była niesamowita i najważniejsze, że udało nam się ją wygrać. Myślę, że to dało chłopakom kopa na dalszą część meczu. Zresztą było to widać na parkiecie - ocenił szkoleniowiec Sobieskiego.

Sobieski zagrał w składzie: Grześkowiak , Sowiński, Maciej Baumgarten, Lis, Milczarek, Michał Baumgarten (libero) oraz Tobys, Śląski, Świerzewski, Kaczurowski, Sajdak, Janusz.
Orzeł zagrał w składzie: Haładus, Sroga, Karbowiak, Korzeniewski, Przybieg, Olejniczak, Wanat (libero) oraz Boguta, Tama i Kaczorek.

Morze Bałtyk Szczecin pewnie pokonało AZS UZ Zielona Góra 3:0 (25:21, 25:21, 25:17)
po dłuższym rozbracie z własną halą, zwyciężyło z AZS Zielona Góra 3:0. Gospodarze zrewanżowali się więc akademikom za porażkę w pierwszym meczu 1:3. W inauguracyjnej - najbardziej wyrównanej - partii gra była zacięta do środkowej części seta. Obie drużyny grały skutecznie na siatce, próbując przełamać swojego rywala.

ardzo dobrze w miejscowym zespole punktował Adam Tołoczko. Wydawało się, że goście w drugim secie odgryzą się gospodarzom i kibiców czekają jeszcze spore emocje. Tak było przez długi czas w tej partii. Akademicy na początku prowadzili i gra była bardzo wyrównana. Niestety, od stanu 20:17 Morze potrafiło utrzymać przewagę i zwyciężyć. O ile dwa pierwsze sety były do pewnego momentu wyrównane, tak w trzecim działo się tak tylko do remisu 3:3. Potem kolejno pięć punktów zdobyli gospodarze, przy zerowym dorobku gości.

Zielonogórzanie zerwali się i cztery kolejne punkty stały się ich udziałem. Wydawało się, że przegrywając 7:8 powalczą o sukces. Niestety zaliczyli kolejny ,,dół". Gospodarze uciekli na bezpieczną odległość i spokojnie dowieźli zwycięstwo w tym secie, a co za tym idzie, w meczu, do końca. AZS UZ grał w składzie: Kaźmierczak, Klucznik, Gałka, Gajowczyk, Bitner, Kawka, Zasowski (libero) oraz Kępski, Mariaskin, Zgórski.

Po sobotniej porażce w Szczecinie akademicy w niedzielę zagrali awansem w Świnojściu z LO MS. Wygrali goście 3:0 (25:11, 25:17, 25:19). To było bezdyskusyjne zwycięstwo. - Chcieliśmy pokazać, że potrafimy grać - ocenił szkoleniowiec AZS UZ Tomasz Paluch.

Była też w nas sportowa złość po przegranym meczu w Szczecinie. Wszystko funkcjonowało tak jak powinno, zarówno blok jak i serwis. Trochę poprawiliśmy sobie humory i wracamy do Zielonej Góry w lepszych nastrojach. Dodajmy, że zielonogórzanie zagrali w takim samym składzie jak dzień wcześniej w Szczecinie.

Nie udał się wyjazd do Kalisza GTPS-owi Gorzów. Podopieczni Radosława Maciejewicza przegrali z miejscowym MKS-em 3:0 (25:19, 25:23, 25:19). - Nie wyszedł nam ten mecz. Myślę, że moi podopieczni nie mogli rozwinąć skrzydeł w specyficznej hali, która była niska. Przez to nie wychodziły nam zagrywki, a i w ataku to przeszkadzało. Także blok nie funkcjonował jak należy - relacjonował Maciejewicz.

- Szkoda, bo w tym meczu poprawiliśmy z kolei przyjęcie, z którym wcześniej mieliśmy sporo problemów. Rozkręcają się zawodnicy, którzy wracają po kontuzji, jak choćby Janas. Ale to za mało - dodał. GTPS zagrał w składzie: Czapla, Kocik, P. Maciejewicz, Janas, W. Paniączyk, Zborowski, Januszewski (libero) oraz Markiewicz, Sokołowski i Wagner.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska