Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spacerkiem po gorzowskich legendach

Renata Ochwat 0 95 722 57 72 [email protected]
Wycieczkę po Gorzowie oprowadził Zbigniew Rudziński, szef gorzowskiego PTTK
Wycieczkę po Gorzowie oprowadził Zbigniew Rudziński, szef gorzowskiego PTTK fot. Renata Ochwat
- Na co dzień chodzimy po ulicach i nie patrzymy na nasze miasto. Dlatego postanowiliśmy zaprosić gorzowian na wycieczkę - mówiła w minioną sobotę Ola Błażejewska, szefowa klubu Relaks. Ku ogromnemu zaskoczeniu organizatorów na spacer po centrum przyszła spora grupa mieszkańców.

- Tak naprawdę nie znamy tego miasta, dlatego przyszłam na wycieczkę - mówiła Agata Smolińska. Była jedną z 30 osób, które zdecydowały się na spacer po mieście. W półtorej godziny cała grupa przeszła kilkukilometrowy szlak po centrum, potem większość dzielnie wspięła się na szczyt katedralnej wieży. Na wycieczkę po mieście swego wnuka Mateusza przyprowadził Roman Bonder.

- Warto wiedzieć coś o miejscu, w którym się mieszka. Tym bardziej, że na co dzień się nie zawraca uwagi na historię - stwierdził. Z takich samych powodów w spacerze wziął udział Idzi Stępniewski: - Lubię historię, to przyszedłem.

Wycieczkę po Gorzowie oprowadził Zbigniew Rudziński, szef oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego.

Fontanna z wnuczką

Wystartowaliśmy sprzed fontanny Pauckscha, zwanej Pauckschmarie. - Ufundował ją Herman Paucksch na swoje 80 urodziny. Była symbolem miasta i ludzi tu żyjących - mówił przewodnik. Tłumaczył, że nieszczęsny wodotrysk przeciekać zaczął już od początku swego istnienia. - Paucksch na jej budowę wydał 10 tys. złotych talarów. Jedna z postaci, dziewczynka z kokardkami bawiąca się łódką, ma rysy twarzy Helgi, ukochanej wnuczki przemysłowca - opowiadał.

Przypomniał dwie tezy na temat zaginięcia figury w latach II wojny światowej. - Jedna mówi, że została ona zdemontowana i przetopiona na potrzeby wojska. Druga, że to sami landsberczanie schowali ją przed zniszczeniem. Jak było naprawdę, nikt nie wie - mówił Z. Rudziński.

Na ul. Hawelańskiej zatrzymaliśmy się przy tablicy Jan Korsaka - wielkiego łowczego II Rzeczpospolitej, pisarza i ekologa. - Kiedy po II wojnie zamieszkał w Gorzowie, w jego domu działał salon kulturalny, zbierali się u niego ważni ludzie - mówił przewodnik. Przy Studni Czarownic było z anegdotką: - Warto zwrócić uwagę na statuetkę czarownicy. Wykonała ją Zofia Bilińska, gorzowska rzeźbiarka. Podobno artystka miała problemy z pośladkami, więc po prostu wzięła lusterko i ...
Wycieczka wybuchnęła śmiechem.

Na kurze białko

Spod studni ruszyliśmy pod mury miejskie, potem krótki spacer do dużej czatowni przy ul. Zabytkowej. - Pamiętajcie państwo, że mury zbudowano z otoczaków, a spoinami była mieszanka piasku, wapna i kurzych białek - przypominał Z. Rudziński.

Mur był tak solidny, że kiedy w 1433 r. miasto obległy husyckie Sierotki, mieszkańcy z murów polewali napastników wrzącym olejem i kaszą. Później zatrzymaliśmy się przy kolejnej czatowni. Okazuje się, że mieściło się tu miejskie wiezienie oraz siedziba strażników, którzy donośnym głosem nakazywali gaszenie świateł i pilnowali porządku.

- Podczas służby nie wolno im było usiąść - mówił przewodnik.

Wełnianym Rynkiem i Sikorskiego wycieczka doszła do apteki Pod Słońcem. - Stoimy dokładnie w miejscy bramy Santockiej. Była masywna, dzięki temu nie udał się podstęp husytów. Sierotki chciały się dostać do miasta na wozie, którym rzekomo wieziono słoninę. Podstęp się nie udał, husytów złapano - opowiadał.

Dalej trasa wiodła do ul. Cichońskiego, do fałszywego muru i największego bluszczu w Europie. Stamtąd ul. Spichrzową i Herberta doszliśmy pod były ratusz. Dokładnie naprzeciwko stał niegdyś krzyżacki zamek. Potem Obotrycką wycieczka doszła do bocznego wejście do banku GBS przy ul. Pionierów. I dalej Sikorskiego do Starego Rynku.

Orzeł na kolumnie

Tu krótki rzut oka na masywną katedrę. I już wycieczka skierowała się do obrysu kaplicy św. Urbana. - Legenda mówi, że podczas oblężenia husyckiego pewna gorzowianka tak się zakochała w przystojnym Polaku, że pokazała mu tajne przejście pod murami wiodące właśnie do kaplicy. Ale podstęp się nie udał. Dziewczynę spalono na stosie na wysokości ul. Grottgera. Ponoć do dziś w mgliste noce można ją tam spotkać, jak się skarży, że nie zdradziła, a tylko mocno kogoś kochała - opowiadał Z. Rudziński.

W katedrze przewodnik pokazał tajemniczą szachownicę, która jest tuż nad ziemią w lewej nawie bocznej i najstarszego orła brandenburskiego na jednej z kolumn tuż przed ołtarzem.

Chętni wspinali się na siódme piętro wieży katedralnej - jedynego polskiego zabytku sakralnego z muzeum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska