Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeklinamy coraz częściej i coraz łatwiej to akceptujemy. Jak używać wulgaryzmów?

Anna BILSKA [email protected]
Niecenzuralne słownictwo jest coraz częściej obecne w naszym życiu. Pikantne słówka sypią się w szkole, na ulicy, w programach telewizyjnych, kabaretach, a nawet… w teatrze. Kiedy można pozwolić sobie na mocne słówko, a kiedy ugryźć się w język?

Dr Janusz Wróblewski, językoznawca Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach:

Dr Janusz Wróblewski, językoznawca Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach:

- W języku polskim, tak jak w każdym żywym języku, są wyrazy, które nazywają emocje. Jeżeli te emocje są negatywne, wtedy mówimy o wulgaryzmach, wyrazach obscenicznych, czy pornofemizmach. Najbardziej wulgarne słowa w języku polskim, i nie tylko, mają "r". To zgłoska nacechowana emocjonalnie. Wymaga najwięcej energii przy mówieniu, przyjmuje wartość tego stanu emocjonalnego.

W jakich sytuacjach można wybaczyć nieparlamentarne słowo, a w jakich ewidentnie go nadużywamy? Przeklinanie to nie tylko wykroczenie przeciw kulturze języka, ale także wobec prawa - za używanie wulgaryzmów w miejscu publicznym grozi kara grzywny od 50 do 100 złotych.

Brzydkich słów używa ośmioro na dziesięcioro dorosłych Polaków. Nie tylko przeklinamy częściej, ale i łatwiej to akceptujemy - wynika z sierpniowego sondażu Ośrodka Badania Opinii Społecznej. Takiego wyniku w historii tego badania roku jeszcze nie było.

WERBALNA ROZWIĄZŁOŚĆ

Okazuje się, że wrażliwość językowa zależy od płci, a także od wieku. Z sondażu OBOP-u wynika, że częściej przeklinają mężczyźni niż kobiety, częściej także młodsi niż starsi ankietowani. Osoby do 34 roku życia wyróżniają się także używaniem wulgaryzmów w innych sytuacjach niż w afekcie, na przykład wtedy, kiedy chcą coś dosadniej wyrazić. Rzadziej zdarza się przeklinać osobom mającym podstawowe wykształcenie, a także najbardziej zaangażowanym w praktyki religijne.

Przeklinanie nie zawsze oznacza, że nasz język jest ubogi w słownictwo. Czasem zwyczajnie coś się… wymknie. - Przecież kiedy niechcący pieprznę się młotkiem w palec, to nie wykrzyknę "Ojej! Nie celnąłem w gwoździa. Ale boli mnie palec"… śmieje się dr Janusz Wróblewski, językoznawca i wykładowca na Uniwersyteckie Jana Kochanowskiego w Kielcach. - Przeklinanie w takich sytuacjach to naturalne zjawisko - uważa.

KURKA WODNA!

Potrzeba wyrażania emocji od zawsze leżała w naturze człowieka. - To, czy emocję nazwiemy w taki, czy inny sposób zależy od kultury, wychowania, poziomu inteligencji. Ludzie, którzy nie mają skrupułów, zahamowań, używają słów obscenicznych. To wcale nie jest złe! Najgorsze w tym jest to, że niektórzy używają ich bez potrzeby wyrażenia emocji, tylko zwyczajnie stosują je jako przecinek - wyjaśnia Wróblewski.

- Poziom kultury człowieka można mierzyć używaniem eufemizmów. Z kolei to, jaki eufemizm wybierzemy, zależy od poziomu inteligencji - twierdzi językoznawca i poucza, aby młodzi ludzie i ci, którzy myślą o karierze pamiętali, że słowa nas demaskują. - Ludzie poznają nas po języku, który powinien być przykładem i podstawą do wnioskowania o nas, że jesteśmy inteligentni, wykształceni, wychowani i można nas darzyć sympatią.

BLUZGI W KULTURZE

O tym, że wulgaryzmy są potrzebne, przekonuje także Maciej Piotrowski z popularnego kieleckiego duetu hiphopowego Letni Chamski Podryw.

- Odpowiednio wprowadzone do utworu mogą go wzmocnić i ubarwić, ale ich użycie musi być uzasadnione, nieść ze sobą pewien przekaz artystyczny. Nie może być też ich za dużo - uważa artysta. Co ciekawe, w największym przeboju kieleckiej formacji "Czinkłaczento" nie ma ani jednego przekleństwa. - Kiedyś odezwał się do nas ksiądz, który pogratulował nam piosenki bez brzydkich słów. Nawet pokazał teledysk dzieciom na religii i pochwalił nas za utwór - opowiada Maciek.

Nie tylko w hiphopowych piosenkach, ale też w rozrywkowych programach telewizyjnych typu talk show, czy w występach kabaretowych często można spotkać na niecenzuralne słowo. Przeklinamy wszędzie, także na scenie teatru.

- Wulgaryzmy zawsze bulwersowały, ale zarówno na scenie, jak i w literaturze bywają potrzebne do podkreślenia pewnej ekspresji wypowiedzi. Nie robiłbym z tego problemu - uważa Piotr Szczerski, dyrektor Teatru imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach.

Nienaganna mowa i dbanie piękny język to wizytówka nas samych, dobrego smaku i wychowania. Najważniejsze jednak jest to, by znać granicę, szczególnie w sferze publicznej i… nie pozwalać żeby język wyprzedzał myśli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie