CO ZROBIĆ, BY NIE WYJŚĆ NA BUFONA?
- Samo używanie zapożyczeń nie jest złe. Będą one istnieć w naszym języku zawsze, ale zachowajmy zdrowy rozsądek
- Jeśli istnieją wyrazy określające zjawisko po polsku, to używajmy ich
- Jeżeli nie ma polskiego odpowiednika, nie twórzmy go na siłę
- Unikajmy obcych wyrazów tam, gdzie są one niepotrzebne, a ich użycie tylko modne
W ostatnich dwudziestu latach najwięcej wyrazów przeniknęło do polszczyzny z języka angielskiego. Na ulicach, witrynach sklepowych, w reklamach, na opakowaniach różnych produktów jest coraz więcej tekstów zapożyczonych z angielskiego. Szybko rozpowszechniają się i łatwo przechodzą one do języka potocznego.
- Słowa angielskie charakteryzują się tym, że są w większości krótkie. "Sorry" brzmi krócej niż "przepraszam". "Happy" jest nie tylko krótsze, ale i prostsze w wymowie niż "szczęśliwy". A współcześnie chcemy wszystko robić szybko i łatwo. Również mówić - komentuje dr Anna Czekirda, dziekan Wydziału Nauk Humanistycznych w Wyższej Szkole Biznesu w Gorzowie.
Dzisiaj w firmie nie ma działu kadr tylko dział HR (Human Research), moi koledzy pracując nad projektem działają w market-teamie. Niektóre nazwy zawodów nie mają nawet swych odpowiedników w języku polskim, np.: community manager, supervisor, second project manager. Nasza mowa jest przepełniona angielskimi zwrotami. Lecz zamiast szukać naszych odpowiedników, my spolszczamy ich pisownię: didżej, dizajner.
- Ale niekiedy ich użycie jest uzasadnione. Angielski jest bowiem językiem bardzo precyzyjnym, a nowe zjawiska przychodzą do Polski niekiedy szybciej niż powstają ich nazwy w języku polskim. W tłumaczeniach - szczególnie ze sfery ekonomicznej - pojawiają się bardzo często zwroty i wyrażenia, które nie mają w naszym języku swoich odpowiedników. Stąd na stałe w języku polskim mamy takie określenia jak marketing czy benchmarking - tłumaczy dziekan z WSB.
Dlaczego używamy obcych słów i zwrotów zamiast posługiwać się poprawną polszczyzną?
Dr A. Czekirda: - Poprawność językowa jest często wskaźnikiem aspiracji statusowej. Jeśli jesteśmy niżej w hierarchii społecznej i chcemy podnieść swój status to używając odpowiedniego języka próbujemy pokazać, że jesteśmy lepsi niż w rzeczywistości. Mówimy wówczas przesadnie poprawnie, staramy się używać trudnych wyrazów i wymawiać wszystko niezwykle starannie. Dla słuchającego z boku brzmi to bardzo śmiesznie i sztucznie. Z drugiej strony używanie odpowiedniego języka może być objawem braku poczucia bezpieczeństwa, sposobem na dopasowanie się do grupy. Szczególnie w języku młodzieżowym używanie słów pochodzących z angielskiego jest dobrze odbierane: "Słabo u mnie z cashem, hardcorowe zadanie, zróbmy research w necie". Niestety mamy też przykłady wykorzystywania obcych słów wyłącznie w celach snobistycznych. Po raptem dwóch latach pracy na zmywaku w Londynie niektórzy, co drugie słowo wtrącają anglicyzm, jakby zapomnieli ojczystego języka. Łatwość kontaktów zagranicznych, międzynarodowe przedsiębiorstwa i pracownicy często z różnych krajów posługujący się angielskim jak dawniej posługiwano się łaciną. Niestety, często nadużywamy anglicyzmów mogąc użyć polskiego odpowiednika.
Niewielu z nas zdaje sobie sprawę, że wiele słów, uważanych dziś za polskie, jest w istocie wyrazami przejętymi z języków obcych. Nasz język zawsze charakteryzowała stosunkowo duża łatwość przyswajania wyrazów obcych. Dość szybko zagnieżdżały się one w polskiej kulturze i języku. Dziś jednak językoznawcy biją na alarm, bowiem obcych słów pojawia się coraz więcej i w coraz to nowych dziedzinach życia. Tym, co może niepokoić jest fakt, że współczesne zapożyczenia niezwykle szybko adaptują się i przychodzą "falami" - nie tylko pojedyncze słowa, ale całe zwroty i serie wyrazów pochodnych.
Czy używanie obcych słów jest więc właściwe i poprawne?
- Wszystko zależy od kontekstu i intencji mówiącego. Każdy język, a angielski w szczególności, rozwija się i wciąż powstają nowe słowa i wyrażenia. Osoba twórcza, pomysłowa i kreatywna, a przy tym dowcipna i inteligentna potrafi wydobyć z zapożyczeń wiele smaczków i wzbogacić swoje narzędzie komunikowania. - Zapodaj "joke'a". Czyż nie brzmi to sympatycznie? - pyta dr Czekirda.
Biorąc pod uwagę popularność nauczania języka angielskiego w szkołach, jego częstą obecność w mediach i terminologii naukowej można tylko mieć nadzieję, że niedługo wyjeżdżając zagranicę wszyscy bez problemu zalogujemy się w necie, zabukujemy hotel i w weekend zjemy wspólny lunch.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?