Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spadł w czeluść piwnicy, policjanci go uratowali

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Dawnych, stilonowskich hal nie dokończono nawet budować. Wejść tam może praktycznie każdy, a to grozi śmiertelnym niebezpieczeństwem. Cud, że jeszcze nikt tam nie zginął.
Dawnych, stilonowskich hal nie dokończono nawet budować. Wejść tam może praktycznie każdy, a to grozi śmiertelnym niebezpieczeństwem. Cud, że jeszcze nikt tam nie zginął. fot. Jakub Pikulik
Młody mężczyzna w środku nocy spacerował z kolegą po opuszczonym budynku dawnego Stilonu. Nagle wpadł do zalanej wodą piwnicy. Gdyby nie linka holownicza, stara beczka i patrol policji, chłopak by zginął.

Hala przy ul. Pomorskiej nawet w dzień wygląda groźnie. Nigdy niedokończony, potężny budynek z ogromną halą, labiryntem korytarzy, niezabezpieczonymi piwnicami, studzienkami, klatkami schodowymi. Na ziemi pręty zbrojeniowe, rozbite szkło, cała masa śmieci. Jakby tego było mało, wejść tam może praktycznie każdy. Brama, na której jest informacja "Teren prywatny, wstęp wzbroniony", jest szeroko otwarta, dalej płot, którego przęsło ktoś wyważył, a w trawie wydeptana ścieżka.

Zobacz też: **- Strażniczki miejskie i policjanci nie chcieli pomóc umierającemu na ulicy człowiekowi! - zaalarmowali nas gorzowianie**

W ostatnią sobotę przed godziną piątą rano gorzowski patrol otrzymał wezwanie właśnie tam, do hali na ul. Pomorskiej. - Usłyszeliśmy, że ktoś topi się w studni - mówi sierż. Przemysław Pust. Kiedy wspólnie z sierż. Ewą Szymczyk przyjechali na miejsce okazało się, że "studnia" to stara, zalana piwnica pod jedną z opuszczonych, stilonowskich hal. - 22-latek spadł z wysokości 11 metrów. Szczęściem w nieszczęściu było to, że woda zamortyzowała upadek - relacjonuje P. Pust.

Chłopak krzyczał, że mu zimno, że woda strasznie śmierdzi i że nie ma pod nogami gruntu. Ostatkiem sił trzymał się betonowego filara. - Zastanawialiśmy się, jak mu pomóc. Strażacy byli już w drodze, skoczyć do wody nie mogliśmy, bo wtedy sami potrzebowalibyśmy pomocy. Zacząłem rozglądać się po hali, szukać czegoś, co utrzyma się na wodzie, jakiejś beczki, kawałka styropianu, czegokolwiek - mówi policjant.

Zobacz też: **

Obojętność strażniczek miejskich i policjantów trzeba ukarać - twierdzą gorzowianie. Funkcjonariusze nie udzielili pierwszej pomocy umierającemu człowiekowi

**

W pewnym momencie w blasku latarki pojawił się pusty, plastikowy pojemnik. Policjanci przywiązali do niego linkę holowniczą z auta i rzucili do wody. Chłopak chwycił się pojemnika... i zemdlał. - Szarpałem linką, starałem się, żeby się ocknął. Do tego kolega 22-latka, który był z nami na górze, wpadł w panikę, zaczął krzyczeć, chciał skakać do wody na pomoc koledze. Musieliśmy siłą go powstrzymywać. Pomogli nam strażacy, którzy przyjechali po około dziesięciu minutach - mówi policjant.

- Na miejsce wysłaliśmy dwa zastępy. Strażacy najpierw wpuścili do piwnicy drabinę, a później liny i asekurację, dzięki której młody mężczyzna wyszedł na powierzchnię o własnych siłach - mówi Grzegorz Rojek, rzecznik gorzowskich strażaków.

Zobacz też: **Dramat chorej gorzowianki. Z silnym bólem głowy i wymiotami została odesłana ze szpitala z kwitkiem**

Przypomnijmy, że do podobnego, nieco mniej dramatycznego zdarzenia, doszło na tym samym terenie 14 maja. Wtedy 15-latka chodziła po terenie opuszczonej fabryki wraz z grupą znajomych. W pewnym momencie wpadła do odkrytej studni, na której dnie była woda. Na szczęście i w tym przypadku nic poważnego się nie stało. Skończyło się na kilku zadrapaniach.

Jak to możliwe, że postronne osoby mogą wejść na teren dawnej, nieczynnej już fabryki? - Zabezpieczenie terenu należy do jego właściciela lub zarządcy. Sprawdzimy, czy wywiązał się on ze swojego obowiązku. Jeśli nie, wszczęte zostanie postępowanie sprawdzające, czy nie doszło tam do narażenia życia lub zdrowia ludzkiego - mówi Justyna Migdalska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie. Policjanci sprawdzą też, czy stan techniczny budynków nie zagraża bezpieczeństwu. Zadzwoniliśmy wczoraj do gorzowskiego Stilonu. Tam dowiedzieliśmy się, że budynek, w którym doszło do wypadku, nie należy już do firmy. Posiadała go spółka, która już nie istnieje. Ustaleniem właściciela zajmie się więc najprawdopodobniej policja.

Teraz możesz czytać "Gazetę Lubuską" przez internet już od godziny 4.00 rano. Kliknij tutaj, by przejść na stronę e-lubuska.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska