Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sołtys jest dla ludzi

Henryka Bednarska
Marek Wardziak na oddanej w listopadzie 600-metrowej drodze w centrum Głuska
Marek Wardziak na oddanej w listopadzie 600-metrowej drodze w centrum Głuska fot. Krzysztof Tomicz
Jak wybrali go sołtysem, to się rozpłakał. Marek Wardziak od 20 lat jest sołtysem Głuska w gminie Dobiegniew.

Do Głuska prowadzi dębowa aleja. Tuż przed miejscowością wije się Drawa. Nie ma siły, żeby nie zatrzymać się na moście. Widok zniewalający. - Nie wieś, ale osada leśna i wcale nie leży na końcu świata, lecz na początku województwa - z łobuzerskim uśmiechem przekomarza się sołtys Wardziak, lat 47. Zakochał się w tym miejscu. Najpierw. Dopiero później w żonie.

Niechby w Warszawie rządził

- On w Warszawie powinien siedzieć i rządzić. Jak dlaczego?! Bo działa - pan Adam dziwi się pytaniu. Centrum osady w polbruku, są ławeczki, kwietniki. - Dzieciom robi kuligi, ogniska, latem mamy Dni Głuska - wylicza ekspedientka Małgorzata Kołodziej. W osadzie żyje 210 osób, w sołectwie 350 i Dni Głuska?! - One są też dla turystów. Jeszcze trochę, a Drawę zakorkujemy kajakarzami - twierdzi sołtys. Tyle ludzi chce płynąć szlakiem Jana Pawła II.
Wardziak do Głuska przyjechał spod Poznania, na ślub brata. I został. Zaczął działać w LZS, prowadził piłkarskie drużyny chłopców. Maria szefowała kołu ZSMP. Dostrzegli się na jakiejś imprezie. I wsiąkł w Głusko. A później stary sołtys Władysław Kołodziej namówił go na start w wyborach. Gdy jednogłośnie wygrał, aż się rozpłakał. - Nie wierzyłem, że dostanę choć jeden głos - wspomina. Co z rzeczy, które zrobił w ciągu 20 lat, jest dla niego najważniejsze? - Kilka lat temu podwoziłem naszego mieszkańca, emeryta. I on poprosił mnie, obcego, żebym go pochował. Następnego dnia miał wylew. Oczywiście spełniłem jego ostatnią wolę - opowiada.
Radny Zbigniew Kołodziej mówi, że w wyborach na sołtysa nikt inny nawet nie próbuje startować. - Bo mu nie dorówna - tłumaczy. - Drogi widzi każdy. Ale liczy się, jak z ludźmi żyje - mówi ktoś przy sklepie. Andrzej Lasota dodaje: - Do Dobiegniewa podwiezie, pomoże w biedzie.

Ciepłe kapcie nie dla nich

Marek Wardziak to jeden z 12 najlepszych sołtysów kraju w 2006 r. Wcześniej w konkursie organizowanym przez Krajowe Stowarzyszenie Sołtysów miał dwa wyróżnienia. - Nie ma co udawać, mocno przyczyniłam się do tego tytułu - zauważa żona Maria. Wszystkie imprezy przygotowują razem, a papierkowe rzeczy spływają już tylko na nią. - Uzupełniamy się - mówi. A jeszcze mają wypożyczalnię kajaków, gotują turystom. Sołtys wyjawia, że woli coś ugotować, niż żarówkę wkręcić.
Żeby objechać siedem osad w sołectwie, Marek Wardziak musi pokonać 40 km. - Dobrze, że żona nie wie, ile wydaję prywatnych pieniędzy - mówi. To tylko żart, bo gdy kiedyś powiedział, że nie wystartuje w wyborach, usłyszał od żony: - Co ty będziesz robił?!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska